Narzędzie ma wypełniać wielką lukę w dostępie niedużych przedsięwzięć do pieniędzy na funkcjonowanie i rozwój. Nosi nazwę Daily Revenue Obligation (DRO), co oznacza, że w zamian za zastrzyk gotówkowy przekazany nieznanej, małej firmie w Chinach można kupić na ustalony okres prawo do niewielkiej części jej bieżących przychodów ze sprzedaży.

Sporo w DRO hazardu, ponieważ o pożyczkobiorcach nie ma praktycznie żadnej sprawdzalnej wiedzy i niemal nie sposób odróżnić jednego od milionów podobnych. Z racji chińskiej specyfiki tamtejsze mikro, małe i średnie firmy (SME) mogą być większe niż gdzie indziej w świecie. Pułapem zatrudnienia jest 300 osób, a pułapem przychodów 3 mln juanów (niecałe 1,8 mln zł). Wg państwowego biura informacyjnego ChRL (The State Council Information Office), w 2022 r. Chinach powstawały codziennie 23 000 nowe SME. Razem działało ich wtedy ponad 52 miliony. Wg innych danych, liczba SME może sięgać 80 milionów, a łącznie z tzw. jednoosobowymi działalnościami – nawet 170 mln. Chociaż wytwarzają aż ok. 60 proc. PKB Chin, to większość nie ma czego szukać w bankach, bo albo w ogóle nie mają historii kredytowej, albo są po przejściach i „nie trącą” zaufaniem.

Zresztą wszędzie w świecie sektor SME to dla banków poślednia, a nawet niechciana klientela. Pożyczki dla nich są małe, a koszty ich udzielania i obsługi nieproporcjonalnie duże. Relacje banków z mikrusami są więc prawie żadne. Mikro i małe firmy spoza sektora wysokich technologii nie mogą też pójść na giełdę, nie spojrzy na nie private equity, venture capital, czy tzw. anioł biznesu. Brak zewnętrznego wsparcia finansowego potrzebnego w krytycznych momentach sprawia natomiast, że drepczą w miejscu lub upadają, choć część zasługiwałaby na trwanie i rozwój. W Chinach jest tak samo, jedynie skala problemu jest setki razy większa.

Reklama

Kto wpadł na pomysł DRO?

Na pomysł DRO wpadli Charles Li i jego wieloletni partner biznesowy Gary Zhang. Pierwszy to były prezes chińskich operacji Merrill Lynch, potem JPMorgan China, a w końcu szef giełdy w Hongkongu. Jako jej prezes doprowadził w 2012 r. do przejęcia przez HKEX London Metal Exchange. Drugi był bankierem i oficjelem władz jednej z chińskich prowincji. Również miejsce działania założonej przez nich firmy Micro Connect obsługującej operacje kontraktami DRO nie jest przypadkowe. Makao ma taki sam status jak Hongkong, ale w porównaniu z nim jest malutkie – zajmuje obszar zbliżony do powierzchni warszawskiego Wilanowa. Za to kapitał, z głównym źródłem w kasynach obleganych przez turystów z Chin właściwych, aż się w Makao przelewa. No i tamtejsza finansjera to światowa ekstraklasa. Biznesowi sprzyja niewielka odległość od Hongkongu, Kantonu, Shenzen i całej doliny rzeki Perłowej, ale też wstrzemięźliwość polityczna zmniejszająca podejrzliwość Pekinu wobec Makao.

Jak działa pożyczka spłacana z codziennych utargów?

Podczas rynkowego debiutu przedsięwzięcia zaoferowane zostały DRO o wartości 2,2 mld juanów, tj. ok. 300 mln dol. Jak na Państwo Środka, nie kropla, ale kropelka, choć jak mówią - grosz do grosza. Do tej pory z użyciem DRO finansowanych było ponad 10 000 firm z 270 miast w całych Chinach. Są to głównie salony fryzjerskie, myjnie samochodowe, bary karaoke, sklepy spożywcze, jadłodajnie z makaronami… Pocovidowy wzrost popytu na leki sprawił, że coraz częściej w grupie klientów znajdują się apteki. Micro Connect nie grzeszy wylewnością, więc brakuje twardych danych nt. warunków spłat pożyczek DRO. Z wycinkowych informacji wynika jednak, że kto szuka finansowania, a jest naprawdę mały, może np. otrzymać z góry na 3 lata 100 000 juanów (ok. 14 100 dol., czyli prawie 60 tys. zł). Rodzi to obowiązek codziennego przekazywania do Micro Connect 10 proc. bieżących przychodów ze sprzedaży. Gdy suma spłat wyrówna kwotę pożyczki, wielkość codziennych wpłat należnych do końca trzyletniego okresu i stanowiących odsetki, zostaje istotnie obniżona, w tym przykładzie do 3 proc. Jeśli beneficjent DRO radzi sobie niespodziewanie dobrze, zapłacone przez niego odsetki mogą być zatem wyższe od rynkowych. To rekompensata za ponadprzeciętne ryzyko ponoszone przez pożyczkodawcę, który w przeciwieństwie do akcjonariuszy i obligatariuszy nie może zgłaszać roszczeń do masy upadłościowej. Ale druga strona też ma powody do zadowolenia, bo dzięki tym pieniądzom odniosła sukces. Przykładem ma być firma Quchashan z miasta Guiynag prowadząca sprzedaż herbaty z mlekiem. Dzięki 5 mln juanów (ok. 2,8 mln zł) z DRO jej sieć szybko urosła z 29 do 100 punktów sprzedaży.

Środki niezbędne do uruchomienia DRO pochodzą od bogatych inwestorów, którzy przekazali 200 mln dol. na celowy fundusz private capital. Micro Connect otrzymała również pożyczki od wielkich banków HSBC (25 mln dol.) i Bank of China (30 mln dol.). Biznes zdobywa zaufanie – na początku lutego br. poinformowano, że Micro Connect podpisała kolejną umowę pożyczkową (syndicated asset-backed loan facility) na sumę do 200 mln dol.z czego HSBC wyłożyć ma od razu 50 mln dol.

Umowy pożyczkowe zawierane przez Micro Connect z poszczególnymi firmami noszą nazwę DRC, gdzie C oznacza kontrakt. W kolejnym ruchu DRC jest przekształcany w papier wartościowy DRO reprezentujący prawo do otrzymywania wpłat od jednej firmy. DRO są przedmiotem obrotu wtórnego na rynku (platformie) MCEX. Zobowiązania z tytułu pojedynczej pożyczki są zbyt mikre, więc tworzy się z nich portfele „Daily Revenue Portfolio” (DRP) składające się z zobowiązań wielu pożyczkobiorców. DRP są jak pudełka z niespodziankami, można dostać coś „pysznego”, ale też coś „niestrawnego”.

Na początku lutego br. w obrocie na giełdzie w Makao było pięć pakietów DRP. Do udziału w tym rynku zgłosiło się ponad 50 podmiotów, w tym banki, zarządcy aktywów (asset managers), zarządcy majątków, fundusze hedgingowe i private equity, grupy venture, wszystkie z Hongkongu, Makao i państw z tego rejonu Azji. Aura wokół DRO jest dobra. Agencja ratingowa CSPI z Hongkongu przyznała pożyczkom zabezpieczonym przez DRO wysoką ocenę „A”, czyli trzecią najlepszą z 11 możliwych.

Obserwatorzy oceniają, że jeśli pominąć dużego pecha, pewność zwrotu dla inwestora w postaci przelewów z udziałami w przychodach emitentów jest wysoka. Technicznym czynnikiem sprzyjającym jest wielki stopień cyfryzacji Chin. W tak skutecznie nadzorowanym państwie ukrycie przychodów finansowych jest bardzo trudne, zwłaszcza że Chińczycy porzucają gotówkę, a więc śledzenie, rejestracja i w końcu „odliczanie” porcji przychodów na rzecz pożyczkodawcy nie nastręcza problemów.

Są natomiast obawy wynikające z makroekonomicznych problemów Chin. Prezes Li ich nie lekceważy, ale sądzi, że nawet gdy jest źle, trzeba pójść do fryzjera, coś przekąsić na mieście, raz na jakiś czas umyć samochód… Nie wszyscy mają jednak dobre zdanie. Song Xiangqian - twórca funduszu Harvest Capital nazywa cały pomysł lichwą. Jest w tym stanowisku coś na rzeczy. Formalnie, DRO nie są pożyczkami, a więc nie podlegają państwowym regulacjom ustanawiającym (obecny) pułap oprocentowania pożyczek prywatnych w wysokości 3,45 proc.. który jest czterokrotnie wyższy od cen pożyczek dla klientów z ekstraligi (prime rate).

Rynek finansowy stale czuje dojmujące bóle po niepowodzeniach dotykających dziesiątki i setki nowych instrumentów, mechanizmów, schematów, podejść. Nie podejmuję się zatem przewidywań, czy rodzina narzędzi DRO będzie sukcesem, czy klapą, lub wegetować będzie gdzieś po kątach rynku. Ale przyznać trzeba, że koncept jest co najmniej całkiem, całkiem.

Autor: Jan Cipiur, publicysta ekonomiczny, członek TEP