Nie tylko PGZ może dziś decydować o potencjale polskiego sektora zbrojeniowego. Swoje ambicje ma również kilkanaście prywatnych firm, które pod względem innowacyjności mogą śmiało rywalizować zarówno z państwowym koncernem, jak również zagranicznymi konkurentami.

O potencjale prywatnego sektora zbrojeniowego pisze dziennik „Rzeczpospolita”. W 2014 roku 13 liderów prywatnego sektora zatrudniało już 1700 pracowników i wygenerowało przychody na poziomie 870 mln zł. To wciąż zdecydowanie mniej niż w przypadku fabryk działających w ramach Państwowej Grupy Zbrojeniowej (17,5 tys. pracowników i 5 mld zł przychodów), ale z roku na rok sektor prywatny poprawia swoją pozycję w branży.

Takie firmy jak ożarowska grupa WB Electronics, giełdowa Lubawa, AMZ Kutno czy warszawski Siltec produkują dziś sprzęt wojskowy przeznaczony na krajowy rynek, jak również licencjonują swoje produkty sojusznikom z USA i Europy.

Jak podkreśla „Rzeczpospolita”, prywatni liderzy narzekają jednak na współpracę z Polską Grupą Zbrojeniową oraz Ministerstwem Obrony Narodowej, które wciąż faworyzuje państwowe spółki.

- Przyznam, że liczyliśmy na wsparcie państwa przy rozwoju bezpilotowców, ale wygląda na to, że polityka zmierza raczej do przejmowania przez państwowy przemysł zagranicznych importowanych rozwiązań – narzeka Piotr Wojciechowski, prezes WB Electronics w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Reklama

Ogłoszony przez MON przetarg na dostawy bezzałogowców to tylko jeden z przykładów braku zaufania administracji państwowej do liderów prywatnego sektora zbrojeniowego. Eksperci podkreślają, że udział prywatnych firm w realizacji zbrojeniowych kontraktów w wartym 140 mld zł planie modernizacji armii mógłby być i powinien być zdecydowanie większy, a Polska Grupa Zbrojeniowa na takiej współpracy mogłaby jedynie zyskać.

>>> Czytaj więcej w "Rzeczpospolitej"