Kradzione samochody legalizuje się w okupowanej Ukrainie
Dziennik "Izwiestia", który opisał proceder, twierdzi – opierając się na relacji anonimowego rosyjskiego eksperta rynku motoryzacyjnego – że cały szlak przerzutowy jest dobrze ugruntowany.
Samochody skradzione na terenie Unii Europejskiej najpierw trafiają na Ukrainę. Następnie przestępcy – często zajmujący się również przemytem narkotyków – transportują je na teren okupowanych przez Rosję obwodów ługańskiego i donieckiego. A tam obowiązują uproszczone procedury rejestracji pojazdów.
– Ponieważ można tam bez żadnych formalności celnych przepisać samochód z ukraińskimi papierami na siebie i wprowadzić go do rosyjskiego rejestru, przemytnicy zazwyczaj nie mają z tym żadnych problemów – mówi dziennikowi ekspert. Dodaje, że rejestracji dokonuje się najczęściej na tzw. "słupa", czyli osobę z "czystą kartoteką".
Gdy auto widnieje już w rosyjskim systemie, przewozi się je do Rostowa nad Donem i ponownie rejestruje – tym razem na "prawdziwego" obywatela Rosji. – W papierach będzie to wyglądało jak pierwsza rejestracja i jeden właściciel. Po zagranicznej historii auta nie będzie śladu – podkreślił rozmówca "Izwiestii".
Właściciele kradzionych aut mogą spać spokojnie. "Współpraca z Interpolem nie istnieje"
Ekspert stwierdził, że kradzione auta formalnie nie mają przerabianych numerów i bez problemu przechodzą wszystkie coroczne przeglądy techniczne. Zapewniał, że Rosjanie mogą nimi jeździć "bez problemów" tak długo, jak pojazd nie trafi do międzynarodowej bazy poszukiwanych aut. Jeśli Interpol wskaże, że został skradziony, to do rosyjskich służb trafi stosowne zawiadomienie i będą musiały zareagować. Samochód zostanie wówczas zarekwirowany i odstawiony na parking policyjny. Ryzyko pojawia się też przy wyjeździe takim pojazdem za granicę – tam może zostać po prostu skonfiskowany.
Jednak – na szczęście dla rosyjskich posiadaczy kradzionych aut – od początku inwazji na Ukrainę w 2022 r. współpraca Rosji z Interpolem jest mocno ograniczona. – W praktyce niemal nie istnieje – mówi wprost "Izwiestii' emerytowany oficer policji Walentin Stanowow, ekspert od przestępczości zorganizowanej.
– Teraz rosyjska baza skradzionych samochodów z Europy jest aktualizowana nieregularnie i nie spływają do niej dane ze wszystkich państw UE. Na przykład Polska, Estonia, Łotwa i Litwa faktycznie zerwały współpracę z rosyjskimi organami ścigania – tłumaczył.
Dodał, że ogromna liczba kradzionych aut zacznie "świecić w systemie" dopiero wtedy, gdy Rosji uda się odbudować kontakty z zagranicą poprzez Interpol. – To oznacza, że setki osób, które kupiły samochody z szemraną przeszłością, mogą zostać zarówno bez pojazdu, jak i bez pieniędzy oddanych oszustom – ostrzegł Stanowow.