Premier szykuje się do wyjazdu. Razem z nim uda się tam Elżbieta Bieńkowska. Ma szanse na jedną z dwóch tek: albo jednolity rynek, albo wiceszefostwo Komisji z inną teką, np. polityka regionalna. Każdy z tych wariantów oznaczałby dla Polski sukces. Tym bardziej że – jak wynika z naszych informacji – nowy szef Komisji chce zwiększyć kompetencje swoich zastępców. Mieliby oni koordynować prace kilku komisarzy działających w podobnych dziedzinach. W przypadku Bieńkowskiej jako komisarz ds. wspólnego rynku byłaby to m.in. energetyka.

– Tusk, wysyłając Bieńkowską do Brukseli, upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Zwiększył szanse na to, że dostaniemy dobrą tekę (Juncker zmuszany przez Parlament Europejski stawia na parytety), z drugiej strony usunął ją z rządu, w którym z Ewą Kopacz nie wytrzymałaby ani minuty – mówi osoba z PO. Jeśli decyzja Junckera będzie po myśli Tuska, odchodzący premier wzmocni na odchodne swoją pozycję w partii.

Równolegle rośnie rola prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Samolot nadal leci, ale teraz to prezydent przejmuje stery – mówi jeden z byłych liczących się polityków Platformy. W tej chwili w grę wchodzą dwa scenariusze.

>>> Polecamy też: Rząd przyjął wstępny projekt budżetu na rok 2015

Reklama

Scenariusz prezydencki

Czyli uzyskanie jak największego wpływu na proces zmiany lidera w PO. By go przeprowadzić, prezydent nie musi robić nic. Wystarczy czekać. – W weekend układ sił był jak pięć do jednego na korzyść Tuska. Dziś jest pół na pół – mówi jeden z członków rządu. Na taką zmianę balansu sił liczy Komorowski. – Prezydent przeprowadzi konsultacje z partiami koalicyjnymi w sprawie kandydata na nowego premiera, gdy premier złoży dymisję – deklaruje prezydencki minister Olgierd Dziekoński.

W takiej sytuacji pozycja premiera Donalda Tuska będzie dużo słabsza niż obecnie, gdy pełni urząd. Co przełoży się na jego siłę w forsowaniu własnego kandydata. Widzą to zarówno premier, jak i jego otoczenie. Do tego dochodzi drugi warunek, prezydent ma desygnować kandydata, który zapewni stabilną większość rządową. Za tym stwierdzeniem kryje się zastrzeżenie, że nie musi koalicyjnego kandydata przyjąć.

A wszystko wskazuje, że będzie nim Ewa Kopacz, którą na to stanowisko wczoraj rekomendował zarząd PO. – Premier nawet nie ma za bardzo wyboru. Do tej pory on jest szefem PO, a jako jej lider został premierem. Gdy on odjedzie, w naturalny sposób stery powinna przejąć jego zastępczyni – mówi osoba z zaplecza rządu. Nie ma pewności, że tak się stanie. W PO rośnie opór wobec tej kandydatury. Poza premierem marszałek Sejmu popierają Cezary Grabarczyk i jego stronnicy.

Przeciw jest Grzegorz Schetyna, który chce odbudować swoją pozycję. – Dzwoni do swoich ludzi i swoich byłych ludzi – mówi osoba z otoczenia PO. Schetyna chce doprowadzić do wyborów w PO, by członkowie partii wyłonili nowego przewodniczącego. Statut PO – co widać po pozycji Tuska – daje szefowi partii bardzo silną pozycję. I jak podkreśla Schetyna, mandat przewodniczącego PO pochodzący z bezpośrednich wyborów wśród członków partii jest dużo silniejszy niż pierwszego zastępcy przewodniczącego, którego wybiera rada krajowa partii.

Jeśli Schetyna wygra wybory w PO, premierostwo będzie dla niego w zasięgu ręki. Na ile to możliwe, zależy od tego kto będzie jego kontrkandydatem. Czy np. Ewa Kopacz z namaszczeniem premiera Donalda Tuska, może Radosław Sikorski lub któryś z polityków PO mogący pogodzić różne frakcje, np. Bogdan Zdrojewski.
Najważniejsze jednak, że wpływ na wybór takiego scenariusza ma Bronisław Komorowski. Może się zgodzić na Ewę Kopacz pod warunkiem przeprowadzenia wyborów w PO. Jeśli pani marszałek ich nie wygra, przestanie być premierem. Może też sugerować innego kandydata, który gwarantowałaby wewnętrzny pokój w PO.

Scenariusz premiera

Czyli rządy z tylnego siedzenia. Jest on cały czas możliwy. Innym scenariuszem, który chce zrealizować premier, jest wybór Ewy Kopacz na premiera i pozostawienia jej na tym stanowisku do końca kadencji. W takim przypadku wybory na szefa partii odbyłyby się dopiero po wyborach parlamentarnych. Argument za takim wariantem jest prosty: uniknięcie wojny domowej w PO u progu prezydenckiej i parlamentarnej kampanii wyborczej.

Tusk ma szanse przeprowadzić taki scenariusz. Niewykluczone, że premier złoży dymisję w najbliższych dniach. Z kuluarowych informacji wynika, że Ewa Kopacz już prowadzi rozmowy z niektórymi ministrami o ich pozostaniu w rządzie. W takim przypadku nawet gdy Tusk wyjedzie do Brukseli, zachowałby wpływ na partię i rząd.

>>> Czytaj także: Ewa Kopacz zastąpi Donalda Tuska? Zarząd PO zarekomendował jej kandydaturę