Ponieważ nie ogłoszono na niej nic nowego, nie było nawet wzmianki na ten temat, ogólnie rzecz biorąc cierpliwość rynku w kwestii dalszych korzyści płynących z Abenomiki nadal jest wystawiana na próbę. W rezultacie JPY umocnił się we wszystkich parach z USD/JPY na czele. Kurs tej pary spadł aż w rejony ofert rzekomo ulokowanych w okolicach 100,80; nawiasem mówiąc poziom ten bardzo dobrze się utrzymał. Potem nastąpiło niewielkie odbicie i powrót w okolice 101,10.

Ważniejsze były chyba jednak dane opublikowane wczoraj przed południem przez Wielką Brytanię. Wyniki sprzedaży detalicznej okazały się znacznie lepsze, niż się spodziewano, a z protokołu z ostatniego posiedzenia Bank of England (BoE) wynika, że w Komisji ds. Polityki Pieniężnej panowała pełna zgoda w kwestii pozostawienia polityki w obecnym kształcie. Nie odnotowano jednak żadnych głosów sprzeciwu. Ponieważ w ciągu najbliższych kilku miesięcy skład Komisji ma ulec zmianie, z pewnością droga do większych rozbieżności opinii stoi otworem. Zachowanie kursu GBP/USD na długo przed publikacją danych jasno pokazywało, jakie będą wyniki sprzedaży detalicznej. Obserwowanie tak jawnych przecieków i manipulowania danymi z tego zakątka świata staje się nieco męczące. Jednak najwyraźniej niewiele robi się – jeśli w ogóle cokolwiek – by powstrzymać taki rozwój sytuacji.

Już schodzę z mojej zaimprowizowanej mównicy i przechodzę do spraw ważniejszych: stojącej za tym wszystkim dobrej kondycji gospodarki brytyjskiej, bańki na rynku nieruchomości, i co to wszystko oznacza dla stóp procentowych tu w Wielkiej Brytanii. Carney jest uwięziony między młotem a kowadłem: wie, że jest za wcześnie, by pociągnąć za spust i podnieść oprocentowanie, ale kończą mu się wymówki i niknie stagnacja w gospodarce, którą mógłby się podeprzeć. Wszystkie znaki wskazują na solidną, spójną odmianę niedawnych losów i pożegnanie z kiepskimi wynikami. W rezultacie pozostaje tylko podnieść stopy. Rynek uwzględnia już w cenach ich wzrost o jakieś 15 punktów bazowych przed końcem tego roku, natomiast BoE sprawia wrażenie, jakby przygotowywał się do jakiejś podwyżki w pierwszym czy drugim kwartale przyszłego roku. Tak czy inaczej, największe wzrosty obserwujemy teraz w parze GBP/USD, a ponieważ pod koniec zeszłego tygodnia wyczyszczono tu dolne rejony przedziału wahań, droga do dalszych wzrostów stoi otworem. Nadal jednak jestem zdania, że na poziomach powyżej 1,7050, gdybyśmy do nich doszli, będzie już ciężko.

Wczoraj wieczorem w kalendarzu mieliśmy jeszcze oczywiście najnowszy protokół z posiedzenia FOMC. Nie spodziewałem się zbytniego odejścia od dotychczas powtarzanych sformułowań. Miało być „trzymaj kurs" i „wszyscy wypatrujemy jakichkolwiek oznak ożywienia w gospodarce." Ponieważ ostatnio nie widać ich niemal w ogóle, spodziewałem się neutralnego nastawienia i następnie odpowiedniej reakcji USD, przy czym ogólnie rzecz biorąc dla dolara miało to oznaczać spadki.

Reklama

Tak na marginesie, nadal podoba mi się koncepcja zajmowania krótkich pozycji na EUR/AUD, skoro już niedawne osłabienie w tej parze zostało w dużej mierze zniwelowane. W ostatnich dniach kurs AUD/USD bez widocznej przyczyny nieco spadł, natomiast EUR/USD w najbliższych tygodniach nadal będzie ciążyć w dół. Wszystko to razem wzięte zapowiada niezły ruch w dół w tej ostatniej parze.

Kaski włóż! I powodzenia!