– Polska młodzież uczy się na potęgę, ponieważ ma łatwy dostęp do bezpłatnych szkół różnego szczebla, uzupełnionych szeroką ofertą prywatnego kształcenia. Liczy, że dzięki edukacji zdobędzie pracę i lepsze zarobki. Ale inwestowanie w naukę często szybko się nie zwraca – zauważa uwagę Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Nie tylko szkoły zawodowe, średnie i wyższe uczelnie nie są w większości dostosowane do oczekiwań rynku pracy, ale i młodzi często wybierają zawody, na które nie ma popytu.

ikona lupy />
Młodzi z wykształceniem co najmniej zasadniczym, osoby w wieku 30-34 lata z wyższym / DGP
Reklama

W przeciwieństwie do młodzieży dorośli Polacy zdecydowanie rzadziej niż obywatele pozostałych państw UE uczą się w szkołach lub dokształcają w różnej formie. W ubiegłym roku w ten sposób podnosiło swoje kwalifikacje tylko 4 proc. dorosłych mieszkańców naszego kraju – niemal trzykrotnie mniej niż średnio w krajach Wspólnoty. Te niekorzystne dysproporcje utrzymują się od lat. A winni są temu m.in. przedsiębiorcy. Szczególnie ci z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, niechętnie wysyłający pracowników na szkolenia. Obawiają się oni, że po kursie pracownik może się przenieść do innej firmy, która zaoferuje lepsze warunki pracy. Albo po prostu nie mają pieniędzy na sfinansowanie dodatkowych kursów.

Janusz K. Kowalski