Z danych BIG InfoMonitor wynika, że 39 proc. zadłużonych gapowiczów to osoby w wieku 31-40 lat. 21 proc. to przedstawiciele grupy wiekowej 51-65 lat. Młodzi miłośnicy (przed 30-tką) jazdy bez biletu stanowią tylko 16 proc. zadłużonych. Ich średnia kwota zobowiązania wynosi 480 zł. Z kolei gapowicze między 31 i 50 rokiem życia są już winni ok. 767 zł. Średnia wartość nieuregulowanych „opłat dodatkowych” to 722 zł.

Zdecydowaną większość gapowiczów stanowią mężczyźni. Zaledwie jedna piąta z nich to przedstawicieli płci pięknej. Okazuje się jednak, że to właśnie kobieta jest rekordzistką, jeśli chodzi o wysokość zadłużenia z tytułu jazdy bez biletu – 41-latka ma do zapłaty aż 58,2 tys. zł. Drugie miejsce w niechlubnym zestawieniu zajmuje 40-letni mężczyzna z długiem o wartości 28 tys. zł, a kolejne 21- i 23-latek z karami na koncie przekraczającymi 20 tys. zł.

Na koniec lutego wartość kar z tytułu jazdy bez biletu wyniosła w BIG InfoMonitor 27,6 mln zł. W ciągu roku kwota ta wzrosła o 2 mln zł, a liczba dłużników zwiększyła się o 6 tys., do 38,3 tys. osób.

>>> Czytaj też: 17 polskich miast, 5 mld zł. Cel? Budowa transportowych hubów

Reklama

Ile kosztuje jazda na gapę?

Kary za jazdę bez biletu różnią się w zależności od przepisów w transporcie miejskim danego miasta i regulaminów przewoźników. W Warszawie taka „opłata dodatkowa” to 38-krotność ceny normalnego biletu przesiadkowego, czyli 266 zł. W Krakowie i Częstochowie kara sięga 240 zł, przy czym w tym ostatnim mieście odpowiada 80-krotności ceny normalnego biletu. W Kolejach Śląskich obowiązuje stawka 190 zł, a w PKP Intercity - aż 650 zł. Jeśli uregulujemy należności od razu w pociągu, kara wyniesie jednak tylko 130 zł, a w przypadku zapłaty w ciągu 7 dni od zdarzenia - 162,5 zł.

Przecięty polski gapowicz wpisany do rejestru dłużników liczy na to, że kara za jazdę bez biletu przedawni się po roku i będzie mógł o niej zapomnieć. Tymczasem mimo przedawnienia w rejestrze dłużników może tkwić z tego powodu nawet 10 lat.

Nie liczmy na przedawnienie długu

„Jeśli potencjalni gapowicze przejęliby się zawczasu informacją o wysokości kar za jazdę bez biletu, z pewnością nie poszukiwaliby później na internetowych forach cudownych sposobów na uniknięcie „opłaty dodatkowej”, m.in. poprzez odkupienie zużytego biletu. Nie pocieszaliby się tym, że opłata za jazdę na gapę przedawnia się po roku, o czym traktują setki tekstów i opinii prawnych zamieszczonych w internecie. W ostateczności nie odgrywaliby się na swoich „prześladowcach”, zamieszczając w sieci zdjęcia kontrolerów „przestrzegające” przed nimi innych pasażerów, do czego uciekają się co bardziej krewcy gapowicze” – czytamy w raporcie BIG InfoMonitor.

Jak tłumaczą eksperci, przedawnienie oznacza jedynie, że wierzyciel, czyli firma transportowa lub windykacyjna, który przejął zaległość, nie może dochodzić należnej płatności na drodze sądowej. Wysłanie pozwu sądowego po ponad roku od zdarzenia naraża wierzyciela na porażkę, gdy sprawa znajdzie się na wokandzie. Sam dług wciąż jednak istnieje, a niezapłaconą kwotę wraz z odsetkami i danymi dłużnika wierzyciel ma prawo wpisać do Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor i utrzymywać ją tam, aż dłużnik nie spłaci całej sumy. Jeśli nasze nazwisko widnieje na liście dłużników, możemy mieć problemy z uzyskaniem chociażby kredytu czy pożyczki, a nawet z wykupieniem telefonu na abonament czy podpisaniem umowy na internet czy kablówkę. Może się to też okazać problemem dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, jeśli kontrahenci będą chcieli sprowadzić PESEL właściciela.

>>> Czytaj też: Drogowy eksperyment w Warszawie. Znamy harmonogram zmian w ścisłym centrum