Kontrowersyjna przeszłość

Niemiecki BASF, podobnie jak inny chemiczny potentat IG Farben, czerpał ogromne korzyści w czasie I i II wojny światowej. Firmy te otrzymywały „fundusze i robotników przymusowych, aby zrekompensować dramatyczną sytuację surowcową w Rzeszy”. „Dotyczyło to przede wszystkim produkcji materiałów wybuchowych i amunicji. W 1916 roku ówczesny szef BASF, Carl Duisberg, spowodował deportację 60 tys. robotników przymusowych” – przypomniał portal „Handelsblatt”.

Od roku 1925 BASF stał się wraz z IG Farben członkiem kartelu, który później uczestniczył w niemieckich zbrodniach wojennych, m.in. przez wykorzystywanie pracy przymusowej więźniów. Po zakończeniu II wojny światowej kierownictwo firmy było sądzone w Norymberdze, a w 1951 roku cały koncern został przymusowo podzielony na cztery przedsiębiorstwa (w tym BASF).

Reklama

BASF w zapaści

Według najnowszego raportu kwartalnego BASF sprzedaż grupy spadła ostatnio o prawie jedną czwartą, a wynik brutto – o blisko 60 procent. Poziomy sprzedaży i zysku operacyjnego spadły znacząco w porównaniu z rokiem poprzednim, są też niższe niż własne prognozy firmy – podkreśla Ziesemer.

Jak wskazuje publicysta, potentat chemiczny traci już od dekady – w 2013 roku firma miała zyski na poziomie 7,2 mld euro, czyli prawie dwa razy wyższe niż obecnie. Cena akcji, która 8 lat temu wynosiła prawie 100 euro, spadła o połowę.

Niemcy tracą, Chiny zyskują

Jednak zdaniem dyrektora generalnego firmy Martina Brudermuellera „BASF robi wszystko dobrze”. To „pewny siebie menedżer, który nie wypowiedział ani słowa samokrytyki” - pisze Ziesemer. Jak podkreśla publicysta, firma nie przedstawia żadnych pomysłów na poprawę sytuacji, a „ratowanie” ogranicza się m.in. do likwidacji miejsc pracy i zamykania zakładów – ale na terenie Niemiec.

Zmianie nie uległy natomiast plany, dotyczące „ulubionego projektu dyrektora”, czyli kontynuowania rozwoju w południowych Chinach - co będzie wymagać „wielomiliardowych inwestycji przez wiele lat” - zaznacza Ziesemer.

„Jeśli chińska przygoda pójdzie nie tak, na przykład z powodu ataku na Tajwan, firma zderzy się ze ścianą. W międzyczasie BASF stracił już tak wiele, że trudno nawet sobie wyobrazić konsekwencje” – dodaje publicysta capital.de.

Złamana żelazna zasada firmyniemcy

Jak przypomina, od czasu założenia firmy w 1865 roku w Ludwigshafen obowiązuje żelazna zasada, że „żaden pojedynczy projekt nie powinien być na tyle ryzykowny, aby zagroził dalszemu istnieniu firmy”.

mszu/ adj/