"Widzimy jedyną możliwą wersję - doprowadzenia do sytuacji, w której nasi dilerzy będą w stanie pracować, czyli mam na myśli rozpoczęcie działalności operacyjnej bez żadnych problemów po stronie nowego importera [Inchcape JLR Poland] i realizację spłat poprzez sprzedaż towaru, zarabianie. Wariant inny to jest wariant sprzedażowy i cały czas to zakładamy. Naszym celem jest sprzedaż działających dilerstw z dwóch powodów. Pierwszy to jest najważniejszy - jeśli my byśmy chcieli te dilerstwa sprzedać natychmiast, oznaczałoby to, że musielibyśmy wygasić tam całkowicie działalność - wiemy, czym by się to skończyło dla rynku. Drugi aspekt - grupy dilerów to jest rentowna działalność i nic nie przeszkadza, by taką działalność sprzedać do dużego podmiotu, który byłoby na to stać. Bo mówimy tu o kwotach rzędu 160-200 mln zł wartości takiej sieci dilerskiej. Znalezienie kupca na taką sieć to nie jest kwestia kilku dni. A producent [Jaguar Land Rover] oczekuje, że my jesteśmy w stanie zrobić taką transakcję w tydzień" - powiedział wiceprezes Marcin Dąbrowski podczas wideokonferencji.

"Chcemy zbudować sieć dilerską, którą będziemy w stanie zbyć lub - jeśli dojedziemy do wniosku, że rentowność takiej sieci jest zadowalająca - to być może kontynuować [działalność]. Ale na dzień dzisiejszy naszym celem jest uporządkowanie sieci dilerskiej, by mogła być celem sprzedaży" - podkreślił członek zarządu.

Wyjaśnił, że uporządkowanie polegałoby m.in. na rozdzieleniu działalności dilerskiej od działalności importerskiej. Tak prowadzone dilerstwa będzie można sprzedać, by spłacić wierzycieli spółki.

"JLR nie jest jedynym wierzycielem. Spółka ma kredyty, dostawców, dilerów. Musimy znaleźć rozwiązanie sprawiedliwe dla wszystkich. Nie możemy się zgodzić na to, czego żąda producent, by potraktować go priorytetowo, przed innymi wierzycielami" - zakończył wiceprezes.

Na początku grudnia BAH otrzymał od Jaguar Land Rover Limited wezwanie do zapłaty skierowane do spółki zależnej British Automotive Polska (BAP) kwot z tytułu dostaw samochodów: 19,64 mln euro, z tytułu dostaw części 3,18 mln funtów brytyjskich.

Wcześniej podczas konferencji prokurent Andrzej Nizio przypomniał, że w sierpniu 2018 r. Jaguar Land Rover wypowiedział BAH kontrakt importerski. Od tego czasu, w opinii BAH, "producent zamiast wygaszać współpracę, wymuszał obietnicami bez pokrycia zwiększanie sprzedaży".

Od kilku miesięcy trwały negocjacje ws zakończenia umowy importerskiej, jednak na początku grudnia JLR wystosował wezwanie do zapłaty. W opinii BAH świadczy to o "chaosie po stronie producenta" i jego "złej wierze".

Nizio wskazał, że obecnie w Polsce jest kuriozalna sytuacja, w której działa dwóch operatorów oficjalnie autoryzowanych, co szkodzi rynkowi, marce i klientom.

British Automotive Holding to do 30 listopada 2020 r. generalny importer, wyłączny przedstawiciel na Polskę oraz diler samochodów Jaguar i Land Rover. W ciągu ponad 15 lat działalności na rynku motoryzacyjnym spółka sprzedała na polskim rynku ponad 14 tys. samochodów. Spółka od 2008 r. jest notowana na rynku głównym GPW.

(ISBnews)