Wielu przedsiębiorców działających od początku polskich przemian mówi, że z takim spiętrzeniem kryzysów jak obecnie nie mieli do czynienia nigdy. Na ile analizy BGK potwierdzają te opinie?
Na początek trzeba zwrócić uwagę na to, że kryzysy, z którymi mieliśmy do czynienia i z którymi dalej się w różnym stopniu mierzymy, miały i mają charakter bardzo asymetryczny. Pandemia dotknęła oczywiście wszystkich, ale wiemy, że sektor turystyczny i gastronomiczny ucierpiały zdecydowanie bardziej niż np. sektor nowoczesnych usług dla biznesu czy przemysł. Przedsiębiorcy dotknięci lockdownami musieli całkowicie zmienić sposób funkcjonowania swoich firm, dostosować je do nowej sytuacji, by w ogóle przetrwać. Podobnie jest z wojną w Ukrainie: ona oddziałuje na łańcuchy dostaw, przez co cierpią wszyscy, ale z jej powodu największe problemy przeżywają ci, którzy prowadzili intensywną wymianę handlową ze Wschodem. Z kolei kryzys energetyczny uderzył najbardziej w przedsiębiorstwa z branż energochłonnych.
W spiętrzeniu kryzysów widać także wyraźnie, że duzi radzą sobie generalnie lepiej niż najmniejsi.
Firmy duże mają zwykle bardziej zdywersyfikowany portfel produktów, ale też odbiorców. Często mają również większe oszczędności i z uwagi na posiadane zasoby łatwiej im skorzystać z analiz i porad ekspertów. W krótkim okresie są więc w stanie poradzić sobie relatywnie lepiej niż firmy małe, w których dość szybko pojawiają się problemy płynnościowe. Ale – powtarzam – bardzo wiele zależy od sektora. Duża firma z branży energochłonnej ma dziś przed sobą gigantyczne wyzwania i zapewne będzie oczekiwała wsparcia z zewnątrz, by temu sprostać. Sytuacja jest zatem bardzo zróżnicowana w bardzo wielu wymiarach i od jej właściwego rozpoznania zależy to, jak państwo i takie jego agendy jak BGK na nią odpowiadają. Trudność polega na tym, że te odpowiedzi nie mogą być uniwersalne dla całej gospodarki czy nawet całego sektora bądź rynku, tylko powinny być odpowiednio celowane w konkretne potrzeby konkretnych podmiotów.
Problemy przedsiębiorców wynikające wprost z nawarstwienia kryzysów nakładają się na te, które już wcześniej obserwowaliśmy w polskiej gospodarce.
To prawda. Mamy w Polsce bardzo dużo firm z sektora MŚP, które powinny się rozwijać, rosnąć, a z różnych względów tego nie robią: pozostają zamknięte w swoich lokalnych rynkach. To jeden z istotnych problemów strukturalnych. Na pewno MŚP w Polsce mają mocno ograniczony dostęp do kapitału. Jako BGK staramy się na to odpowiadać, chociażby oferując szeroką gamę gwarancji ułatwiających firmom zdobywanie kredytów, czy to płynnościowych, czy inwestycyjnych. Z badania przeprowadzonego podczas ostatniej ewaluacji gwarancji de minimis wyszło nam, że luka finansowa liczona według niezrealizowanych inwestycji wynosi wśród polskich MŚP ok. 9 proc. Można ją oczywiście, liczyć bardzo różnie, ale generalnie analizy pokazują, że gdyby nie było tak dużych barier w dostępie do kapitału, to więcej polskich przedsiębiorców inwestowałoby w rozwój swych firm.
Jakie jeszcze inne zjawiska diagnozujecie?
Niewątpliwie narasta w Polsce problem sukcesji: wiele firm założonych po transformacji jest wciąż prowadzonych przez ich twórców i w praktyce nie ma następców. Dzieci są niekoniecznie zainteresowane kontynuacją biznesu, mają często inne pomysły na przyszłość. To na pewno jedno z większych wyzwań na najbliższe lata.
A czy to będą lata spokojne, czy też na horyzoncie rysują się kolejne kryzysy?
W mojej opinii powinniśmy odejść od mówienia, że oto przechodzimy z jednego kryzysu w drugi itp. My w ogóle żyjemy w czasach naznaczonych wieloma kryzysami równocześnie. Przecież pandemia wciąż wywiera na nas wpływ. Podobnie wojna. Równolegle mamy kryzys energetyczny, kryzys żywieniowy, kryzys inflacyjny...
Czy to sprawia, że zmienia się sposób wspierania przedsiębiorców i stymulowania gospodarki?
Tak – i to w sposób bardzo widoczny. Jeśli spojrzeć choćby na produkty oferowane przez BGK, to widać, że nastąpiła daleko idąca liberalizacja warunków ich przyznawania. Na przykład gwarancje de minimis stały się bezpłatne i łatwiej dostępne, zabezpieczają przy tym większą wartość kredytu. Po zwiększeniu dostępu do gwarancji Biznesmax instrument, który wcześniej trafiał do pewnych grup, stał się niezwykle popularny. Wynika to z wysokiej atrakcyjności naszych produktów, dostosowania warunków korzystania z nich do okoliczności, w jakich działają przedsiębiorcy, i zmieniających się dynamicznie potrzeb. Przez cały czas pamiętamy przy tym, że obecne kryzysy nie unieważniły wyzwań długookresowych, a niektóre nawet mocno uwypukliły.
Dobrym przykładem jest tu zapewne transformacja energetyczna.
Zdecydowanie tak. Kryzys energetyczny uświadomił nam, że bez przyspieszenia transformacji będziemy skazani na doraźne i bardzo kosztowne działania ratunkowe, a jeśli tak, to możemy zapomnieć o rozwoju. Dlatego proces odchodzenia od paliw kopalnych i zwiększania udziału odnawialnych źródeł energii jest taki ważny. Staramy się jako bank rozwoju zachęcać przedsiębiorców do inwestowania w podnoszenie efektywności energetycznej firm – co znajduje odzwierciedlenie w naszych produktach: one służą tym, którzy idą właśnie w tym kierunku. Trzeba pamiętać, że współpracujemy również z samorządami, ze szpitalami, przedsiębiorstwami ekonomii społecznej – wspierając transformację energetyczną u szerokiej gamy podmiotów. Reasumując: staramy się z jednej strony aktywnie odpowiadać na wyzwania chwili obecnej, ale z drugiej absolutnie nie zapominamy o wyzwaniach długookresowych, zwłaszcza tych, które z wielu względów stały się jeszcze bardziej aktualne, by nie rzec – palące.
A co z cyfryzacją, automatyzacją, robotyzacją, czyli z transformacją, a właściwie rewolucją technologiczną?
To wyzwanie stało się dziś być może mniej widoczne, ponieważ przykryły je niezliczone bieżące kłopoty, ale jako dział analityczny BGK doskonale zdajemy sobie sprawę, że właśnie wdrożenie najnowszych technologii może być dla wielu firm kluczem do rozwiązania największych problemów, a zarazem narzędziem do uzyskania długofalowej przewagi konkurencyjnej. Widzimy, że polscy przedsiębiorcy mają w tym obszarze sporo do nadrobienia. Zarówno wykorzystanie technologii, jak i innowacyjność są w MŚP relatywnie niskie. Z naszych badań wynika, że – owszem – jest pewna grupa firm, które są świadome tego, iż transformacja technologiczna jest nie tyle potrzebna, co konieczna. Niektóre już coś w tym obszarze zrobiły, inne zamierzają działać w tym kierunku. Ale zarazem istnieje duża grupa przedsiębiorców uważających, że generalnie to nie jest temat dla nich. Wychodzą z założenia, że rewolucja technologiczna nie obejmie ich sektora czy branży. Jest to założenie całkowicie błędne, a przez to niebezpieczne dla dalszego funkcjonowania tych firm.
Cyfryzacja objęła właściwie wszystkie dziedziny życia.
Oczywiście. I proszę zauważyć, że dotyczy to zarówno sfery komunikacji na zewnątrz – z klientem czy kontrahentami – jak i wewnętrznej organizacji. Technologia zmienia sposób funkcjonowania wielu podmiotów. Weźmy telemedycynę, która jeszcze nie tak dawno wydawała się czymś marginalnym, a nawet nie bardzo przydatnym, a w realiach pandemii szybko się upowszechniła. Musimy sobie uświadomić, że zmiana technologiczna jest dla większości firm nie tylko wielkim wyzwaniem, lecz także – a może przede wszystkim – doskonałą okazją do zrobienia czegoś, o czym się dotychczas tylko dużo mówiło. I to coś przyniesie długofalowe korzyści.
Na przykład po zamontowaniu fotowoltaiki i pompy ciepła nie będzie trzeba w kolejnym sezonie polować na drogi węgiel?
Tak, to dobry przykład.
Spora część przedsiębiorców jest jednak tak mocno zaabsorbowana walką z codziennymi wyzwaniami, że myśli tylko w krótkiej perspektywie.
My to widzimy i uważamy za istotny problem. Jako instytucja śledzimy trendy, analizujemy, co może się wydarzyć, i staramy się być zawsze o krok do przodu. Nasze narzędzia w znacznej mierze są skonstruowane tak, by zachęcać przedsiębiorców do podążania w korzystnym kierunku. Ale ostateczna decyzja zawsze zależy od samego przedsiębiorcy. To on sam musi czuć potrzebę transformacji energetycznej czy technologicznej. Jeśli uważa, że w jego firmie i sektorze transformacja jest niepotrzebna, to możemy tylko…
Uświadamiać?
Dotknął pan istotnej kwestii: szeroko pojętej edukacji ekonomicznej społeczeństwa, nie tylko przedsiębiorców. Sam BGK nie ma tutaj zbyt wielu narzędzi, ale zgadzam się w pełni, że generalnie wszyscy wspólnie – myślę tu zwłaszcza o organizacjach gospodarczych – powinniśmy w swoim najlepiej pojętym interesie popracować nad świadomością przedsiębiorców i ich pracowników. Musimy głośno mówić o tym, że ci, którzy odpowiednio szybko nie przeprowadzą koniecznych zmian, będą przegrywać walkę konkurencyjną. W swoich raportach pokazujemy czarno na białym, co trzeba robić już dziś, bo później będzie za późno. I to – znowu – znajduje odzwierciedlenie w naszych produktach, takich jak wspomniany już przeze mnie Biznesmax czy wracający właśnie do naszej oferty kredyt technologiczny, przeznaczony właśnie na innowacyjne zmiany w obszarze technologii stosowanych przez polskie firmy.
Równie istotna jest chyba świadomość szans, jakie pojawiły się w związku z tymi wszystkimi kryzysami. Sporo mówi się np. o zmianach w globalnym łańcuchu dostaw, może nawet o deglobalizacji, w tym przenoszeniu wielu aktywności z odległych zakątków globu, zwłaszcza Chin, do krajów bardziej przyjaznych Zachodowi albo wręcz do Europy, m.in. do Polski.
To zagadnienie, którym zajmujemy się w ostatnich miesiącach intensywnie. Faktycznie już przed pandemią, zwłaszcza po wybuchu wojny handlowej między USA a Chinami, pojawił się temat przenoszenia produkcji i całych łańcuchów dostaw do państw niekoniecznie bliżej zlokalizowanych, ale po prostu bliższych nam kulturowo i cywilizacyjnie. W pandemii, kiedy łańcuchy dostaw zostały na wiele miesięcy pozrywane, zaczęła się intensywna dyskusja o przenoszeniu biznesów do Europy. Wojna w Ukrainie jeszcze ją ożywiła. To zjawisko ma dwa wymiary: jeśli spytamy przedsiębiorców o to, czy trzeba działać w tym kierunku i czy zamierzają to robić, to odpowiedź jest najczęściej twierdząca, ale jeśli popatrzymy na realne zachowania gospodarcze, tu i teraz, czyli na dane o wymianie handlowej, to tej deglobalizacji nie widać.
Dlaczego?
Odpowiedzi mogą być różne, ale wydaje mi się, że najbliższa prawdy jest ta, że jest jeszcze chyba za wcześnie. Na razie jesteśmy na etapie uświadamiania sobie tego, że zapewne globalizacja już nie będzie wyglądała tak jak dotychczas i trzeba zmienić niektóre źródła zaopatrzenia, a część fabryk po prostu przenieść, ale takie zmiany nie dokonują się z dnia na dzień. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że deglobalizacja obejmie w pierwszej fazie najbardziej wrażliwe i strategiczne surowce, komponenty i produkty – istotne dla bezpieczeństwa, zdrowia, stabilności rynku i życia społeczeństw Zachodu.
Jakie?
To już się dzieje w przypadku sektora farmaceutycznego czy surowców energetycznych, a z pewnością obejmie też surowce krytyczne wykorzystywane chociażby do produkcji odnawialnych źródeł czy magazynów energii. Deglobalizacja może mieć więc charakter sektorowy. Z drugiej strony trzeba pamiętać o wpływie, jaki na gospodarkę wywiera polityka międzynarodowa, w tym zmiana w układzie sił spowodowana przez wojnę w Ukrainie czy wspomnianą wojnę handlową USA z Chinami. Wreszcie nie sposób zapomnieć o zjawiskach obserwowanych jeszcze wcześniej. Indeks otwartości, mierzący wielkość globalnych obrotów handlowych w stosunku do światowego PKB, stabilnie rósł przez dekady, ale po kryzysie finansowym 2008 r. wyhamował. Czy to dowodzi, że czeka nas tutaj wielka zmiana? Dane jeszcze jej nie potwierdzają, ale wydaje się ona całkiem możliwa.
A w jakim stopniu oznacza to szanse dla Polski i polskich przedsiębiorców?
Bodaj najgłośniejszy raport na ten temat, przygotowany przez Reutersa, lokuje Polskę bardzo wysoko wśród kierunków rozważanych w Europie jako docelowe miejsce do przeniesienia fabryk działających obecnie w Azji i nie tylko. Warto się temu bardzo wnikliwie przyglądać. Niewykluczone, że przedsiębiorcy będą potrzebowali w tym zakresie systemowej pomocy państwa.
A szanse związane z odbudową Ukrainy?
Dowodem na to, że polscy przedsiębiorcy o niej myślą, jest fakt, że na zapytanie Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w tej sprawie wpłynęło ok. 2 tys. zgłoszeń od podmiotów różnej wielkości. Wydaje się, że przy przedsięwzięciu na taką skalę, związanym z tak wielką liczbą wyzwań przedsiębiorcy działający w pojedynkę nie będą w stanie zdziałać zbyt wiele. Widzę tu więc dużą rolę dla państwa w tworzeniu warunków dla polskich firm, żeby one faktycznie wzięły udział w tej odbudowie. Szkoda byłoby zmarnować tak wielką szansę na rozwój.
Rozmawiał ZT