Rewolucja „epigońsko-mieszczańska”. W ten sposób zmarły dekadę temu Tadeusz Kowalik określał polski skok w kapitalizm. Skok kojarzony powszechnie z rokiem 1989, ale przecież rozpoczęty wcześniej (mnie osobiście przekonuje teza, że polski socjalizm skończył się 13 grudnia 1981 r.). I trwający dłużej niż tylko do lat 90. XX w.
Jak wiadomo, Kowalik był jednym z najbardziej zaciekłych krytyków tej transformacji. Swoje racje wykładał w licznych tekstach publicystycznych złożonych potem w książce „www.polskatransformacja.pl” z 2009 r.
Czemu tamta rewolucja była „mieszczańska”? Konat wskazuje na pokrewieństwo tego terminu z koncepcjami współczesnego Kowalikowi historyka idei Jana Baszkiewicza, ale równie dobrze można się tu doszukiwać innych inspiracji. Na przykład ze słynną - i swego czasu obrazoburczą - tezą jugosłowiańskiego komunisty Milovana Dżilasa o „nowej klasie”, czyli o tym, jak w warunkach realnego socjalizmu inteligencja oraz partyjna biurokracja chętnie wchodziły w historyczną rolę burżuazji - klasy społecznej, która w warunkach realnego kapitalizmu pretenduje do roli hegemona życia społecznego, kultury czy opiniotwórczych mediów.
I to właśnie wydarzyło się również w Polsce w 1989 r. Dostaliśmy rewolucję kapitalistyczną zrobioną przez inteligentów pretendujących do roli burżuazji. I skrojoną pod ich potrzeby.
Reklama