Z końcem grudnia wygasło wsparcie dla elektrociepłowni i od tego czasu branża znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Do kosza trafić może większość z planowanych inwestycji, które nie mają szans na rentowność. Zdaniem Jacka Szymczaka, prezesa Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, pogarsza się także sytuacja istniejących zakładów. – Dostaję informacje z całej Polski o tym, że pozbawieni wsparcia wytwórcy działają na granicy opłacalności, a w części przypadków już dokładają do produkcji – podkreśla Jacek Szymczak.
System czerwonych oraz żółtych certyfikatów, które od wytwórców kupują dystrybutorzy i potem je umarzają, wprowadzono w 2007 r. po to, aby wspierać i zachęcać do inwestycji w układy wysokosprawnej kogeneracji, czyli jednoczesną produkcję energii elektrycznej i ciepła. Takich podmiotów, dużych i małych, jest w całej Polsce ponad 450. Zgodnie z rządową strategią energetyczną nasz kraj chce do 2020 r. podwoić potencjał tego sektora. – Bez wsparcia nie ma na to szans – kwituje Szymczak.
Ministerstwo Gospodarki zapewnia, że nie wycofuje się ze wsparcia dla elektrociepłowni, ale branża musi zaczekać na uchwalenie specjalnej ustawy. Jak długo?
Na początku tygodnia ustawa przedłużająca wsparcie dla elektrociepłowni trafiła do Sejmu. Nie byłaby potrzebna, gdyby nie opóźniło się przyjęcie trójpaku, czyli pakietu ustaw energetycznych. Największe opóźnienie może wynikać z obowiązku notyfikowania przepisów w Komisji Europejskiej. Zdaniem Macieja Bando, wiceprezesa Urzędu Regulacji Energetyki, może to zająć jeszcze od trzech do nawet sześciu miesięcy.
Reklama
Dlatego urząd zlecił analizy prawne i postanowił rzucić branży koło ratunkowe. – Będziemy nadal wystawiać świadectwa pochodzenia dla producentów energii elektrycznej i ciepła w skojarzeniu – zdradza Maciej Bando, wiceszef regulatora. Nie podjęto jeszcze decyzji, czy wytwórcy otrzymają zaświadczenia, czy ostateczne certyfikaty, ale dla branży to i tak dobra i wyczekiwana wiadomość.
– Istnieje szansa, że ustawodawca umożliwi umarzanie świadectw wydanych od czasu wygaśnięcia systemu wsparcia do wejścia w życie ustawy przedłużającej system. Czy tak się ostatecznie stanie, nie wiadomo. My musimy wypełnić zapisy ustawy – Prawo energetyczne, a przy okazji dać branży szansę – uzasadnia decyzję URE Bando.
Biuro prasowe resortu gospodarki nie odpowiedziało wprost na pytanie, czy branża otrzyma pieniądze za certyfikaty wydane bez obowiązujących regulacji. Poinformowało jednak, że „nie przewiduje się rekompensat z tytułu luki czasowej pomiędzy kolejnymi okresami funkcjonowania wsparcia”. Diabeł tkwić będzie jednak w szczegółowych rozwiązaniach ustawy, która nie ma jeszcze ostatecznego kształtu.
Szefowie elektrociepłowni się cieszą, ale ostrzegają, że jeśli okres „bezprawia” będzie się przedłużał, to z powodu nadwyżki żółtych certyfikatów może dojść do powtórki z rynku zielonych certyfikatów. W wyniku nadpodaży cena papierów spadła z ok. 280 zł nawet w okolice 100 zł, co oznaczało kolosalny spadek przychodu branży. Z problemu zdaje sobie sprawę URE. – Zależy nam na szybkim rozstrzygnięciu ustawowym tej sprawy – mówi Maciej Bando.
Nieplanowana przerwa w systemie wsparcia to problem nie tylko dla inwestorów i elektrociepłowni. Polskie Sieci Elektroenergetyczne, jako podmiot odpowiedzialny za bieżące bezpieczeństwo energetyczne kraju, wskazują, że w 2016 r. z powodu zamknięcia najbardziej wysłużonych elektrowni węglowych Polska może mieć problem z zaspokojeniem zapotrzebowania na energię.

Rządowe „tak” dla trójpaku

Szykowany z mozołem energetyczny trójpak został wczoraj poparty przez rząd. W pakiecie trzech ustaw znajdują się m.in. regulacje dotyczące odnawialnych źródeł energii, za których brak Polska została pozwana przez Komisję Europejską i grożą jej milionowe kary. Powód – przyjęcie prawa opóźnia się o kolejny rok. Jak zapewniał Donald Tusk, zaproponowane wsparcie dla inwestorów planujących budowę farm wiatrowych, elektrowni słonecznych czy biogazowni pozwoli utrzymać ceny energii na maksymalnie niskim poziomie.

Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że akceptację uzyskały zmiany w przepisach dotyczących promowania energetyki prosumenckiej, czyli przydomowych źródeł energii elektrycznej. Boom na wiatraki w ogródkach i panele na dachach ma być możliwy dzięki m.in. zwolnieniom mikroinstalacji z opłat za przyłączenie do sieci, częściowych zwolnień z tych opłat małych instalacji oraz dopłat dla wyprodukowanej w nich energii elektrycznej.

Częścią trójpaku są też zapisy mające pozbawić PGNiG monopolu na rynku gazu. Rząd pozytywnie ocenił wprowadzenie obowiązku sprzedaży 30 proc. gazu ziemnego na giełdzie towarowej lub rynku regulowanym. Ma to umożliwić utworzenie hurtowego rynku gazu ziemnego w Polsce na wzór energii elektrycznej, a w perspektywie kilku lat powstanie konkurencji wśród sprzedawców gazu dla firm i gospodarstw domowych.