Wartość sprzedaży polskich towarów za granicę miała wzrosnąć w 2014 r. – według KUKE – o blisko 5,8 proc. To porównywalny wynik z 5,7 proc. z roku 2013. Choć warunki, w jakich przyszło działać eksporterom, były inne.
Kolejny rekord udało się osiągnąć dzięki 9-proc. wzrostowi eksportu do krajów UE, co oznacza, że polskie firmy poradziły sobie ze stagnacją w zachodniej Europie. Komisja Europejska w listopadzie szacowała, że wzrost PKB w strefie euro w ubiegłym roku to zaledwie 0,8 proc., w całej Unii 1,3 proc.
– Rzeczywiście, to sukces. Prawdopodobnie nasi eksporterzy wciąż wykorzystują słabą koniunkturę, by przejąć część rynku. Głównie dzięki temu, że tamtejsi konsumenci oglądają każde euro, zanim je wydadzą. I są bardziej skłonni kupować tańsze marki. To dotyczy nie tylko wyrobów gotowych, ale też półproduktów – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.
Ubiegły rok w naszych obrotach z zagranicą wyróżniało załamanie handlu ze Wschodem. Korporacja szacuje, że wartość sprzedaży do krajów z tego regionu spadła o 16–17 proc. To dużo, zwłaszcza gdy porównać ten wynik do prawie 8-proc. wzrostu z 2013 roku. Stracili producenci żywności, ale nie tylko – KUKE szacuje, że nawet 70-proc. spadek eksportu zanotowali sprzedawcy środków transportu.
Reklama
Ale mogło być gorzej, biorąc pod uwagę, że na Ukrainie wybuchła wojna domowa, a Rosja – w odpowiedzi na sankcje – zamknęła kilka swoich rynków dla towarów z Zachodu.
– Gdy konflikt zaczął się zaogniać, kreślono czarne scenariusze. Eksport faktycznie spadł, w przypadku Ukrainy nawet o 30 proc. Ale z drugiej strony można powiedzieć, że w warunkach wojennych, przy dużej recesji znacznej części polskich przedsiębiorców udało się utrzymać ten rynek. Przypominam też, że w 2009 roku, po wybuchu kryzysu finansowego, Rosja i Ukraina zmniejszyły u nas zakupy o blisko 40 proc. A wtedy nie było wojny, nikt nikomu nie groził sankcjami – mówi Piotr Soroczyński.
To właśnie na założeniu odbudowy handlu ze Wschodem KUKE opiera optymistyczną prognozę dla wielkości eksportu w tym roku. W sumie mamy sprzedać za granicę towar wart 174–175 mld euro, co oznacza roczny wzrost na poziomie prawie 11 proc. Według Korporacji na rynki wschodnie polskie firmy sprzedadzą o blisko 13 proc. więcej niż w 2014 roku. Wszystko przy zastrzeżeniu, że konflikt na Ukrainie wygaśnie, a sytuacja wokół Rosji zacznie się normalizować. KUKE prognozuje wzrost obrotów w handlu z rynkami wschodnimi, choć większość ekonomistów wieszczy im recesję. Według prognoz zebranych przez agencję Bloomberg rosyjska gospodarka skurczy się w tym roku o 1,8 proc. PKB, a ukraińska o 2,1 proc. PKB.
– Recesja w Rosji jest prognozowana na podstawie przewidywań niskich cen surowców energetycznych. I przy założeniu, że inwestorzy będą się nadal wycofywać z tego rynku. Po kryzysie w roku 1998 r. dość szybko wrócili na ten rynek. Przy normalizacji sytuacji dalszego odpływu kapitału z Rosji nie będzie. A po zdjęciu embarga polscy producenci żywności szybko zaczną tam sprzedawać swój towar – mówi ekonomista KUKE.
O ile prognoza dla eksportu na Wschód jest optymistyczna, o tyle szacunki KUKE dotyczące wielkości obrotów z krajami UE są raczej ostrożne. Szczególnie dotyczy to strefy euro – eksperci Korporacji szacują, że eksport na jej terytorium wzrośnie w tym roku o 10 proc. w porównaniu do 9,5 proc. w 2014 r.
Tymczasem prognozy gospodarcze dla strefy euro nie są złe. Komisja Europejska spodziewa się wzrostu na poziomie 1,1 proc. Według opublikowanych wczoraj wyliczeń firmy doradczej EY i ekspertów Oxford Economics w 2015 roku wzrost PKB w strefie euro przyspieszy do 1,2 proc. Ich zdaniem wsparciem dla Eurolandu będzie m.in. osłabienie euro, które pozytywnie wpłynie na eksport. Dla polskich firm, będących często podwykonawcami europejskich przedsiębiorstw, to byłaby dobra wiadomość. EY i Oxfrod Economics spodziewają się, że w 2015 roku eksport strefy euro wzrośnie o 3,7 proc. A oprócz konkurencyjnych cen jego motorem może być odbudowujący się popyt w USA i Wielkiej Brytanii.
Kolejnym czynnikiem, który może rozbujać europejską gospodarkę, jest tania ropa. Wczoraj za baryłkę ropy Brent płacono około 51 dolarów. Jeszcze w czerwcu 2014 r. kosztowała ona ponad 100 dolarów. Tania ropa to – według EY – większe szanse na wzrost popytu konsumpcyjnego. Piotr Soroczyński dodaje, że tańsze paliwa wprost przełożą się na spadek cen transportu, co dodatkowo zmniejszy koszty wymiany handlowej.
– Rok 2015 pod tym względem będzie szczególny. Zmieni się struktura kosztów w firmach, nośniki energii będą miały w niej mniejsze znaczenie. To może być mocnym impulsem do zwiększenia aktywności europejskich firm, a polskie mogą na tym dodatkowo skorzystać. Ale nie na tyle, by oczekiwać jakiegoś wyraźnego zwiększenia dynamiki eksportu na tych kierunkach – dodaje ekonomista KUKE.

>>> Czytaj więcej: Chadam: Polska może stać się gazowym hubem w Europie Środkowej i Wschodniej

Eksport będzie nam obniżał dynamikę PKB

Rozmowa z Martą Petką-Zagajewską, ekonomistką z Raiffeisen Polbanku

Jaka jest dziś rola eksportu w kreowaniu wzrostu gospodarczego?
Zarówno w trzecim, jak i prawdopodobnie w czwartym kwartale 2014 r. eksport obniżał dynamikę wzrostu PKB. Zapewne ten ujemny wkład – rzędu 1 pkt proc. – był w całym ubiegłym roku.
Skoro eksport rósł, to powinien być czynnikiem wspierającym wzrost gospodarczy.
To nie jest do końca tak. Do wyliczeń bierze się też pod uwagę, jak w tym samym czasie zachowywał się import. Tak długo jak eksport będzie rósł nam szybciej niż import, będziemy mieli do czynienia z pozytywnym wpływem handlu zagranicznego na kondycję gospodarki. Akurat w 2014 r., przy dość stabilnym imporcie rosnącym o 7–9 proc. w każdym kwartale, eksport rósł wolniej. Inaczej mówiąc: żeby eksport dokładał się do dynamiki PKB, musimy bardziej zaspokajać zagraniczny popyt dobrami wytworzonymi u siebie niż swój własny towarami kupionymi za granicą.
Czy ujemny wkład eksportu do PKB oznacza, że eksport szkodzi teraz gospodarce?
Oczywiście nie. To raczej oznacza, że eksporterzy nie rosną tak szybko jak inni. Ale trzeba podkreślić, że polska gospodarka stoi na eksporcie – np. większość dużych przedsiębiorstw zatrudniających 250 osób i więcej sprzedaje za granicę. To eksporterzy najwięcej inwestują i najchętniej zwiększają zatrudnienie.
A w tym roku eksport będzie wspierał wzrost PKB czy raczej go osłabiał?
Dużo zależy od tego, czy będziemy mieli ożywienie w inwestycjach i jak duże ono będzie. Zwykle silne ożywienie inwestycyjne wiąże się ze wzrostem importu, bo znaczną część dóbr inwestycyjnych sprowadzamy z zagranicy. My zakładamy, że w tym roku kontrybucja eksportu netto do PKB będzie ujemna i wyniesie około 0,6 pkt proc. Na jedno jeszcze warto zwrócić uwagę: często w czasie kryzysu cieszyliśmy się, że nasza gospodarka tak dobrze sobie radzi, bo eksport generuje nam wzrost PKB. Ale w dużym stopniu pokazywało to wtedy słabość popytu wewnętrznego, co przekładało się na spadek importu. Teraz może być odwrotnie.
ikona lupy />
Marta Petka-Zagajewska ekonomistka Raiffeisen Polbanku / Dziennik Gazeta Prawna