W mijającym tygodniu ropa potaniała w Nowym Jorku o 17 proc., co stanowi największy tygodniowy spadek od czasu interwencji w Iraku koalicji państw pod kierownictwem USA. W dół cela wszystkie surowce za wyjątkiem kawy, jako oznaka spadku zapotrzebowania na całym świecie.

‘Bez względu na to, gdzie się spojrzy, wszędzie widać krwotok. Trudno odgadnąć, gdzie znajduje się dno. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kilka bolesnych lat” – twierdzi Chip Hodge, dyrektor zarządzający MFC Global Investment Management w Bostonie.

Dostawy listopadowe spadły jeszcze w piątek na nowojorskiej giełdzie NYME o 8,89 dol. lub 10 proc. do 77,70 dol. za baryłkę. Jest to najniższy poziom od września 2007 roku. W porównaniu z rekordowym notowaniem z 11 lipca, kiedy za baryłkę żądano 147,27 dol., obecne ceny są o 47 proc. niższe.

Reklama

„Ten rynek napędzają emocje, a nie prawa popytu i podaży. Rozglądamy się za jakimś miejscem do lądowania, ale nie mam pojecie, gdzie ono jest” – skarży się Sarah Emmerson, dyrektor zarządzający Energy Security Analysis Inc, firmy konsultingowej z Massachusetts.

Indeks branżowy Standard & Poor’s Energy, na którym są notowane amerykańskie firmy paliwowe, wykonał największy tygodniowy skok w dół od 18 lat. Wśród najbardziej przecenionych spółek są Chesapeake Energy Corp., który potaniał, bo kontrakty hedżingowe nie ochronią firmy przez spadkiem cen gazu naturalnego oraz Tesoro Corp., największy przetwórca ropy na zachodnim wybrzeżu Ameryki.

W Londynie ropa Brent staniała o 8,57 proc., czyli 10 proc., do 74,09 za baryłkę, najniżej od 4 września 2007 roku. Analitycy ankietowani przez Bloomberga stawiają na dalszy spadek ropy naftowej w nowym tygodniu. Na 30 ekspertów za obniżką cen było 43 proc. głosów.

T.B., Bloomberg