"Wczoraj kurs eurozłotego rósł cały dzień, aż została przełamana granica 3,80 zł i w obecnej sytuacji nie sposób wykluczać dalszej deprecjacji polskiej waluty. Złotemu nie pomogła wczoraj ani zdecydowana akcja węgierskiego banku centralnego, który podwyższył stopy o 300 pb, ani uspokajające komentarze prezesa NBP, który powiedział, że deprecjacja złotego nie wynika z fundamentów" - powiedział ekonomista banku Raiffeisen, Marcin Grotek.

W jego ocenie pomimo spadku kosztów finansowania na rynkach międzybankowych sentyment do ryzykowanych aktywów pozostaje chwiejny. Rynki wschodzące są nadal traktowane są pod tym względem po macoszemu, a lista krajów, które mogą mieć potencjalne trudności zdaje się coraz bardziej wydłużać.

"Po Węgrach, Ukrainie czy Turcji inwestorzy z niepokojem patrzą również na kraje Ameryki Łacińskiej. Obecnie wyprzedawane są waluty chyba wszystkich rynków wschodzących i nie ma co oczekiwać, żeby Polska była tu wyjątkiem. Kryzys, który rozpoczął się w gospodarkach rozwiniętych stał się kryzysem rynków rozwijających się" - ostrzega Grotek.

Analityk Raiffeisen dodaje, że na fali wyprzedaży aktywów na rynkach wschodzących zyskuje dolar, jen oraz frank. W krótkim terminie dla eurodolara ważnym poziomem wydaje się 1,2730 i na razie powstrzymuje on dalszą deprecjację amerykańskiej waluty. Grotek uważa, że przebicie się kursu poniżej niego otworzy drogę do dalszej aprecjacji dolara w kierunku 1,24.

Reklama

W czwartek o godz. 09:14 za euro płacono 3,8103, a za dolara 2,9723 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,2819.

W środę ok. godz. 16:30 za jedno euro płacono średnio 3,7644 zł, a za dolara 2,9274 zł. Kurs euro/dolar 1,2857.

W środę ok. godz. 09:10 za euro płacono 3,5826, a za dolara 2,6803 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,3370.

T.B.,(ISB)