Wydaje się, że to może być wyścig na dno – zarówno w kwestii opodatkowania alkoholu, co cieszy amatorów napojów wyskokowych, jak i kwestii skromniejszych wpływów do rządowej kasy. Jak pisze redakcja Bloomberg, podwyżki podatków w Estonii spowodowały, że konsumpcja alkoholu spadła do najniższego poziomu w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Związki zawodowe lekarzy ostrzegają, że nowe plany wysyłają jednoznaczny komunikat: „zdrowie publiczne nie jest ważne”.

Estonia zaczęła odczuwać spadek dochodów dwa lata temu. Wtedy to wielu Estończyków zaczęło jeździć na Łotwę, by kupić wino i napoje spirytusowe, a z kolei zyski z turystyki – wielu Finów odwiedzało Estonię głównie w celu zakupu alkoholu w niższej cenie – również zaczęły się kurczyć.

Estoński rząd – pod presją sprzedawców detalicznych i spedytora Tallink Grupp – akcyzę na alkohol obniży o 25 proc. w lipcu, obniżając cenę półlitrowej butelki wódki o 1,5 euro, do zaledwie 6 euro. Minister finansów Martin Helme skomentował te plany: „Wolumen alkoholu zakupionego w Estonii wzrośnie, a udział alkoholu zakupionego na Łotwie zdecydowanie spadnie”. To może nie być takie proste.

Łotwa zapowiedziała, że rozważy redukcję podatków na alkohol. Działania estońskiego rządu nie pozostały niezauważone również w Finlandii – zwłaszcza wśród browarów, które chcą, aby nowy rząd w Helsinkach powstrzymał się od podnoszenia opłat alkoholowych. Właśnie w tej tradycyjnej fińskiej branży Federacja Przemysłu Piwowarskiego i Napojów Bezalkoholowych upatruje gwarancję miejsc pracy i dochodów podatkowych.

Reklama

>>> Czytaj też: Flam: Unikasz soli? Uważaj. To też może cię zabić [OPINIA]