Podaż mieszkań od deweloperów szybko rośnie, a popyt na nie spada

Znika popyt na mieszkania na rynku pierwotnym – wynika z nowych danych Otodom Analytics. W pierwszym kwartale tego roku deweloperzy na siedmiu największych rynkach lokalnych w Polsce sprzedali łącznie 12,4 tys. mieszkań. Nie wygląda to źle, bo to o 14 proc. więcej niż rok temu, ale jeśli uwzględnimy, że po lutym ta sprzedaż wynosiła 9,1 tys. to wyjdzie nam, że w samym marcu spadła ona do zaledwie 3,3 tys., a to już najsłabszy miesięczny wynik od ponad roku – ostatni raz tak mało mieszkań udało się sprzedać w styczniu 2023 r.

Reklama

Z drugiej strony podaż nowych mieszkań, czyli oferta deweloperów sięgnęła w ciągu kwartału 15,9 tys. lokali, czyli aż o 120 proc. więcej niż rok temu. Tylko w marcu oferta wynosiła 5,9 tys. nowych mieszkań – to najwięcej od listopada. Trend systematycznego zwiększania podaży na rynku mieszkaniowym jest więc kontynuowany.

Spadek popytu i wzrost podaży powinny teoretycznie zaowocować spadkiem cen i faktycznie widać go, ale nie wszędzie. O kilkaset złotych na metr kwadratowy spadły średnie ceny w Gdańsku i Poznaniu, praktycznie zatrzymały się w miejscu w Katowicach i Wrocławiu, natomiast w Warszawie, Krakowie i Łodzi w marcu nadal mieliśmy dość wyraźne wzrosty cen. Generalnie jednak można uznać, że sytuacja z cenami mieszkań się uspokoiła.

Wg autorów raportu „ceny przestały galopować, ale to nie oznacza, że nie będą rosnąć. Problem z dostępem do gruntów nie znika, a czasowa przewaga podaży nad popytem jest zbyt skromna, by deweloperzy powszechnie zaczęli obniżać stawki.”

Prawie wszyscy tracą na forexie

Przeciętny inwestor usiłujący coś zarobić grając na rynku walutowym za pośrednictwem polskich biur maklerskich, stracił w ubiegłym roku 8074 złotych – wynika z podsumowania Komisji Nadzoru Finansowego. Dane publikowane przez nią co rok na ten temat za każdym razem wyglądają dość przygnębiająco i można je traktować edukacyjnie. Wynika z nich bowiem, że zdecydowana większość inwestorów na forexie traci swoje pieniądze. W ubiegłym roku wśród przegranych było ponad 73 proc. wszystkich inwestorów, którzy łącznie stracili blisko 1,8 mld złotych. W poprzednich latach ten odsetek był zawsze powyżej 70 proc., dochodząc w 2022 roku nawet do 79 proc., a straty od 2020 roku za każdym razem są powyżej miliarda zł.

Łącznie na rynku forex w polskich biurach maklerskich inwestowało w ubiegłym roku ponad 175 tysięcy osób, czyli o 23 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak tzw. polskich rezydentów, czyli osób rozliczających się z podatków w naszym kraju było w tym gronie tylko 83 tys., czyli nieco mniej niż połowa. Reszta to inwestorzy z zagranicy, którzy zresztą tracili na naszym forexie tak samo często, jak Polacy. Odsetki wygranych i przegranych w obydwu grupach są bardzo podobne – wśród polskich rezydentów stratę poniosło 72,5 proc. graczy, a wśród inwestorów z zagranicy 73,9 proc.

5,1 proc. PKB deficytu w finansach publicznych w 2023

GUS oficjalnie potwierdził, że deficyt całego sektora finansów publicznych w 2023 roku sięgnął w Polsce 5,1 proc. PKB. To największy deficyt od 2020 roku, gdy mieliśmy pandemię, lockdowny, a rząd musiał pompować gotówkę w gospodarkę, aby uniknąć masowych bankructw. Wtedy deficyt urósł do 6,9 proc. PKB. W kolejnym roku był znacznie mniejszy, na poziomie 1,5 proc. PKB, ale w 2022 roku Rosja napadła na Ukrainę i musieliśmy zacząć zwiększać wydatki zbrojeniowe. Dodatkowo rząd wprowadził wtedy kosztowne tarczeantyinflacyjne, które spełniły swoje zadanie, ale w efekcie w 2022 deficyt sięgał już 3,5 proc. PKB, a teraz przekroczył 5 proc. Zresztą zdaniem większości ekonomistów w tym roku także, kolejny raz będzie powyżej tego poziomu.

Co ciekawe, wysokie deficyty nie powodują u nas szybkiego przyrostu długu publicznego. To zasługa dość szybko rosnącego PKB – w efekcie relacja długu do PKB pozostaje mniej więcej stabilna. W ubiegłym roku dług wynosił 49,6 proc. PKB, a rok wcześniej 49,2 proc. Można więc pokusić się nawet o wniosek, że zadłużamy się mądrze, bo rosnący nominalnie dług nie hamuje nam wzrostu gospodarczego.

Generalnie polski dług publiczny mniej więcej od 20 lat jest w granicach pomiędzy 45, a 55 proc. PKB i rzadko wychodzi poza te widełki.

Szokujący spadek sprzedaży samochodów Tesli

Akcje Tesli spadły we wtorek na nowojorskiej giełdzie o blisko 5 proc. Gdyby spadły o drugie tyle, byłyby najtańsze od roku, a w czasach swojej największej świetności, czyli prawie 3 lata temu kosztowały ponad dwa razy więcej – dziś ich cena to 166 dolarów, w listopadzie 2021 r. były powyżej 400 dolarów.

Ostatni spadek notowań to reakcja rynku na dane o tym, że Tesla w pierwszym kwartale wyprodukowała 433,4 tys. samochodów i sprzedała 386,8 tys. z nich, czyli dramatycznie mało. Od połowy 2022 roku Tesla ani razu nie zeszła ze swoją sprzedażą poniżej poziomu 400 tys. na kwartał. Aż do teraz. Rok do roku jest to spadek o 8,5 proc. Produkcja swoją drogą też zmalała, o 1,7 proc. Warto tu zaznaczyć, że ostatni kwartał ze spadkiem sprzedaży Tesla miała w połowie 2020 roku (ale wtedy była pandemia i lockdowny).

Warto też pamiętać, że spadek sprzedaży przytrafił się Tesli w kwartale, w którym bardzo dynamicznie obniżała ona ceny na kluczowych rynkach, właśnie po to, aby takiemu spadkowi zapobiec. Raport sugeruje więc, że plan się nie powiódł, a spółka ma coraz większy problem ze spadającym popytem na swoje samochody.

Kakao może tanieć, bo rolnicy w Afryce dostali podwyżkę

Na globalnym rynku kakao mamy za to problem z niedostateczną podażą, co wywołało w ostatnich miesiącach ogromny wzrost cen tego kluczowego dla wielu miłośników czekolady surowca. Temat zrobił się ostatnio głośny, ale właśnie pojawiła się szansa na chociażby częściowe ograniczenie dolegliwości. Otóż rolnicy w Wybrzeżu Kości Słoniowej, czyli w kraju, który jest głównym eksporterem kakao wynegocjowali sobie znaczący wzrost stawek za tonę ziaren kakaowca. Na pierwszy rzut oka to niedobrze, bo oznacza to wzrost kosztów, ale pomiędzy nami, czyli konsumentami, a rolnikami w Afryce jest tylu pośredników, którzy przetwarzają ziarna, produkują faktyczne kakao, a potem robią z tego wyroby czekoladowe, po czym rozprowadzają je po świecie, że do nas akurat ta podwyżka nie dotrze.

Podwyżka ma wynieść 50 proc. i w jej efekcie rolnicy będą dostawać 2,46 dolarów za kilogram swoich zbiorów. Giełdowa cena kakao to ostatnio około 10 dolarów za kilogram, widać więc, że udział afrykańskiej siły roboczej w cenie nie jest duży.

Możemy za to zaobserwować inny efekt, w postaci wzrostu podaży. Według doniesień agencyjnych rolnicy w WKS coraz częściej wstrzymywali się z dostawami ziaren kakaowca, czekając właśnie na wyższe ceny, których sami nie są w stanie negocjować, bo na miejscu lokalnie ustala je państwo. Taka gra na czas dodatkowo zmniejszała podaż surowca. Teraz ten czynnik powinien zniknąć i chociaż oczywiście są też inne powody wysokich cen kakao, takie jak chociażby zmiany klimatyczne źle wpływające na wielkość zbiorów, to jednak rynek na doniesienia o podwyżkach dla rolników zareagować spadkiem, a nie wzrostem notowań kontraktów na kakao.

Na amerykańskiej giełdzie towarowej kontrakt z dostawą w maju potaniał we wtorek o 2,6 proc. do 9857,5 dolara za tonę. Cenę powyżej 10 tysięcy USD mieliśmy więc raptem przez kilkanaście godzin

ikona lupy />
Opcje na kakao / Forsal.pl / Rafał Hirsch