Ekonomista przypomniał, że w lipcu weszła w życie nowa rekomendacja S KNF, która zaleca bankom udzielanie kredytów nie dłużej niż na 25 lat. Okres ten może być dłuższy (np. 30-35 lat), ale wtedy - jak wskazał Turek - banki mają obowiązek badać zdolność kredytową tak, jakbyśmy zaciągali kredyt na 25 lat. "W praktyce oznacza to po prostu, że dostaniemy mniejszy kredyt niż przed wejściem w życie wspomnianych regulacji" - czytamy.

Obecnie - jak wskazał - trzyosobowa rodzina, która ma do dyspozycji co miesiąc ponad 8 tys. zł netto, mogłaby pożyczyć prawie 725 tys. zł. Zaznaczył przy tym, że rodzina ma niskie koszty utrzymania, w momencie składania wniosku kredytowego nie ma zadłużenia i dysponuje kwotą na wymagany przez bank wkład własny.

Powołując się na wyniki ankiety przeprowadzonej przez HRE Investments analityk wskazał, że w wyniku nowych przepisów banki, które proponowały w poprzednich miesiącach wysokie kwoty, przeprowadziły korekty. Zauważył jednak, że patrząc na ofertę przeciętnego banku, nowe zapisy rekomendacji nie są wcale rewolucyjne i podobne w skutkach regulacje banki musiały zacząć implementować już wcześniej.

"Zmiana ta wpisuje się bowiem w zjawisko, które obserwujemy już mniej więcej od początku roku. Wtedy nasza przykładowa rodzina mogła pożyczyć na zakup mieszkania nawet ponad 750 tys. zł. Z miesiąca na miesiąc kwota te jednak topniała. Pewnie też dlatego pełna implementacja nowych zapisów rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego wraz z nastaniem lipca tak naprawdę niewiele zmieniła w sytuacji naszej familii" - napisał analityk. Dodał jednak, że przy zadłużeniu na 35 lat i zaostrzonych warunkach badania zdolności kredytowej, możliwa do pożyczenia kwota mogłaby stopnieć nawet o 20-25 proc.

Reklama

Podkreślił, że kwota przyznanego modelowej rodzinie kredytu różni się w zależności od banku. Największy dług - jak wskazał - zaproponowały banki Pekao, Millennium, ING i BNP Paribas. Tam rodzina mogłaby pożyczyć około 770-780 tysięcy złotych na zakup mieszkania. Dodał, że w dwóch ostatnich instytucjach wynik jest o kilkadziesiąt tysięcy niższy niż w czerwcu. "Odwrotne zjawisko zauważyliśmy za to w Millenium, gdzie pomiędzy lipcem i czerwcem zdolność mocno wzrosła" - napisał.

Najmniej - jak wynika z jego wyliczeń - rodzina mogłaby pożyczyć w PKO czy Citi. Dodał jednak, że te instytucje też proponują całkiem solidną kwotę, około 630-640 tys. zł. Najtańszy kredyt zaproponował za to BOŚ, ale jest to oferta specjalna kierowana do osób, które chcą mieć energooszczędną nieruchomość.

Zdaniem analityka ostrożność w udzielaniu kredytów wynika ze spodziewanej podwyżki stóp procentowych. "Z dzisiejszych notowań kontraktów terminowych wynika, że na taki ruch przyjdzie nam poczekać nie dłużej niż rok. Przy tym rynek spodziewa się podwyżki raczej symbolicznej, która może podnieść ratę o zaledwie kilka – kilkanaście złotych w przeliczeniu na każde 100 tysięcy pożyczonego kapitału. W dłuższej pespektywie dzisiejsze prognozy sugerują na przykład, że raty w ciągu 3 lat wzrosną o 15-20 proc." - czytamy.

Turek wskazał też, że podwyżka powinna być do udźwignięcia, jeśli uwzględnimy najnowsze prognozy banku centralnego. Sugerują one, że w podobnej perspektywie czasowej przeciętne wynagrodzenie w Polsce może wzrosnąć o 26 proc. "Mówimy tu o tym, o ile powinniśmy więcej zarabiać na koniec 2023 roku względem sytuacji z 2020 roku. I choć te przewidywania mogą być dla wielu osób krzepiące, to roztropnie byłoby tak zarządzać domowym budżetem, aby być gotowym też na realizację mniej optymistycznych scenariuszy" - podsumował ekspert.