Udział w strajku przeciwko polityce oszczędnościowej rządu zapowiedzieli kontrolerzy lotów z państwowej firmy Belgocontrol. Oznacza to, że na lotniskach w Brukseli, Charleroi, Liege czy w Antwerpii przez 24 godziny nie wyląduje żaden samolot, żaden też z nich nie wystartuje. Choć od kilku dni wiadomo było, że wystąpią pewne utrudnienia w związku z demonstracjami w poniedziałek, to nie spodziewano się, że będą one aż na tak dużą skalę.

Główne lotnisko w stolicy poinformowało, że odwołano 600 lotów. Niektóre linie jak Jetairfly i Thomas Cook zdecydowały się skierować swoje samoloty na lotniska zagraniczne, inne jak Brussels Airlines radzą swoim pasażerom, by zmieniali rezerwacje.

- Ubolewamy nad decyzją związkowców i teraz robimy wszystko, by uniknąć chaosu i umożliwić pasażerom zmiany lotów bez żadnych kosztów - powiedział telewizji RTBF Bernard Gustin, szef Brussels Airlines. Wieczorem w Belgii staną także pociągi. Pracownicy spółki kolejowej SNCB już dziś, także o godzinie 22. zaczynają protest.

Główna część strajku generalnego odbędzie się w poniedziałek. W Brukseli, Flandrii i Walonii spodziewany jest poważny paraliż środków komunikacji miejskiej. Bardzo ograniczona liczba osób ma pracować w szpitalach i szkołach.

Reklama

>>> Czytaj też: Przedwojenny rekord prędkości na trasie Kraków-Zakopane pobijemy dopiero po 2020 roku