Za zniżki na tych metalach szlachetnych odpowiadają lepsze dane z amerykańskiego rynku pracy oraz coraz wolniejszy spadek inflacji konsumenckiej i producenckiej w Stanach. Wczoraj poznaliśmy odczyt inflacji producenckiej za styczeń, która wyniosła 6 proc. r/r wobec prognozy na poziomie 5,4 proc. Inflacja bazowa wyniosła 5,4 proc. r/r (prognoza 4,9 proc.). Zrewidowane w górę zostały także odczyty za grudzień, co również nie jest pozytywną informacją. Mieszanka tych danych wzmogła oczekiwania na bardziej jastrzębie działania przez FED. Indeks dolara od początku lutego podrożał o 3 proc., a rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji znajduje się na poziomie 3,85 proc., co jest najwyższym wskazaniem od 7 tygodni. Widać tu bardzo dobrze, że siła dolara negatywnie wpływa na złoto i srebro. Nie bez powodu metale i surowce nazywane są antydolarami.

Sytuacja na innych metalach szlachetnych jest dużo gorsza. Na platynie spadki obserwujemy od 6 tygodni, metal ten traci w tym czasie 17 proc. Pallad swój historyczny szczyt zanotował w marcu zeszłego roku i od tamtej pory znajduje się w trendzie spadkowym. Spadki sięgają już ponad 50 proc., a to za sprawą obniżek prognoz popytu na ten metal.

Zdaje się, że złoto i srebro trochę za wcześnie wyceniły koniec podwyżek stóp procentowych w USA i teraz ceny tych metali muszą to „odchorować". Jednak perspektywy na resztę roku pozostają wciąż pozytywne. W miarę pogłębiania obecnej korekty inwestorzy mogą coraz przychylniej patrzeć na dodanie tych metali szlachetnych do swojego portfela inwestycyjnego.

Reklama

Mieszko Mórawski - trader w Superfund TFI