Niedawno postanowili to zmierzyć francuscy ekonomiści Julia Cagé, Nicolas Hervé, Béatrice Mazoyer. To, że media społecznościowe oddziałują na polityczne czy ekonomiczne poglądy swoich użytkowników, zostało już nieraz przetestowane i dowiedzione – choćby w głośnej pracy Thomasa Fujiwary, Karsten Muellera i Carlo Schwarza z 2021 r. „The Effect of Social Media on Elections: Evidence from the United States” (Wpływ social mediów na wybory: dowody z USA). Pokazuje ona, jak mocno media społecznościowe nakręcają polaryzację. Z kolei Cagé, Hervé i Mazoyer zbadali, jak mocno „sosziale” wpływają na media głównego nurtu i zmieniają debatę, która się w nich toczy. A może nawet tworzą dla niej alternatywę.
Twitter zajmuje w tym procesie główne miejsce. Francuscy badacze wykazali, że platforma ta nie jest już tylko przestrzenią, gdzie komentuje się fakty polityczne, ekonomiczne czy społeczne. Coraz częściej role się odwracają: to fakty zaczynają swój żywot na Twitterze i stamtąd trafiają do mediów tradycyjnych. Innymi słowy: to mainstream jest coraz częściej dodatkiem do mediów społecznościowych, a nie odwrotnie.
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest kilka. Pierwszą są oczywiście sami dziennikarze, którzy swoich kont na Twitterze używają jako zachęt do konsumowania tworzonych przez siebie treści. Poza tym ogromna (i rosnąca) część użytkowników platformy traktuje ją jako pierwsze (i nierzadko jedyne) źródło informacji. A ponieważ Twitter spozycjonował się jako medium „dziennikarzy i polityków”, wielu wpływowych uczestników debaty publicznej stale nakręca znaczenie tego, co się tam dzieje

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.

Reklama