Orlen stawia na polskie firmy
Dziennik w środowym wydaniu wskazuje, że polskie i unijne przepisy pozwalają na wykluczanie z przetargów firm spoza Unii Europejskiej i państw, które nie mają z nią umów dotyczących zamówień publicznych (GPA). To pokłosie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zezwolił na eliminowanie takich podmiotów z postępowań publicznych.
Jak czytamy w dzienniku, Roman Kowszewicz, dyrektor zarządzający obszarem zakupów w Orlenie, twierdzi, że trudno jest obecnie ocenić, w jakim stopniu tzw. local content przełoży się na wzrost cen. Jego zdaniem w krótkim okresie mogą się nieco zwiększyć. „W długim terminie jednak polskie podmioty rozbudują potencjał produkcyjny, zdobędą know-how i referencje. Docelowo więc konkurencja na rynku się zwiększy, co przełoży się pozytywnie na ceny” - czytamy w „PB”.
MAP zaleca preferowanie lokalnych podmiotów
Dziennik przypomina, że preferowanie lokalnych podmiotów zaleca Ministerstwo Aktywów Państwowych. Orlen już wdraża własne pomysły, np. przy zakupie parówek, których konsumenci na wszystkich stacjach sieci w Polsce i za granicą zjadają aż 150 tys. sztuk dziennie. „Nie mogliśmy wpisać w specyfikacji przetargowej, że parówki muszą być wyprodukowane w Polsce, by nie złamać unijnych przepisów o równej konkurencji. Wpisaliśmy natomiast dozwolony prawnie wymóg, że muszą być wyprodukowane z mięsa pochodzącego z polskich hodowli, co zapewni udział krajowych podmiotów w dostawach” – mówi Kowszewicz.
Dyrektor uważa też, że w niektórych postępowaniach Orlen – jako duży i silny koncern - może skłonić międzynarodowych kontrahentów do współpracy z polskimi firmami. „Może to robić, np. wpisując w specyfikacjach wymagania dotyczące posługiwania się przez kluczowy personel - projektantów czy inżynierów – językiem polskim. Dzięki temu zagraniczne firmy będą zobligowane do traktowania polskich jako równoważnych konsorcjantów, co zwiększy szansę na zdobycie referencji. Pozwoli to także lepiej dbać o przestrzeganie polskich zasad BHP” - czytamy w „PB”.