W czwartek republikański kandydat do Białego Domu poparł stosowaną do niedawna przez policję w Nowym Jorku praktykę znaną pod nazwą "stop-and-frisk", czyli wyrywkowego zatrzymywania na ulicy i przeszukiwania osób, które wydają się funkcjonariuszom podejrzane.

"Ja bym stosował +stop-and-frisk+. Przyczyniło się do zmniejszenia przestępczości. Robiliśmy to w Nowym Jorku i działało to niezwykle dobrze" - powiedział Trump w wywiadzie dla telewizji Fox News.

Kandydat Partii Republikańskiej (GOP) nie po raz pierwszy wyraził poparcie dla twardych metod walki z przestępczością, chociaż zwykle mówi o tym ogólnikowo. W swej kampanii wielokrotnie powtarzał, że będzie "prezydentem prawa i porządku", który położy kres chaosowi na ulicach amerykańskich miast.

W ostatnich miesiącach wiele z nich stało się widownią burzliwych protestów przeciw zabójstwom czarnoskórych mężczyzn przez policjantów. Do ostatnich demonstracji doszło w Charlotte w stanie Karolina Północna, po zastrzeleniu Keitha Lamonta Scotta.

Reklama

Eksperci kwestionują jednak skuteczność metod "stop-and-frisk". W 2013 r. sędzia sądu federalnego uznał, że procedura ta jest sprzeczna z konstytucją i sprowadza się do "pośredniego profilowania rasowego". Ze statystyk wynikało, że około 80 procent zatrzymywanych i rewidowanych na ulicach to Afroamerykanie i Latynosi.

Wybrany pod koniec 2013 r. nowy, demokratyczny burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zakazał stosowania "stop-and-frisk" i profilowania rasowego.

Praktykę wyrywkowego zatrzymywania podejrzanych na ulicach wprowadzono w Nowym Jorku w 2002 r. Od tego czasu, jak się szacuje, poddawano jej setki tysięcy osób, głównie z dzielnic zamieszkiwanych przez Afroamerykanów i Latynosów.

Od tego czasu przestępczość w Nowym Jorku spadała, ale według statystyk zmniejszała się już dużo wcześniej – od początku lat 90. W latach 1990-2001 wskaźnik zabójstw w mieście spadł o 77 procent.

Spośród zatrzymywanych i przeszukiwanych na ulicy tylko ok. 12-13 procent okazywało się przestępcami. Tymczasem metody policji potęgowały niechęć do funkcjonariuszy ze strony afroamerykańskich i latynoskich mieszkańców biednych dzielnic miasta.

Eksperci zwracają uwagę, że o natężeniu lub spadku przestępczości decyduje wiele czynników. Spadek od połowy lat 90. w USA tylko częściowo przypisuje się wprowadzeniu w życie przez ówczesnego burmistrza Nowego Jorku Rudy'ego Giulianiego polityki "zerowej tolerancji" (opierającej się na teorii rozbitej szyby), polegającej na tępieniu drobnych wykroczeń, co miałoby zapobiegać eskalacji wykroczeń poważniejszych.

Zdaniem ekspertów do zmniejszenia przestępczości przyczyniły się także zmiany demograficzne (niż), lepsza współpraca policji ze społecznościami lokalnymi i wygaśnięcie epidemii cracku, czyli odmiany kokainy stymulującej agresję.

Giuliani jest teraz jednym z głównych doradców i politycznych sojuszników Trumpa. Kandydatowi GOP zaleca także twardy kurs w polityce imigracyjnej.

Po sobotnim zamachu bombowym w Nowym Jorku Trump wezwał do profilowania podejrzanych o terroryzm, sugerując bardziej skrupulatne sprawdzanie imigrantów z krajów muzułmańskich bądź osób wyglądających na przybyszów z Bliskiego Wschodu.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)