Ministerstwo Finansów z małymi problemami sprzedało długoterminowe papiery, które zaoferowało na przetargu. MF szukało nabywców na nowe dziesięciolatki oraz obligacje zapadające w kwietniu 2028 roku. Dlatego to nie był typowy przetarg. Wcześniej sprzedano zaledwie jedną pulę obligacji dziesięcioletnich tej serii, co oznaczało, że płynność we wtórnym obrocie jest bardzo niska. Kupując tą obligację inwestor musi się liczyć z tym, że w razie gdyby chciał awaryjnie wyjść z tej inwestycji, może mieć problem. Podobnie zresztą jest w przypadku drugiego typu papierów sprzedawanych na czwartkowej aukcji – obligacji zapadających w kwietniu 2028 roku.

>>> Czytaj też o reakcji rynków na aferę taśmową w Polsce: Inwestorzy stają po stronie Tuska, rentowność obligacji leci w dół

Wynik aukcji: przy podaży od 1 do 3 mld zł resort znalazł chętnych na dziesięciolatki warte 2,4 mld zł. Popyt nawet nie był zły, rzędu 3,5 mld zł. Ale ministerstwu nie udało się sprzedać ani jednej obligacji czternastoletniej.

- To była taka oferta dla koneserów – długoterminowych inwestorów pokroju funduszy emerytalnych, czy firm ubezpieczeniowych. A OFE już nie ma na rynku – mówi Arkadiusz Urbański, analityk Pekao.

Reklama

Maciej Popiel, dealer rynku długu w PKO BP wiąże umiarkowanie dobre wyniki aukcji z ostatnią decyzją Rady Polityki Pieniężnej. RPP utrzymała stopy bez zmian, ale pokazała nową projekcję inflacji, z której jasno wynika, że z niskim wzrostem cen będziemy żyć jeszcze przez jakieś dwa lata. Rada zrezygnowała nawet z comiesięcznej deklaracji, że utrzyma stopy na stabilnym poziomie co najmniej do końca września. To i prognozy niskiej inflacji teoretycznie powinny rozbudzić oczekiwania na obniżki stóp. Ale prezes NBP Marek Belka i niektórzy członkowie RPP zrobili wiele, by te nastroje schłodzić.

Czytaj też: Na tańsze kredyty jeszcze poczekamy. Pomimo niskiej inflacji RPP nie obniży stóp procentowych

- Rynek jest tym trochę rozczarowany. Niektórzy dealerzy zakładali nawet, że już w lipcu Rada obniży stopy, a cięcie we wrześniu było dla nich pewne – mówi Maciej Popiel. Efekt – część inwestorów w takich warunkach postanowiła wstrzymać się z zakupami obligacji długoterminowych, które z zasady są bardziej ryzykowne.

Arkadiusz Urbański nie wiąże jednak tego, co się stało na przetargu z polityką RPP. - Długoterminowe obligacje, takie jak te, które były sprzedawane na przetargu, są mało wrażliwe na to, co się dzieje w polityce pieniężnej – mówi Urbański.

Co więc mogło zaważyć? Choćby dobre dane z amerykańskiej gospodarki, które zwiększają prawdopodobieństwo podwyżek stóp w USA w 2015 roku. Taki scenariusz oznaczałby wycofanie kapitału z rynków wschodzących – w tym z Polski – i jego powrót za ocean. A to musiałoby się skończyć spadkiem cen polskich obligacji skarbowych.