Były one najwyraźniej widoczne pod koniec poprzedniego tygodnia oraz na początku bieżącego tygodnia. Później, gdy Rosja zaprzeczyła planom ataku, notowania złota zareagowały na te informacje zniżką, ale nie trwała ona długo. Ostatnio jednak cena złota na nowo rośnie, a kontrakty na ten kruszec znów poruszają się w okolicach 1880 USD za uncję, czyli w rejonie tegorocznego maksimum.

Przyczyn powrotu cen złota do zwyżek jest kilka. Przede wszystkim, warto wspomnieć o tym, że na nowo pojawiły się obawy o sytuację na Ukrainie po tym, jak wspierane przez Rosję bojówki zaatakowały cele we wschodniej części tego kraju. Na razie nie wpłynęło to na eskalację konfliktu, ale inwestorzy są w ostatnim czasie wyjątkowo wrażliwi na doniesienia polityczne.

Równie istotnym wydarzeniem na rynkach finansowych w tym tygodniu była publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia Fed. Instytucja ta nie zaskoczyła: uznała, że w obliczu wysokiej inflacji w Stanach Zjednoczonych oraz dobrych danych z tamtejszego rynku pracy, nadszedł już czas na myślenie o podwyższaniu stóp procentowych. Jednocześnie, Fed jednak podkreślił, że zamiast ustalania sztywnego planu na najbliższe miesiące, będzie dokonywał decyzji dotyczących stóp procentowych na bieżąco, na podstawie najbardziej aktualnych danych i sytuacji na rynku.

Retoryka Fed była więc jastrzębia, ale mimo wszystko mniej jastrzębia niż się obawiano. To doprowadziło do delikatnego spadku wartości amerykańskiego dolara i, w konsekwencji, do wzrostu notowań złota. W szerszej perspektywie, zacieśnianie polityki monetarnej przez Fed jest już uwzględnione w notowaniach złota, więc nie uderza w ceny kruszcu. Większa presja na ceny złota mogłaby się pojawić dopiero wtedy, gdyby Fed stał się jeszcze bardziej jastrzębi niż był dotychczas.

Reklama

Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI

(ISBnews/ Superfund TFI)