"Platformy działające w tym obszarze to ważni gracze we współczesnej gospodarce, którzy tworzą innowacje, przyciągają przedsięwzięcia i skupiają inwestycje" - podkreśliła badaczka. Dodała też, że z roku na rok rośnie liczba ich użytkowników. "W komunikatach formułowanych przez firmy takie, jak Airbnb gospodarka współdzielenia prowadzi do większej równości w gospodarce, zwiększa dostęp do usług, obniżając jednocześnie ceny dostępu do nich i zmniejsza marnotrawstwo" - zaznaczyła.

Podkreśliła, że sharing economy ma jednak wady. "Chodzi o nieprzewidziane skutki związane z platformami gospodarki współdzielonej. Dają one rozmaite efekty dyskryminacyjne - np. +karzą uczestników+, którzy nie są wystarczająco zdyscyplinowani" - zaznaczyła. Jako przykład podała serwis Uber. "Ma on bardzo dużo władzy nad kierowcą. Może np. dezaktywować jego profil w dowolnym momencie, bo np. został źle oceniony przez klienta. A przecież przyczyną negatywnej oceny mogło być wiele czynników niezależnych od kierowcy np. to, że stał w korkach" - wskazała.

Innym przykładem, który podała, jest platforma Airbnb, która w Nowym Jorku i San Francisco spowodowała wzrost cen wynajmu mieszkań. "W San Francisco właściciele mieszkań stanowią ok. 30 proc. ludności tego miasta. Ceny wynajmu są wywindowane do astronomicznych poziomów. Problem mieszkaniowy jest więc ogromny. Aby związać koniec z końcem, wielu mieszkańców decyduje się na wynajem krótkookresowy, np. przez Airbnb" - podkreśliła Mikołajewska-Zając. Dodała, że w dłuższej perspektywie pogarsza to sytuację na rynku. "Dodatkowo Airbnb systematycznie omijało regulacje związane z prowadzeniem działalności hotelarskiej i wynajmem lokatorskim" - zaznaczyła.

Z badań wynika, że "niedoskonałości jest więcej". Jak zaznaczyła badaczka, wątpliwości budzą również systemy oceny wiarygodności. "Platformy rzadko dają nam wytyczne, w jaki sposób mamy oceniać partnerów wymian, np. gości i gospodarzy w Airbnb. Czasem przyznając komuś trzy czy pięć gwiazdek w Uberze, nie do końca wiemy, co to oznacza i jakie może mieć konsekwencje" - oceniła.

Reklama

"W Airbnb zdarza się, że właściciele tuszują przypadki zdemolowania mieszkania, ponieważ sami ryzykują utratę cyfrowej reputacji" – wyjaśnia Mikołajewska-Zając. "Z kolei wyraźna przewaga recenzji pozytywnych w Couchsurfingu wynika natomiast głównie z tego, że chcemy +odpłacić się+ pozytywną recenzją za darmową gościnę. W efekcie wiele problematycznych sytuacji nigdy nie ujrzy światła dziennego" – oceniła ekspertka.

Jak podkreśliła, międzynarodowi badacze coraz częściej zwracają uwagę, że platformy w rodzaju Ubera "obniżają pozycję pracownika", uzależniając go jeszcze bardziej od wielkiego pracodawcy. "Jest to szczególnie widoczne w sytuacji, gdy dla pracownika jest to podstawowe źródło dochodów, a nie praca dodatkowa" – podkreśliła Mikołajewska-Zając.

Jak podkreśliła ekspertka z Akademii Leona Koźmińskiego platformy sharingowe rosną, mimo "znaczących problemów" prawnych czy wizerunkowych. "Np. Uber w ostatnim roku miał dwukrotnie więcej przejazdów w II kwartale 2017 w porównaniu z II kwartałem 2016. Dochody korporacji zwiększyły się o 800 mln dol." - podkreśliła. Dodała, że według Brookings Institution sektor sharing economy będzie przynosił coraz większe zyski i generował 335 mld dol. do 2025. Jak obliczyło PwC, tylko w 2016 roku w Europie sektor gospodarki współdzielenia (mierzony dochodami) wzrósł o 60 proc. w porównaniu do poprzedniego roku do 27 mld euro.

"Szybkie, wyraźne wzrosty są czynnikiem, który sprawia, że uwaga obserwatorów życia gospodarczego skupia się na gospodarce współdzielenia. Ważne, by decydenci ekonomiczni byli świadomi również negatywnych cech tego modelu gospodarczego" - podkreśliła Mikołajewska-Zając.

Badania nad Couchsurfingiem i Airbnb trwały od 2014 do 2018 roku. Zostały sfinansowane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach programu Mobilność Plus oraz przez Narodowe Centrum Nauki.

Magdalena Jarco

>>> Polecamy: Apple stworzy nową generację ekranów MicroLED? Tajne laboratorium firmy w Kalifornii pracuje nad tą technologią