Premier David Cameron podobnie jak każdy polityk znajdujący się „w jego butach” od czasów Tony’ego Blaira uczynił rozwiązanie tego problemu głównym celem polityki społecznej. – Wielka Brytania ma najmniejszą społeczną mobilność wśród krajów rozwiniętego świata – powiedział premier. - Ludzie nie są w stanie przedostać się z nizin społecznych na szczyt, a nawet przebyć połowy tej drogi, tylko z powodu swojego pochodzenia – dodał.

Zapewnienie społecznej sprawiedliwości to nie jest proste zadanie. Niektórzy teoretycy twierdzą, że potrzeba zwiększenia brytyjskiego PKB o 4 proc., by kraj mógł poprawić własną społeczną mobilność. Ale osoby zajmujące się bliżej tym problemem mówią, że debaty na temat definicji i danych związanych z nierównościami pozostawiają więcej wątpliwości, niż sugerowałyby popularne opinie. To sprawia, że politycznym liderom trudno dostosować się do popularnych, lansowanych opinii.

Pierwotny konsensus na temat niskiej mobilności społecznej w Wielkiej Brytanii oraz tego, że sytuacja pogarsza się, wyrosła z badań przeprowadzonych na początku poprzedniej dekady. W badaniu tym porównano dwie grupy dzieci: jedną urodzoną w 1958 roku, oraz drugą, urodzoną w 1970. Finansowane przez charytatywną organizację Sutton Trust badania miały za zadanie wskazać zależności pomiędzy mobilnością społeczną a edukacją. Uczeni odkryli natomiast, że dochody dorosłych z drugiej grupy w większy stopniu odzwierciedlają sytuację ich rodzin, niż miało to miejsce w przypadku osób ze „starszej” grupy. Autorzy twierdzili, że ten widoczny spadek w zmienności dochodów był związany z rozszerzającym się zjawiskiem wzrostu nierówności w Wielkiej Brytanii zaobserwowanym pod koniec lat 70.

Laburzyści skarżą się, że klasowy system na Wyspach skostniał pod rządami Konserwatystów i Margaret Thatcher. Ci drudzy wskazują z kolei na polityczne przewinienia Partii Pracy w tym zakresie.

Reklama

Naukowa literatura na ten temat znacznie się rozrosła, jednak niekoniecznie dostarczyła wyjaśnienia problemu. Znawca problemu z Oksfordu John Goldthorpe twierdzi, że jest to spowodowane ubogą ilością danych wykorzystywanych do większości badań i analiz, które na równi traktują bezwzględne i względne zmiany. Absolutna mobilność odnosi się do stopnia, w jakim zarobki potomstwa różnią się od wynagrodzeń rodziców w wartościach bezwzględnych. Względna mobilność mierzy z kolei szansę, że potomstwo z różnych klas społecznych zmieni swój klasowy przydział. Obie metody są ważne, jednak jedna prowadzi do łagodzenia skutków ubóstwa, a druga do zwiększenia równości szans.

Będące kontynuacją oryginalnych badań kohort, które ustanowiły na Wyspach konsensus dotyczący niskiej mobilności społecznej, opublikowane w 2007 roku przez tych samych autorów pokazały, że niezależnie od przyczyn wcześniejszych ustaleń, wydaje się, że sytuacja przestała się pogarszać. Być może mobilność nie zwiększyła się, ale jednocześnie przestała spadać.

Biuro prasowe premiera poinformowało, że jego uwagi na temat nierówności społecznych w Wielkiej Brytanii były w dużej mierze oparte na badaniach OECD z 2010 roku, które wykorzystywały dane z różnych źródeł w celu dokonania porównań pomiędzy poszczególnymi krajami. Zawierały one pomiar stopnia, w jakim dochody synów odzwierciedlają zarobki ich ojców.

Wyniki tych badań również należy traktować ze sceptycyzmem. OECD wybrało bowiem do swoich obliczeń ograniczoną liczbę państw, z silną reprezentacją krajów skandynawskich, w których wydatki na politykę socjalną są wysokie. Bardziej problematyczne jednak to, że dane do badania zostały zebrane przez różne podmioty, a do ich analizy zostały wykorzystane różne modele metodologiczne, które czynią porównania pomiędzy krajami wątpliwymi i mogą prowadzić do zakłamanych wniosków dla Wielkiej Brytanii. Tym bardziej, że przeprowadzone przez Johna Jerrima z University of London analizy związku pomiędzy pochodzeniem, wynagrodzeniem a wskaźnikiem zatrudnienia, uwzględniające dane z ponad 30 krajów nie wykazały statystycznie istotnych różnic pomiędzy Wielką Brytanią a innymi krajami.

Natomiast inne wskaźniki na Wyspach ulegają poprawie. Na przykład odsetek dzieci o niskiej masie urodzeniowej (silnie powiązanej ze społecznym pochodzeniem) spadł. Również inne wskaźniki wskazują na poprawę sytuacji.

To jednak nie jest jeszcze powód, by przestać się martwić o ubóstwo, nierówności i niską społeczną mobilność. Nie ma wątpliwości, że zamożni, wykształceni rodzice zapewnią społeczną przewagę swoim dzieciom, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak również w USA. Jednak wskazany problem jest jednym z najbardziej złożonych w całym politycznym dyskursie. Pochodzenie oraz status finansowy rodziny jest tylko jednym ze wskaźników mobilności społecznej, zresztą o bardzo ograniczonym wpływie. Czynniki takie jak genetyka, otoczenie społeczne, odżywianie i inne demograficzne zmienne również mogą odgrywać decydującą rolę.

Treść całej opinii w oryginalnej wersji można znaleźć tutaj.

>>> Polecamy: Najpotężniejszy naftowy kraj świata w tarapatach. Aktywa finansowe mogą wyczerpać się za 5 lat