Jak obecnie wygląda popyt na produkty FAKRO, przy widocznym w ostatnich miesiącach spowolnieniu branży budowlanej w Polsce?
Na poszczególnych rynkach jest różnie. Mamy spowolnienie w Polsce, podobnie w Europie. Rynek ukraiński spadł do 20 proc., ludzie w tym kraju myślą nie o budowaniu, lecz o przetrwaniu. Dobrze się nam rozwija rynek amerykański. W Polsce coś zaczyna drgać, mamy nadzieję, że poprawi się sytuacja w przypadku kredytów, pomimo, że odsetki idą w górę. W Europie najgorzej jest w Niemczech.
W jakim stopniu spowolnienie w Niemczech wpływa na wasz biznes?
Rynek niemiecki to nie jest duża część naszej sprzedaży, aczkolwiek podzieliłbym go na inwestycyjny i remontowy. Inwestycje „siadły” zupełnie, nowe budowy stanęły, natomiast rynek renowacji, ocieplania budynków się rozwija i tu mamy sukcesy, wzrosty. Powinno to jeszcze bardziej iść do przodu.
Kontynuując wątek zagraniczny: dlaczego zdecydowaliście się na budowę zakładu w Stanach Zjednoczonych? Wydawałoby się, że koszty będę niższe w Polsce.
Powody były dwa. Chcieliśmy wybudować w Nowym Sączu halę pod tę produkcję, ale nie uzyskaliśmy pozwolenia od prezydenta miasta. Szkoda było zaprzepaścić wzrost na rynku amerykańskim i czekać na pozwolenie na budowę. Walczymy o nie już 4 lata. W Stanach udało się kupić gotową halę produkcyjną, myślę, że do końca roku zacznie dobrze funkcjonować. Natomiast jeśli chodzi o koszty, to produkcja tam będzie bardziej montownią. Część podzespołów powstanie w Europie, ale to co tańsze, z tamtejszymi certyfikatami – w Ameryce. Wyjdzie więc na to samo, bo zaoszczędzimy na transporcie, który mocno podrożał.
Amerykanie bardzo zwracają uwagę, aby kupować produkt amerykański, z niektórych sieci mieliśmy informację, że w takim przypadku będą kupować od nas więcej, niż teraz.
Czy ma pan pomysły na dalszą ekspansję FAKRO?
Wszędzie, gdzie istnieje rynek na nasze produkty, jesteśmy już obecni, od Japonii po Chile. Oczywiście na okna dachowe najlepszym rynkiem jest Europa. Jeśli idzie o schody strychowe, nasz drugi produkt, gdzie jesteśmy światowym liderem, sprzedajemy je wszędzie. W przypadku podstawowych schodów jest wielu lokalnych producentów, natomiast jeśli mówimy o schodach z wyższej półki, otwieranych na pilota czy przyciskiem, bardzo ważne są korzyści skali, mniejsi konkurenci nie mogą ich osiągnąć. Nasze schody wysyłamy z Nowego Sącza na cały świat.
Jeśli idzie o wyzwania w kraju, dla takich firm jak FAKRO ważna jest sytuacja na rynku pracy. Czy brakuje pracowników?
Oczywiście spadek bezrobocia spowodował, że coraz trudniej jest o pracowników. Sytuacja na rynku pracy powoduje, że średnia wynagrodzeń rośnie. Do tego, aby móc zapłacić pracownikom, potrzebne są korzyści skali, większa automatyzacja. Natomiast my generalnie nie mamy problemów z pracownikami. Staramy się dobrze płacić, właściwie ich traktować. Pracownicy się utożsamiają z naszą firmą, mamy bardzo niską rotację. Dodam, że oferujemy również transport, aby ograniczyć zatrudnionym koszty dojazdu. Nie bez znaczenia są tu też aspekty związane z ochroną środowiska.
Skrócona wersja rozmowy przeprowadzonej podczas XXXIII Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Cały wywiad można obejrzeć na forsal.pl