I to nawet jeśli nie ma w niej błędów dotyczących rzeczywistych losów samochodu.

Uruchomione w czerwcu 2014 roku przez rząd usługi „historia pojazdu” oraz „bezpieczny autobus” cieszą się ogromną popularnością. Pierwsza pozwala sprawdzić podstawowe dane o samochodzie: jego dane techniczne, informację czy był kradziony czy informację o liczbie poprzednich właścicieli. Z kolei „bezpieczny autokar” pozwala np. rodzicom dzieci jadących na ferie sprawdzić online dane techniczne czy informacje o polisie OC autokaru. Obie usługi internetowe kosztowały łącznie ok. 1 mln złotych – 700 tys. zł za „historię pojazdu” i 300 tys. za „bezpieczny autobus”.

Jak wynika z danych, jakie uzyskaliśmy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w okresie 23 czerwca 2014 r. do 26 stycznia 2015 r. witryna www.historiapojazdu.gov.pl odnotowała prawie 7,8 mln odsłon. Za jej pośrednictwem sprawdzono dokładnie 856 632 pojazdy. Z kolei stronę www.bezpiecznyautobus.gov.pl odwiedzono ponad 913 tys. razy, co przełożyło się na sprawdzenie danych powyżej 131 tys. autobusów, autokarów i busów (czyli większość ze wszystkich zarejestrowanych w Polsce pojazdów tego rodzaju).

Jednak wokół nowych serwisów pojawiło się sporo wątpliwości dotyczących jakości prezentowanych przez nie danych. Te pochodzą z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK), która posiada mnóstwo błędów (np. w pisowni marek i typów, do tego dochodzi nawet kilka milionów aut tzw. martwych dusz, niektóre samochody się dublują itp.). To powoduje, że kierowca chcący sprzedać swój samochód, może mieć nie lada kłopot. Przy transakcji kupcy bardzo często proszą o udowodnienie historii pojazdu właśnie za pośrednictwem rządowej strony. Jeśli np. przebieg samochodu, jego dane techniczne czy liczba potencjalnych właścicieli nie będzie się zgadzać ze stanem faktycznym, sprzedający może stracić wiarygodność w oczach potencjalnego kupca. Nie wspominając już o sytuacji, gdy ku zaskoczeniu właściciela wyskoczy komunikat, że pojazd jest kradziony. Rozbieżność w danych to często nie wina kierowcy, ale urzędników wprowadzających dane co CEPiK (np. wydziałów komunikacji).

Reklama

MSW bagatelizuje sprawę. – Otrzymaliśmy około 170 zgłoszeń dotyczących danych prezentowanych w usługach „Historia Pojazdu” i „Bezpieczny Autobus”. Zgłoszenia te dotyczyły m.in.: prezentacji danych o przeprowadzonych badaniach technicznych pojazdu, w tym danych o odczycie stanu licznika przebiegu pojazdu, o aktualnej lub historycznej liczbie właścicieli pojazdu, o aktualnej polisie OC oraz statusu pojazdu „pojazd oznaczony w ewidencji jako kradziony”. – Poprawienie nieprawidłowości w danych, które są gromadzone w centralnej ewidencji pojazdów, jest realizowane przez podmioty ustawowo zobowiązane do przekazywania tych danych do ewidencji – wyjaśnia Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.

Ale jak twierdzą nasi rozmówcy znający temat, dane MSW mogą być mocno zaniżone. – Resort otrzymuje informacje o błędach, które bezpośrednio do niego wpływają. Jeśli natomiast obywatel stwierdził, że jest błąd w danych, mógł udać się do starostwa i tam sprawę wyjaśniać. Takich przypadków resort nie odnotowuje – twierdzi nasz rozmówca. Jak dodaje, poważnym problemem jest nie tyle fakt, że w „historii pojazdu” pojawiają się błędy, które potem trzeba prostować. – Wiele podmiotów zasilających bazę danych, np. wydziały komunikacji w starostwach czy stacje diagnostyczne ociągają się w przesyłaniu i aktualizowaniu danych. Niekiedy trzeba bardzo długo czekać, aż w historii pojazdu pojawi się aktualna informacja o przebiegu samochodu. Ja sam czekałem dwa miesiące – przekonuje informator. Dopóki więc nie ma realnego legislacyjnego bata na diagnostów czy urzędników starostw, by szybciej aktualizowali dane, dopóty kierowcy – choćby najuczciwsi – mogą napotkać problemy przy sprzedaży swojego auta.

>>> Czytaj też: Wydrukuj sobie samochód w 24 godziny: Czy czeka nas motoryzacyjna rewolucja?

ikona lupy />
Struktura wiekowa parku samochodów osobowych / Media