Sam premier opowiada się za pozostaniem w Unii, obiecując, że uzyska od Brukseli daleko idące zmiany w warunkach brytyjskiego członkostwa.

Referendum nie jest jeszcze pewne. Aby je rozpisać, David Cameron musiałby najpierw wygrać wybory 7 maja przyszłego roku. Ale jeśli do tego dojdzie, premier zapowiada, że nie będzie zmuszał działaczy i posłów konserwatywnych do zachowania dyscypliny partyjnej i głosowania tak jak on.

Tymczasem dzisiejszy "Times" ujawnia, że grono co najmniej dziewięciorga konserwatywnych ministrów w obecnym rządzie koalicyjnym domaga się zdjęcia dyscypliny partyjnej również z nich - wbrew zasadzie jedności i kolektywnej odpowiedzialności gabinetu. "Times" przypomina, że w poprzednim referendum, w 1975 roku, zdecydował się na to ówczesny premier Harold Wilson, unikając rozłamu w rządzie, a kraj opowiedział się za pozostaniem we Wspólnym Rynku. Premier David Cameron unika dotychczas otwartej deklaracji, jak postąpi, jeśli w ciągu dwóch lat nie uda mu się uzyskać od Unii zadowalających ustępstw. Część jego obecnych ministrów, w tym szef dyplomacji Philip Hammond, zapowiada jednak, że zagłosuje wówczas za wystąpieniem.

>>> Czytaj też: Litwini wprowadzają euro z... Niemiec. Miliony banknotów potajemnie przyleciały do Wilna

Reklama