W styczniu w Bytomiu spłonęła laweta z siedmioma drogimi samochodami BMW X5. Do PZU trafił wniosek o wypłatę odszkodowania 40 milionów złotych. Suma była tak wysoka, gdyż samochody, należące formalnie do śląskiego dealera, miały być w rzeczywistości przeznaczone dla polskich służb specjalnych i w związku z tym zostały specjalnie wyposażone.

>>> Czytaj też: Sprawdź, kiedy ubezpieczyciel może nie wypłacić ci odszkodowania

Sprawę zbadał dyrektor biura bezpieczeństwa PZU Robert Dąbrowski. Jego wątpliwości wzbudził fakt, że tak cenne samochody były wiezione na jednej lawecie. Zauważył też błędy w pieczątkach, umieszczonych w przedstawionej PZU dokumentacji. Po jej zweryfikowaniu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych okazało się, że została sfałszowana. PZU odmówiło więc wypłacenia odszkodowania i zawiadomiło prokuraturę oraz Centralne Biuro Śledcze.

Dochodzenie wykazało, że samochody nie były przeznaczone dla służb, a spłonęły wskutek eksplozji mikroładunku wybuchowego. Śledztwo wykazało, że oszuści mogli mieć wspólników w firmie leasingowej, która ubezpieczyła samochody w PZU.

Reklama

Więcej w "Pulsie Biznesu".