Jej zdaniem, pomogłoby to nam w dalszych negocjacjach unii bankowej, a w przyszłości poprawiłoby wiarygodność ekonomiczną Polski.

Ministrowie finansów krajów UE (rada Ecofin) porozumieli się w czwartek na ranem w kwestii utworzenia centralnego europejskiego nadzoru bankowego. Po południu w Brukseli rozpocznie się szczyt UE, który ma się zająć dalszymi elementami tzw. unii bankowej, jak wspólny system restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków oraz system gwarancji depozytów bankowych.

"To jest początek drogi, mamy stanowisko Rady UE. W przyszłym tygodniu rozpoczną się negocjacje między Radą a Parlamentem Europejskim. Nie znamy dziś ostatecznego kształtu unii bankowej, a także ostatecznego kształtu nadzoru bankowego, to jest kwestia najbliższych 2-3 miesięcy" - powiedziała w czwartek PAP Huebner.

Zwróciła uwagę, że w tym okresie najważniejszym zadaniem dla Polski jest pozostawanie przy stole negocjacyjnym, by mieć wpływ na podejmowane decyzje. Europosłanka PO uważa, że w średniookresowej perspektywie Warszawa musi zdecydować, czy przystępuje do wspólnego nadzoru, czy też woli pozostawać poza nim, tak jak najpewniej zrobi Wielka Brytania i być może również Czechy i Szwecja. Jej zdaniem "wielką słabością Polski" jest to, że do tej pory nie podjęliśmy decyzji w tej sprawie.

Reklama

Spośród 10 państw UE nie będących członkami strefy euro, Wielka Brytania z góry wykluczyła udział we wspólnym nadzorze, a Szwecja i Czechy ogłosiły w środę, że na razie nie wchodzi to w grę. Polska nie deklaruje ostatecznego stanowiska.

W czwartek komisarz UE ds. walutowych Olli Rehn powiedział, że udział państw spoza euro byłoby w interesie Europy, ale decyzja należy do nich. A szef eurogrupy, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker powiedział, że decyzji - czy kraje spoza euro wejdą do nadzoru, czy nie - oczekuje już na rozpoczynającym się w czwartek szczycie UE.

"Trzeba zdecydować, to bardzo ważne. Inaczej się negocjuje, jeśli ma się plan być krajem nieuczestniczącym - wtedy pilnuje się warunków, na jakich będzie funkcjonował nadzór tylko dla krajów strefy euro - a co innego byłoby naszym głównym wyzwaniem w negocjacjach, gdybyśmy już w tej chwili zdecydowali o wejściu do nadzoru" - przekonywała Huebner.

Zwróciła uwagę, że pozwoli to nam jasno zdefiniować, o interesy której grupy państw będziemy zabiegać. "W tej chwili siedzimy okrakiem, co nie jest wygodną pozycją. Pilnujemy trochę interesów takich krajów jak Wielka Brytania, a jednocześnie trochę tych, które będą w nadzorze. To nie daje nam siły przetargowej w negocjacjach" - oceniła eurodeputowana.

Huebner uważa, że w interesie Polski jest wejście do wspólnego nadzoru również dlatego, że to jeden z etapów długiego procesu ściślejszej integracji europejskiej. Jak przewiduje, w "rozwarstwionej UE" będzie silne centrum w postaci krajów strefy euro i reszta, która będzie pozostawała na zewnątrz. "To będzie także rzutowało na udział państw w rynku wewnętrznym, na korzyści, które im to przynosi" - podkreśliła.

Jej zdaniem, dzięki wspólnemu nadzorowi powstaną w UE dwa rynki finansowe, z których jeden będzie nadzorowany przez instytucję cieszącą się najlepszą reputacją, czyli Europejski Bank Centralny, a drugi będzie na zewnątrz, co będzie miało konsekwencje dla wiarygodności krajów nim objętych.

"Mimo naszego dobrego samopoczucia dzisiaj, bo mamy dobry nadzór i przeszliśmy w miarę bezpiecznie przez kryzys, nie możemy założyć, że inwestorzy w przyszłości będą nadal dobrze postrzegać Polskę pozostającą poza wspólnym nadzorem" - wyjaśniała Huebner.

Była komisarz UE argumentuje, że polska gospodarka mimo sukcesów jest tak naprawdę mała i pozostawanie na uboczu głównego nurtu integracji europejskiej, który będzie umacniał Europę, nie jest korzystne.

"To nie jest dobre rozwiązanie dla gospodarki, która ma ambicje, by rosnąć szybko i potrzebuje bardzo dużo inwestycji. Nasz budżet jeszcze przez wiele, wiele lat będzie budżetem państwa biednego" - konkluduje Huebner.