Angela Merkel jest chyba najbardziej proamerykańskim kanclerzem Niemiec, jakiego Stany Zjednoczone mogły sobie wymarzyć. Głupio zatem (to chyba najlepsze słowo), że ich służby wywiadowcze tak desperacko próbują utrudnić jej życie.

W ubiegłym tygodniu niemiecka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie działań Centralnej Agencji Wywiadowczej CIA, która próbowała zrekrutować dwóch rządowych urzędników niskiego szczebla i o zadziwiająco niskich kompetencjach (jeden z nich przekazał tajne informacje przez Gmaila). W rezultacie Merkel zmuszona była ostro zareagować i poprosiła nawet przedstawiciela CIA w Berlinie o opuszczenie Niemiec.

>>> Polecamy: Od 2016 roku Niemcy wprowadzą opłaty za korzystanie z dróg. Zapłacą tylko obcokrajowcy

To normalne, że sojusznicy nawzajem się podsłuchują, a Stany Zjednoczone mają wiele powodów, by podsłuchiwać właśnie Niemców. To w końcu najpotężniejszy kraj Unii Europejskiej, posiadający potencjalnie interesujące Amerykanów kontakty z Rosją, Chinami oraz Iranem. Dlatego też, choć przyczyn jest więcej, trudno wyobrazić sobie, by porozumienie o nieszpiegowaniu się nawzajem, podobne do tego, które obowiązuje w relacjach USA - Wielka Brytania, mogło tu dojść do skutku.

Reklama

Wydaje się jednak, że USA mogłyby zyskać znacznie więcej na niepodsłuchiwaniu Niemiec. Bez niemieckiego wsparcia nie uda im się na przykład nakłonić niechętnych państw członkowskich UE do zaakceptowania poważnych sankcji wobec Rosji. To wsparcie jest też Amerykanom niezbędne przy negocjacjach porozumienia handlowego między USA a Unią.

Pomoc Angeli Merkel jest więc dla Stanów kluczowa. Warto zaznaczyć, że większość niemieckiego społeczeństwa sprzeciwia się dalszemu izolowaniu Rosji i jeżeli kanclerz poprze takie rozwiązanie, to musi liczyć się z utratą kapitału politycznego. Tymczasem dla socjalistów w rządzącej Niemcami koalicji ostatnie doniesienia o działaniach CIA potwierdzają, że Stanom Zjednoczonym nie można ufać w kwestii ochrony danych i prywatności, w związku z czym umowa handlowa nie powinna dojść do skutku. Merkel pozostaje jedną z najbardziej zagorzałych orędowniczek TTIP, ale CIA znowu rzuca jej kłody pod nogi. Sytuacja wygląda podobnie w sprawie niemieckiej zgody na zwiększenie liczebności wojsk NATO w Polsce i krajach bałtyckich.

USA dostały już jedno wyraźne ostrzeżenie. W zeszłym roku Niemców zszokowały doniesienia o tym, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego NSA działała w ich kraju z większym natężeniem niż gdziekolwiek indziej w Europie. Październik 2013 r. przyniósł też informacje o tym, że posunęła się ona do podsłuchiwania telefonu komórkowego samej kanclerz Merkel, co spowodowało jeszcze większe oburzenie.

Niemcy pamiętają czasy nazistowskie i terroru Stasi w komunistycznej NRD, są więc wyjątkowo wyczuleni na wszelkie próby łamania prywatności przez organy państwowe. Prezydent Barack Obama obiecał w styczniu, że USA nie będą już tak intensywnie podsłuchiwać swoich sojuszników i zaznaczył, że będzie to miało miejsce tylko w wyjątkowych okolicznościach. Zdaje się jednak, że nikt nie poinformował o tym CIA.

USA nie mogą pozwalać, by niekompetencja służb wywiadowczych zagrażała ich interesom gospodarczym i politycznym. CIA oraz NSA na pewno nie przestaną podsłuchiwać same z siebie, Obama musi zatem sam zadbać o to, by tym razem wiadomość do nich dotarła. Jakiekolwiek informacje udało się im pozyskać dzięki dwóm złapanym urzędnikom, na pewno nie były one warte swej ceny.

>>> Czytaj też: MSZ Niemiec: wydalenie agenta CIA było nieuniknione