W sierpniu br. Rosja nałożyła embargo na żywność pochodzącą ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Norwegii, Australii i Kanady. Sankcje te uderzyły m.in. w branżę rybną. Szacuje się, że w sierpniu br. eksport ryb z Norwegii do Rosji spadł o 82 proc., porównaniu z rokiem ubiegłym. Co ciekawe – jak zauważa „Bloomberg” – sytuacja ta odbiła się negatywnie na obydwu krajach. Podczas, gdy w Rosji ceny ryb poszybowały w górę nawet o 14 proc, w Norwegii łosoś jest obecnie rekordowo tani.

Okazuje się jednak, że gospodarcza wojna na linii Zachód – Rosja ma również swoich beneficjentów. Jako przykład mogą posłużyć nam Wyspy Owcze, niewielkie 50-tysięczne terytorium zależne Królestwa Danii, które – w związku z odrzuceniem wspólnotowej polityki rybołówstwa – nie jest członkiem Unii Europejskiej. Z tego właśnie powodu Wyspy Owcze nie były zobowiązane do uczestnictwa w ekonomicznej wojnie z Rosją – i skrzętnie z tej szansy skorzystały.

- Mam zobowiązania wobec moich obywateli i nie wierzę w bojkoty. One zawsze uderzają w niewłaściwe osoby – mówił Leo Holm Johannesen, autonomiczny premier Wysp Owczych w rozmowie z serwisem „Bloomberg News”.

>>> Czytaj też: Jeden z największych projektów naftowych w historii spektakularną porażką?

Reklama

Z deklaracji Johannesena najbardziej cieszą się miejscowi rybacy, którzy obecnie nie mogą opędzić się. Prezes, jednego z największych koncernów rybnych na Wyspach Owczych Regin Jacobsen przewiduje, że dzięki sankcjom rosyjskie zapotrzebowanie na jego produkty zwiększyło się nawet trzykrotnie.

Jednocześnie Jacobsen odpiera zarzuty jakoby rybacy z Wysp Owczych korzystali obecnie na nieszczęściu swoich kolegów z Norwegii i innych krajów UE - Wyspy Owcze to mały kraj, który po prostu nie wykazuje szczególnego zainteresowania polityką – podkreśla.