Lael Brainard z amerykańskiej Rezerwy Federalnej nawiązała do problemu społecznych kosztów kryptowalut w poniedziałek, gdy ostrzegała, że rozpowszechnianie się alternatywnych systemów płatniczych może prowadzić do fragmentacji oraz zwiększonych kosztów dla gospodarstw domowych i firm. Brainard zasugerowała przy okazji, że istnieje potrzeba poszerzenia zakresu regulacji kryptowalut.

Wciąż jednak głównym zmartwieniem przy okazji bitcoina pozostaje jego wpływ na środowisko. Otóż kopanie kryptowalut to bardzo energochłonny proces, który stał się już nieodłącznym elementem postrzegania bitcoina. Problemu tego nie ignorują już politycy, inwestorzy, a nawet sympatycy kryptowalut.

Pojawiły się pod tym względem pewne dobre wieści przy okazji niedawnego tweeta Elona Muska. Założyciel Tesli powiedział, że północnoamerykańskie firmy zajmujące się kopaniem kryptowalut obiecały większą transparentność jeśli chodzi o miks źródeł, z których uzyskuje się energię niezbędną do kryptowalutowego górnictwa. Może to dawać pewne nadzieje na uczynienie tego procesu bardziej zielonym.

Reklama

Taka debata ma kluczowe znaczenie. Obywatele bowiem muszą wiedzieć, jaki jest szerszy społeczny wpływ zasobów obliczeniowych używanych przy kopaniu kryptowalut i prowadzeniu transakcji z nimi związanych. W końcu potrzeby energetyczne wokół kryptowalut wykraczają poza potrzeby całych państw.

Społeczne koszty bitocina

Według niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych koszt kopania kryptowalut do 2018 roku wyniósł 5 mld dol., ale nie obejmuje to wszystkich kosztów, które społeczeństwo płaci za ten proces. I nie chodzi tu tylko o 80 proc. Amerykanów, którzy nie posiadają kryptowalut, gdyż problem dotyczy wszystkich.

Według badań z 2020 roku, każdy dolar stworzonej wartości w bitcoinie wiązał się ze szkodami dla zdrowia i środowiska o wartości 0,49 dol. w USA i 0,37 dol. w Chinach.

Inne badanie, którego współautorką była Larisa Yarovaya z Uniwersytetu w Southampton, wykazało silne powiązanie pomiędzy zmiennością cenową bitcoina a zmiennością cenową akcji firmy energetycznej działającej na obszarach górniczych. Większa transparentność kopania bitcoinów może zachęcić do szybszego przechodzenia na odnawialne źródła energii, ale będzie się również wiązać z większym nadzorem na tym, co jeden z prawodawców określił jako „prawie nieskończony popyt na energię” w ramach przemysłu kryptowalut.

Tego rodzaju skutki kopania kryptowalut mają wpływ na realną gospodarkę i nie jest to wpływ korzystny, który wiązałby się na przykład z tworzeniem miejsc pracy czy bogactwa. Popyt na sprzęt komputerowy potrzebny do kopania kryptowalut sprawił, że jego zakup stał się droższy – często zbyt drogi dla osób, które nie chcą kopać bitcoinów. Dlatego też tacy producenci chipów, jak na przykład NVIDIA, celowo obniżyli efektywność swoich produktów, jeśli miałyby być wykorzystywane do kopania kryptowalut.

Bitcoinowa dystopia

Dla zwolenników kryptowalut wszystkie te koszty są bilansowane dzięki korzyściom decentralizacyjnym, z jakimi wiąże się bitcoin: „elektroniczny system płatności oparty o zabezpieczenia kryptograficzne zamiast zaufania” – głosi biała księga. Inwestor i miliarder Ray Dalio nazwał to „piekłem wynalazczości”.

Te szlachetne narracje o zdecentralizowanej walucie obiecują przyszłą utopię, a tymczasem oferują obecną dystopię. Bitcoin zachęca bowiem bardziej do spekulacji, jak w przypadku cyfrowego złota, a niekoniecznie oferuje społecznie użyteczny środek do codziennych płatności. Bitcoin wiąże się również z kosztem dla społeczeństwa, jeśli zainwestowane pieniądze są stracone lub gdy krypto-aktywom udaje się uniknąć opodatkowania. To jeden z problemów, który administracja Joe Bidena słusznie próbuje rozwiązać. Dodatkowo kryptospekulacja zachęca do nielegalnej działalności, takiej jak hakowanie komputerów w celu kopania kryptowalut czy narażanie danych osobowych na cyberataki dla okupu. Koszt cyberprzestępczości w ubiegłym roku sięgnął zawrotnej kwoty biliona dol.

Na szczęście nie wszystkie osoby zajmujące się kryptowalutami bagatelizują społeczne koszty procesu kopania kryptowalut. Jeden z wczesnych pionierów kryptowalut Ray Dillinger ostrzegał w styczniu, że bitcoin stał się „katastrofą” i „błędem”, wskazując przy tym na korupcję i w szczególności marnotrawstwo kopania kryptowalut.

Z kolei Vitalik Buterin, jeden ze współzałożycieli Ethereum, w mądry sposób promuje przejście na bardziej efektywne pod względem zużycia energii kopanie kryptowalut oparte o metodę „proof of stake” , w przeciwieństwie do związanego z bitcoinem „proof od work” (PoW). Metoda proof of work jest wykorzystywana do walidacji transakcji i kopania nowych tokenów, ale wymaga globalnej sieci komputerów działających non stop.

Wszystko to jednak wskazuje na to, że problemy związane z bitcoinem są niejako wbudowane w cały system i nie da się ich naprawić bez odpowiedniej regulacji.

Yu Xiong z Uniwersytetu w Surrey, współautor jednego z badań na temat kopania kryptowalut, sugeruje, że warto wprowadzić specjalne licencje na kopanie kryptowalut. I dodaje: „Jeśli pozwolimy bitcoinowi dalej rosnąć, to koszty społeczne będą bardzo duże”.