Podobnie wygląda też sytuacja w nieco dłuższym horyzoncie czasowym. WIG 20 swój ostatni szczyt zdobył 23 lutego i od tamtej pory spadł już o blisko 6 proc. a w czasie piątkowej sesji momentami było to nawet -7,5 proc. Giełda nowojorska, albo niemiecka i większość pozostałych są w tym okresie czasu na plusie. Zaczęliśmy więc wyraźnie odstawać od reszty świata in minus.

Lokalnych przyczyn spadków może być oczywiście bardzo wiele, ale pewnie gdyby rynek generalnie był w dobrym nastroju, to większość z nich by ignorował. W poszukiwaniu tego czegoś, co nam obecnie te nastroje psuje, warto cofnąć się o kilka miesięcy, do października, bo wtedy też Polska odstawała giełdowo od reszty świata, tyle, że na plus.

Od dołka 4 października do lokalnego szczytu 15 listopada WIG 20 urósł o 23 proc. W tym samym czasie DAX urósł o 5,4 proc. a nowojorski S&P 500 o 7,1 proc. Wtedy było raczej jasne, że przyczyną jest polityka. Zwycięstwo dotychczasowej opozycji w wyborach do Sejmu dawało nadzieję rynkom na szybkie zakończenie konfliktu z Unią Europejską i odblokowanie unijnych funduszy, a także szereg innych, mniejszych, ale też ważnych reform. Rynek dał nowej większości w parlamencie spory kredyt zaufania.

Mam wrażenie, że dzisiaj ten kredyt jest już na wyczerpaniu. Główne wydarzenie, pod które rynek grał, czyli odblokowanie funduszy jest już za nami, a nie da się dyskontować tego samego pozytywnego zdarzenia w kółko i bez końca. Pojawiły się za to nowe akcenty, które rynek ocenia już jednoznacznie negatywnie. Nowe ministerstwo przemysłu wyrzuciło stary pomysł PiSu wyjęcia aktywów węglowych ze spółek energetycznych i utworzenia na ich bazie osobnej państwowej spółki. Teraz będzie się zastanawiać co dalej, bo nie ma na to miejsce żadnego nowego, gotowego pomysłu. W efekcie od początku marca akcje PGE spadły o ponad 11 proc., Enei o blisko 9 proc. a Tauronu nawet o ponad 18 proc. Okazało się, że nowy rząd może straszyć inwestorów swoimi pomysłami tak samo skutecznie jak ten poprzedni.

Reklama

Wracają wakacje kredytowe na koszt banków. Ten koszt ma być wprawdzie mniejszy, niż w poprzednich latach, ale pewnie ci najwięksi optymiści liczyli na to, że w pomysł ten w ogóle już nie wróci. Tak więc od swoich ostatnich szczytów z końca lutego akcje Pekao SA spadły o ponad 7 proc., PKO BP o ponad 9 proc., Santandera o prawie 10 proc. a Alior Banku o nieco ponad 10 proc. I to wszystko w okresie, w którym spora część banków ogłaszała, że będzie wypłacać całkiem spore dywidendy.

W końcu jest też kwestia podatku Belki. W kampanii wyborczej obiecywano jego zmniejszenie, niektórzy wspominali nawet o jego likwidacji. Ostatecznego projektu zmian nadal nie ma, chociaż zapowiadano go na koniec lutego. Natomiast z doniesień nieoficjalnych wynika, że zostanie w nim wprowadzona progresja i progi, będzie więc bardziej skomplikowany, a ci najwięksi inwestorzy wcale nie muszą na tym zyskać.

Napędzana polityczną zmianą euforia giełdowa jest więc już dawno za nami, a teraz wygląda na to, że kończy się też giełdowy miesiąc miodowy nowego rządu, który zresztą trwał prawie trzy miesiące.