Piętrzą się problemy, z jakimi muszą się mierzyć kraje w Europie. Najwyższa od dekad inflacja, wojna w Ukrainie i widmo zakręcenia kurka z rosyjskim gazem przekłada się na coraz gorsze perspektywy gospodarcze. Obawy inwestorów widać na rynku walutowym. Od początku roku euro straciło względem dolara ponad 12 proc. We wtorek europejska waluta znalazła się na najniższym poziomie od 20 lat - 99 centów.
Jak tłumaczy Marek Rogalski, analityk DM BOŚ, trend mogą zmienić Rosjanie i Jerome Powell, prezes amerykańskiego banku centralnego. Pierwsi musieliby zakończyć ofensywę w Ukrainie i zaprzestać szantażu gazowego wobec Europy. - Z kolei szef Fed mógłby zasygnalizować podczas sympozjum w Jackson Hole w najbliższy piątek, że być może cykl podwyżek stóp procentowych w USA zostanie zakończony już zimą. Ale raczej nie będzie chciał zapowiadać końca działań wymierzonych w rekordową inflację - mówi Rogalski. - Dolar nie jest jeszcze na tyle silny, aby sprawiało to problem Amerykanom. W efekcie nastawmy się na to, że na jesieni euro może kosztować ok. 0,96 dol. - dodaje analityk DM BOŚ.
W tym roku Fed dokonał już czterech podwyżek stóp. Przedział, w którym utrzymywana jest tzw. stopa funduszy federalnych, wynosi obecnie 2,25-2,5 proc. W strefie euro stopa refinansowa wynosi zero. Wyższe oprocentowanie sprzyja umacnianiu się walut.

Cały tekst przeczytasz w Dzienniku Gazecie Prawnej

Reklama