Już na początku indeksy poszły w dół, gdy drugi co do wielkości bank Ameryki Citigroup ogłosił, że zamierza zwolnić w 2009 r. 15 proc. pracowników czyli 52 tys. osób.

Było to hazardowe zagranie prezesa Vikrama Pandita, aby odzyskać dochodowość w firmie i powstrzymać spadki cen akcji, ale efekt - przynajmniej na razie – okazał się odwrotny od zamierzonego. Akcje banku straciły 5 proc.

Krok ten znamionuje problemy dręczące sektor bankowości nie tylko w USA.

Tymczasem na drugim biegunie akcje koncernu General Motors poszybowały w górę o 6 proc., gdyż w Kongresie rozpoczęła się dyskusja nad wsparciem Wielkiej Trójki (GM, Forda i Chryslera) kwotą co najmniej 25 mld dolarów. Jeżeli to nie nastąpi, to władze muszą liczyć się z kosztami nawet 200 mld dolarów.

Reklama

- Finansiści kontynuują swój bój i na pewno potrwa to jeszcze długo. Zwłaszcza, że sprawy na innych polach też mają się kiepsko - mówi Steve Goldman, strateg rynku w firmie Weeden & Co w Greenwich, stan Connecticut.

Świadczy o tym chociażby najnowszy raport oddziału Fed z Filadelfii, który pokazuje, że ekonomiści z sektora prywatnego są przekonani, iż gospodarka amerykańska tkwi w recesji już od wiosny br. i nim dojdzie do zmiany na lepsze potrwa aż 14 miesięcy.

Zaufania inwestorów nie podbudował na pewno zakończony w Waszyngtonie szczyt grupy G-20, który nie podjął żadnych konkretnych kroków w zapobieganiu katastrofie.

Nic dziwnego, że kluczowy wskaźnik Dow Jones Industrial Average spadł o 2,63 proc. do 8273,58 pkt, a Standard & Poor's 500 Index obsunął się o 2,58 proc,. do 850,75 pkt. Stracił także Nasdaq Composite Index 2,29 proc, i skurczył się do 1482,05 pkt. Zaś wskaźnik małych spółek Russel 2000 spadł o 1,14 proc. do 451,30 pkt.

Spośród wielkich koncernów, oprócz Citigroup, spadły także akcje koncernu aluminiowego Alcoa o 8,5 proc., gdy analitycy UBS obniżyli wycenę firmy, gdyż na rynku tego surowca istnieje duża niepewność.

Słabym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się spółki technologiczne, gdyż kurczą się wydatki na komputery w skali globu. Microsoft staniały więc o 0,7 proc. do 19,92 dolarów za sztukę, a firmy Apple o 0,8 proc. do 89,56 dolarów.

Pozytywnym sygnałem okazała się jednak wiadomość, że produkcja przemysłowa wzrosła w październiku o 1,3 proc., po spadku we wrześniu. Wykorzystano też większe moce produkcyjne niż zakładali analitycy. Przewidywali oni wzrost produkcji co najwyżej o 0,2 proc., a tu wyszła siurpryza ponad 1 proc. Czy można aż tak pomylić się? - pytano na Wall Street.