To drogowa schizofrenia. Z jednej strony, Generalna Dyrekcja Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) wspólnie z Kapschem szykują się, żeby w połowie lipca uruchomić ułatwienia na autostradzie A2 z Konina do Strykowa i A4 z Katowic do Wrocławia.

Chodzi o wydzielenie pasów dla aut osobowych, wyposażonych w skrzynki viaAUTO, dzięki którym ich posiadacze nie będą stali w kolejkach do bramek. Z drugiej strony, Dyrekcję i Kapscha czeka prawdopodobny spór w sądzie. Bo Dyrekcja rozważa budowę docelowego elektronicznego systemu poboru opłat dla całej Polski z innym partnerem.

To może utrudnić realizację planu resortu Elżbiety Bieńkowskiej, która obiecywała, że w ciągu trzech lat z autostrad mają zniknąć bramki do poboru opłat. Tzn. płacić będziemy nadal, ale w sposób elektroniczny. Problem w tym, kto wprowadzi usługę i na niej zarobi. Logika może wskazywać, że partnerem dla GDDKiA będzie właśnie Kapsch, który jest dostawcą i – przynajmniej do listopada 2018 r. - operatorem urządzeń dla viaTOLL (czyli e-myta dla ciężarówek), a także pobiera w imieniu Dyrekcji opłaty na 268 km tras A2 i A4.

Zamiast tego Dyrekcja szykuje przetargi na usługi, które mogą osłabić pozycję Kapscha.

Reklama

>>> czytaj też: Jak do końca 2014 roku rozrośnie się sieć dróg w Polsce (MAPA)

- Dzisiaj istnieje monopol operatora, dostawcy usługi i serwisu. Z myślą o użytkownikach chcemy dodatkowych furtek do systemu, które będą także przez inne podmioty – mówi Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.

Część ekspertów krytykuje ten pomysł. - Przejrzyste procedury przetargowe są warunkiem realizacji publicznych projektów. Ale w tym przypadku byłoby to przysłowiowym wyważaniem otwartych drzwi. Dla podatnika to płacenie drugi raz za to samo – twierdzi Marcin Roszkowski z Instytutu Jagiellońskiego.

Według eksperta, użycie częściowo tych samych bramek, urządzeń rejestrujących i oprogramowania przez tego samego operatora wydaje się najtańszym rozwiązaniem. Bo wyłącznym operatorem systemu viaTOLL jeszcze przez 3,5 roku. Tak przewiduje umowa z GDDKiA.

- Kontrakt przewiduje również rozwijanie poboru elektronicznego także od samochodów osobowych, co ma już miejsce na A2 i A4. Wprowadzenie nowego podmiotu oznaczałoby konieczność zerwania umowy albo zawarcia aneksu – mówi Krzysztof Gorzkowski z Kapscha.

Jak usłyszeliśmy, aneks odpada. – Wtedy musielibyśmy wpuścić obcego gracza na infrastrukturę, za którą odpowiadamy pod groźbą kar umownych. Takiej zgody być nie może, chyba że Dyrekcja zwolni nas z odpowiedzialności finansowej, której kontraktowo podlegamy – dodaje Gorzkowski.

Czyli jeśli GDDKiA przed tym terminem spróbuje wprowadzić nowego operatora, będzie pozew ze strony Kapscha. No i mamy klincz. Bo Dyrekcja twierdzi, że „nie ma prawa” podpisać rozszerzenia umowy z obecnym operatorem. Jak usłyszeliśmy, krajowy system poboru opłat wcale niekoniecznie musi opierać się o urządzenia viaBOX.

Dyrekcja zleciła analizy, które do października mają wskazać, w jaki sposób zapewnić możliwość wnoszenia opłat. W grę wchodzi np. użycie telefonu, aplikacji mobilnej, sieci internetowej, zczytywanych tablic rejestracyjnych itp.

Kapsch odpowiada, że jest w stanie dołączyć wszystkie te funkcjonalności do swojego systemu, jeśli takie będzie zamówienie Dyrekcji.

- Skoro tak, niech złoży najkorzystniejszą ofertę – odpowiada GDDKiA. I zapowiada ogłoszenie jednego lub więcej postępowań przetargowych na wykonawcę nowych usług, kiedy tylko znane będą wyniki analizy.

Jest jeszcze jedno wyjaśnienie tej sytuacji. - Odcinanie się od Kapscha może oznaczać, że resort infrastruktury już dziś wie, że systemu nie da się wprowadzić przed listopadem 2018 r. Nie mówi o tym, żeby nie denerwować kierowców – usłyszeliśmy w branży.

Dla Dyrekcji gra jest o tyle ryzykowna, że jeśli do 2018 r. nie znikną bramki, to będzie wpadka wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, która oficjalnie obiecała to kierowcom (początkowo już nawet w 2016 r.).

Pod nogami pali się też szefom Kapscha w Polsce. Bo powierzenie elektronicznego poboru opłat, które może przejść im koło nosa, zwiększyłoby szansę na zdobycie kontraktów przy budowie tzw. krajowego systemu zarządzania ruchem, który ma ruszyć ok. 2020 r. Jest wyceniany na – bagatela - 700 mln zł. Oba systemy mają być ze sobą kompatybilne.

Obecnie Kapsch zatrudnia w Polsce prawie 200 osób. Ale w sumie na rzecz viaTOLL pracuje kilka tysięcy osób w ponad 200 punktach obsługi klienta, przy obsłudze technicznej bramek i call center.

Kapsch stworzył dla GDDKiA maszynkę do zarabiania pieniędzy. System każdego dnia przynosi do Krajowego Funduszu Drogowego 3 mln zł czystej gotówki. Od uruchomienia lipcu 2011 r. wpływy przekroczyły 3,1 mld. Obecnie system ViaTOLL obejmuje ponad 2,6 tysiąca kilometrów dróg, a do października on zostać rozszerzony o kolejnych prawie 400 kilometrów.

>>> Polecamy: Amerykańskie drogi 20 lat temu były najlepsze na świecie, dziś popadają w ruinę