Antydronowe korytarze nie wytrzymały zimy
Na ukraińskim froncie zima wystawiła infrastrukturę wojskową na brutalną próbę. Jednym z najbardziej nieoczekiwanych problemów okazały się antydronowe korytarze, czyli specjalne siatki rozwieszone nad drogami i punktami logistycznymi. Ich zadaniem była ochrona przed atakami z powietrza, głównie dronami kamikadze, które w ostatnich miesiącach zyskały na znaczeniu. Pomysł z początku wydawał się genialny w swojej prostocie, ale śnieg szybko zweryfikował jego skuteczność.
Z wielu regionów dochodzą sygnały, że siatki nie wytrzymują ciężaru opadów. Pod naporem śniegu struktury po prostu się zapadają, zasłaniając całe pasy ruchu i skutecznie blokując przejazd pojazdów – zarówno wojskowych, jak i cywilnych. To nie tylko utrudnia transport, ale w warunkach wojny może mieć tragiczne konsekwencje, opóźniając dostawy zaopatrzenia czy ewakuacje.
Drony wymusiły nowe rozwiązania
Pojawienie się masowo wykorzystywanych dronów na froncie zmusiło obie strony konfliktu do szukania niekonwencjonalnych sposobów obrony. Antydronowe siatki to przykład wojskowej improwizacji, która szybko przeszła do fazy masowego wdrażania. Ich główną zaletą była prostota – rozpięte nad drogą siatki miały "złapać" lub zdezorientować lecącego drona, ograniczając jego pole rażenia lub zmuszając go do uderzenia w przeszkodę zamiast celu.
Z czasem jednak okazało się, że teoria mocno odbiega od praktyki. Siatki, które miały dawać ochronę, same stały się źródłem ryzyka i dezorganizacji, szczególnie w warunkach zimowych. Gdy opady śniegu przybierają na sile, materiał nie jest w stanie utrzymać ciężaru i zaczyna się zapadać. Razem z siatkami przewracają się też słupy i wsporniki, które – jak zauważają świadkowie – często były prowizorycznie osadzone w gruncie.
Słaba odporność na ostrzał i pogodę
Nie tylko śnieg jest problemem. Eksperci zauważają, że siatki te bardzo łatwo ulegają zniszczeniu w wyniku ognia artyleryjskiego – zarówno odłamkowego, jak i zapalającego. Zniszczenie nawet jednej sekcji korytarza powoduje, że cały system traci swoją funkcjonalność. Co więcej, odbudowa takich fragmentów wymaga obecności ludzi na otwartej przestrzeni – a to, w warunkach frontowych, jest skrajnie niebezpieczne i czasochłonne.
Regularna konserwacja tych instalacji jest więc kosztowna i logistycznie trudna, a każda awaria może oznaczać chwilowe wyłączenie ważnej trasy z użytku. Zamiast szybkiego i bezpiecznego przejazdu, mamy więc sytuację, w której transport musi lawirować między zwisającymi metalowymi siatkami i przewróconymi słupami.
Dron w siatce to też wyzwanie
Z punktu widzenia operatorów dronów, takie korytarze stanowią pewne utrudnienie, ale nie blokadę. Samo trafienie w cel znajdujący się pod siatką wymaga wysokiego poziomu umiejętności dron musi wlecieć w wąskie przestrzenie, ominąć przeszkody i trafić idealnie w punkt. To trudne, ale nie niemożliwe, szczególnie przy dobrze wyszkolonych operatorach i zaawansowanym sprzęcie.
Nie oznacza to jednak, że korytarze są bezużyteczne – potrafią zmniejszyć skuteczność dronów i zniechęcić mniej doświadczonych operatorów. Problem w tym, że cena ich utrzymania – zarówno finansowa, jak i logistyczna – rośnie szybko. Zima pokazała, że bez solidnej konstrukcji i przemyślanego montażu, siatki mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeśli ukraińska armia chce dalej korzystać z tej formy ochrony, musi szybko przemyśleć, jak dostosować ją do realnych warunków, nie tylko walki, ale też pogody.