Komisja Europejska nie zaakceptuje chętnych do zakupu stoczni Szczecin i Gdynia, którzy chcieliby koncentrować się tylko na budowaniu statków - powiedział w czwartek dziennikarzom przedstawiciel KE Herbert Ungerer. W dodatku zdaniem przedstawiciela KE, "raczej nie da się uniknąć" zwrotu pomocy publicznej udzielonej stoczniom.

KE: stocznia to nie tylko statki

"Bardzo nam zależy na stworzeniu nowych miejsc pracy. Wydaje się więc konieczne rozpoczęcie nowych rodzajów działalności. Nie wykluczamy oczywiście działalności stoczniowej" - powiedział Ungerer z dyrekcji generalnej ds. konkurencji KE.

Ungerer zapewnił, że KE stosuje takie same zasady wobec polskich stoczni, jak w przypadku zakładów w Hiszpanii, Grecji, na Malcie czy w Niemczech. Ocenił, że przemysł stoczniowy w naszym kraju wymaga "pewnej transformacji". "Od 2002 roku polski rząd +wpompował+ w ten sektor ponad 3,5 mld euro" - powiedział.

Reklama

"Prowadzimy bardzo długie, intensywne negocjacje ze stroną polską, która przede wszystkim domaga się utrzymania miejsc pracy w stoczniach" - powiedział Ungerer.

Natomiast wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik wyraża swoje zdumienie. "Nie rozumiem takiego stanowiska. Nie mogę ograniczać komukolwiek udziału w przetargu na sprzedaż poszczególnych aktywów stoczni, skoro ma on być otwarty i przejrzysty" - powiedział w czwartek PAP Gawlik.

Wiceminister poinformował, że polskimi stoczniami interesują się arabscy inwestorzy. "Pytanie, na ile tak poważni inwestorzy jak arabscy, będą zainteresowani kupowaniem poszczególnych +rozczłonkowanych+ aktywów stoczni" - dodał.

Polskimi stoczniami jest zainteresowany ADIA - fundusz z Abu Dhabi, który dysponuje 875 mld dolarów. W lipcu tego roku fundusz wysyłał do ministerstwa skarbu list informujący o zainteresowaniu stoczniami w Gdańsku i Szczecinie, jednak potem nie składał oferty. Komentując te informacje wiceminister Gawlik mówił czwartkowej "Rzeczypospolitej", że po zakwestionowaniu przez KE planów restrukturyzacji stoczni trudno sprzedawać inwestorom akcje tych zakładów. Sprzedaż byłaby bowiem obarczona skutkami potencjalnej negatywnej decyzji KE i ryzykiem zwrotu pomocy publicznej.

KE nie chce dodatkowej pomocy publicznej

Zdaniem Ungerera , złożone we wrześniu przez polski rząd plany restrukturyzacji stoczni wymagałyby dodatkowej pomocy publicznej w wysokości 2,5 mld zł. "+Wpompowanie+ kolejnych ogromnych kwot jest dla nas nie do zaakceptowania" - podkreślił.

I przypomniał, że w poniedziałek KE przesłała list do polskiego rządu w sprawie stoczni, zawierający "jasne warunki". "Teraz wszystko w rękach polskiego rządu, piłka jest po jego stronie" - powiedział.

"Naszym celem jest jak najszybsze stworzenie nowych możliwości dla pracowników obecnie zatrudnionych w stoczniach. Sądzimy, że powinno to nastąpić poprzez sprzedaż aktywów, a następnie zaoferowanie tym, którzy kupią stocznie, możliwości ponownego zatrudnienia pracowników. Tak stało się w przypadku Hiszpanii i Grecji" - powiedział Ungerer.

Komisja Europejska wskazywała na możliwość takiej restrukturyzacji polskich stoczni jak to się odbyło z greckimi liniami lotniczymi - czyli właśnie przez sprzedaż aktywów.

KE: polski rząd nie konsultuje. MSP: są przecież stałe kontakty.

"Polski rząd zna nasze warunki. 24 godziny na dobę może się z nami konsultować. Jesteśmy w stanie wyjaśniać sytuację. Z przykrością stwierdzam, że możliwości, które oferujemy, nie są przez polski rząd wykorzystywane" - dodał przedstawiciel KE.

Według wiceministra, kontakty resortu skarbu z KE są dobre. "Jesteśmy w kontakcie z przedstawicielami Komisji Europejskiej. Wszelkie wątpliwości na bieżąco wyjaśniamy. Jeżeli Komisja czuje jakiś +niedosyt+, to ja mogę wyrazić jedynie zdziwienia" - powiedział Gawlik.

Do 3 listopada resort skarbu ma przesłać komisarz ds. konkurencji Neeli Kroes odpowiedź, czy akceptuje jej propozycję ratowania stoczni w Gdyni i Szczecinie.

KE uważa, że dotąd polski rząd nie odpowiedział jasno, czy zgadza się na zaproponowane rozwiązanie, które polega na sprzedaży majątku trwałego stoczni, spłacie długów i likwidacji stoczni, co daje szansę na zachowanie miejsc pracy w zakładach, jakie powstaną w miejsce stoczni. Brak odpowiedzi polskiego rządu sprawi, że KE podejmie decyzję o zwrocie pomocy publicznej przyznanej stoczniom, co oznacza ich upadłość.

Stocznia Gdańsk w lepszej sytuacji

Na razie negatywna decyzja nie grozi stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bowiem została już sprywatyzowana i otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa. Komisarz Kroes domaga się jednak przesłania jak najszybciej osobnego planu restrukturyzacji dla tego zakładu.

"Osobny plan restrukturyzacji dla stoczni Gdańsk prześlemy niezwłocznie do Komisji Europejskiej. Program ten nie będzie zawierał wszystkich elementów. Pomiędzy stronami (resortem skarbu a ISD Polska - PAP) nie została jeszcze ustalona wielkość pomocy publicznej" - powiedział Gawlik.

W sprawie obrony stoczni polscy związkowcy manifestowali w Brukseli. Na razie nie wygląda na to, by ta manifestacja wywarła większe wrażenie na Komisji Europejskiej.

AL, PAP