"Kto jest za to odpowiedzialny? W żadnym razie nie jest to opozycja, ponieważ do zrzucania bomb potrzebne są samoloty. Albo są to Syryjczycy - czyli reżim prezydenta Baszara el-Asada, albo Rosjanie - powiedział Ayrault na konferencji prasowej w Paryżu.

Dodał, że jest to "jeszcze jedna demonstracja horroru tej wojny, która toczy się przeciwko syryjskiemu narodowi i której nie możemy zaakceptować".

Wcześniej w czwartek Moskwa zaprzeczyła, jakoby miała coś wspólnego z tymi nalotami. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa oświadczyła, że rosyjskie lotnictwo "nie ma nic wspólnego" ze środowymi nalotami na szkoły w mieście Has.

Według UNICEF-u (Fundusz Narodów Zjednoczonych Pomocy Dzieciom), w nalotach w Idlibie zginęło 22 dzieci i sześcioro nauczycieli, ale organizacja ta nie podała, kto naloty przeprowadził. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało, że w atakach lotniczych przeprowadzonych w Has zginęło w środę co najmniej 26 osób, w większości dzieci, i zniszczonych zostało wiele domów i dwie szkoły.

Reklama

Prowincja Idlib znajduje się w północno-zachodniej Syrii, w pobliżu Aleppo i jest kontrolowana jest przez rebeliantów walczących z reżimem Asada wspieranego przez Rosję, która przysłała do Syrii 30 września swoje samoloty. Moskwa zaprzecza jednak, by bombardowały one "cele cywilne".

Ayrault, pytany o ostatni raport ONZ oskarżający reżim w Damaszku o przeprowadzenie ataku bronią chemiczną w miejscowości Kaminas (Qmenas) w tej samej prowincji Idlib w marcu 2015 roku, powtórzył, że Francja chce w tej sprawie uchwalenia rezolucji potępiającej i nakładającej sankcje na tych, którzy broni tej użyli. Nie wskazał jednak, kiedy taka rezolucja mogła by zostać przedstawiona.

"Nie watpię, że dużo krajów w Radzie Bezpieczeństwa, czy to stałych, czy nie, będzie gotowych poprzeć taką rezolucję - oświadczył Ayrault. - Francja chce, aby żaden z krajów nie skorzystał z prawa weta".

Eksperci ONZ w raporcie przesłanym w zeszłym tygodniu Radzie Bezpieczeństwa stwierdzili, że syryjska armia rządowa użyła w marcu 2015 roku broni chemicznej w rejonie Kaminas. We wcześniejszych raportach ONZ oskarżyła reżim syryjski o dokonanie dwóch innych ataków z użyciem broni chemicznej oraz jednego, którego mieli dokonać bojownicy tzw. Państwa Islamskiego (IS). Ostatni raport stwierdza jednak, że nie znaleziono wystarczających dowodów na potwierdzenie, że obu ataków dokonała armia rządowa.

Raport może stać się powodem kolejnej konfrontacji na forum Rady Bezpieczeństwa między popierającymi reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada Rosją i Chinami a Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Francją. Rosja pięciokrotnie już od początku konfliktu syryjskiego korzystała ze prawa weta w RB.

Przedstawiciel Rosji oświadczył już, że ostatni raport nie może być podstawą do zastosowania sankcji wobec rządu w Damaszku. (PAP)

klm/ kar/