Oto poranny brief – wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Inflacja w USA nie chce spadać, w Chinach nie chce rosnąć

Inflacja w Stanach Zjednoczonych w marcu wyraźnie poszła w górę z 3,2 proc. do 3,5 proc. i w efekcie jest teraz najwyższa od września. Inflacja bazowa, czyli bez cen żywności i paliw, zatrzymała się na poziomie 3,8 proc. W obydwu przypadkach dane są gorsze od wcześniejszych oczekiwań na rynku. W relacji do lutego poziom cen podniósł się o 0,4 proc. – gdyby ceny rosły w takim tempie przez cały rok, inflacja sięgałaby blisko 5 proc. Widać więc wyraźnie, że Amerykanie mają coraz większy problem z zadaniem inflacji ostatecznego ciosu, który sprowadziłby ją do celu w okolicach 2 proc.

Reklama

To oznacza, że zmieniają się też oczekiwania dotyczące obniżek stóp procentowych w USA. Dane o inflacji oznaczają pożegnanie się ze scenariuszem pierwszej obniżki w czerwcu. W tej chwili prawdopodobieństwo tego wariantu nie przekracza 20 proc. chociaż jeszcze we wtorek było bliskie 60 proc. Teraz rynek obstawia, że do końca roku będą tylko dwie obniżki, a nie trzy, jak zakładał do niedawna. Pierwsza we wrześniu, druga w grudniu.

Zmiana oczekiwań wywołała spore poruszenie na rynkach. Przede wszystkim umocnił się dolar, co było widać też u nas, gdzie jego kurs podskoczyłz 3,92 zł do 3,98 zł.

ikona lupy />
Kurs dolara / Inne

Do tego spadły ceny akcji przy Wall Street, wzrosły zaś, i to wyraźnie, rentowności amerykańskich obligacji. Mniejsze szanse na obniżki stóp procentowych spowodowały też, że zaczęło tanieć złoto.

Najważniejsze wnioski są takie, że po pierwsze trwały powrót inflacji do niskich poziomów sprzed pandemii może okazać się trudniejszy do osiągnięcia, niż nam się wcześniej wydawało, ale też po drugie wygląda na to, że przynajmniej w USA to nie szkodzi gospodarce i że nauczyła się ona dobrze funkcjonować także przy inflacji nieco wyższej. Dla nas oznacza to, że brak obniżek stóp w Polsce robi się mniej „wyjątkowy”, co powinno oznaczać, że czynnik ten zrobi się mniej istotny dla umacniania się złotego, a możliwe, że złoty teraz w ogóle przestanie się dalej umacniać.

Swój problem z inflacją mają też Chiny, tyle, że jest to problem odwrotny od amerykańskiego. Tam nie jest w stanie ona wyraźniej wzrosnąć, co sugeruje, że popyt w chińskiej gospodarce wciąż musi być bardzo słaby. Kontrastuje to z niedawnymi danymi o wyraźnym wzroście produkcji i sprzedaży detalicznej. Inflacja w Chinach po wyjściu w lutym na plus i dotarciu do 0,7 proc., w marcu ponownie zmalała do zaledwie 0,1 proc. w skali roku.

Nadchodzi uderzenie Iranu na Izrael. Rynki ropy i złota reagują

Wspomniany wyżej spadek cen złota w reakcji na zmianę scenariusza dotyczącego obniżek stópw Stanach nie trwał długo, ponieważ kilka godzin później zaczęło ono ponownie drożeć w reakcji na groźne doniesienia o szykowanym ataku militarnym Iranu na Izrael. Wieczorem Bloomberg podał, że według sił wywiadowczych USA atak taki jest już bardzo bliski.

Iran ma podobno zamiar zniszczyć jakieś cele militarne lub rządowe w Izraelu i użyje do tego pocisków albo dronów. Według informatorów Bloomberga decyzja o takim uderzeniu już zapadła, pozostaje tylko kwestia momentu jej wykonania.

Iran zapowiada odwet na Izraelu po tym, jak kilka dni temu Izrael zabił w Damaszku jednego z irańskich generałów koordynujących działania ugrupowania Hezbollah w Syrii i Libanie. Iran od lat jest zaangażowany także w finansowanie działalności ugrupowania Hamas, które napadło na Izrael w październiku ubiegłego roku, rozpoczynając otwartą wojnę w tym regionie i z którym Izrael toczy teraz wojnę w Strefie Gazy.

Na wieść o nadchodzących ataku Iranu (oraz oczywiście prawdopodobnym natychmiastowym odwecie Izraela) zaczęła też drożeć ropa naftowa. Baryłka Brent podrożała w środę o 1,6 proc. i kosztuje teraz około 90,7 dolarów.

ikona lupy />
Cena ropy brent / Inne

Fitch tnie perspektywę ratingu Chin

Wracając z Bliskiego Wschodu do Chin: agencja Fitch obniżyła drugiej największej gospodarce świata perspektywę ratingu do negatywnej. Na podobny krok już kilka miesięcy temu zdecydowała się też agencja Moody’s. Zwykle po obniżce perspektywy w kolejnym kroku następuje obniżka samego ratingu.

Zdaniem Fitcha Chiny są w trudnym momencie, w którym rząd próbuje rozkręcić gospodarkę po okresie stagnacji związanej z pandemią, ale na razie mu się nie do końca udaje. W efekcie w Chinach mamy obecnie kombinację dość niskiego wzrostu gospodarczego i jednocześnie szybkiego przyrostu zadłużenia publicznego, które w tym roku ma sięgnąć już ponad 61 proc. PKB. Dla porównania, przed pandemią, w 2019 roku chiński dług publiczny stanowił tylko 38,5 proc. PKB. Deficyt w finansach publicznych ma urosnąć w tym roku w Chinach nawet do 7,1 proc. PKB z 5,8 proc. w ubiegłym roku. Fitch prognozuje też, że PKB Chin urośnie w tym roku o 4,5 proc.

Co ciekawe, w tym samym dniu swoją prognozę wzrostu PKB w Chinach podniósł amerykański bank Goldman Sachs. Teraz spodziewa się on wzrostu tamtejszej gospodarki o 5 proc., wcześniej prognozował wzrost o 4,8 proc. Goldman twierdzi, że ostatnie lepsze dane o produkcji, a także lepsze odczyty wskaźników PMI sugerują, że chińska gospodarka zaczęła rozwijać się szybciej.

Marszałek Sejmu: wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP nie wymaga poprawek

W Polsce trochę ciszej ostatnio o sprawie prezesa NBP Adama Glapińskiego i stawiania go przed Trybunałem Stanu, ale temat za chwilę powróci, tak przynajmniej wynika z zapowiedzi Marszałka Sejmu Szymona Hołowni.

Marszałek powiedział, że wniosek posłów w tej sprawie nie wymaga uzupełnień i w związku z tym wkrótce trafi do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która wtedy będzie mogła rozpocząć swoje prace, czyli na przykład wezwać prezesa NBP na przesłuchanie i zapraszać innych świadków w tej sprawie.

„Wstępny osąd legislatorów jest taki, że wniosek jest bardzo dobrze napisany. Nie spodziewam się konieczności zwrotu autorom do uzupełnienia. Jak tylko wniosek wróci, to skieruję go do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej" - powiedział Hołownia na briefingu.

Prace Komisji mogą trwać dowolnie długo, może nawet kilka czy kilkanaście miesięcy, a kończą się jednym z dwóch wniosków: albo o umorzenie sprawy, albo o postawienie przed Trybunałem Stanu. W kolejnym kroku nad takim wnioskiem głosuje Sejm. Jeśli wniosek dotyczy Trybunału i znajdzie poparcie odpowiedniej liczby posłów, dopiero wtedy rozpoczyna się właściwy proces przed Trybunałem Stanu, który z kolei może zakończyć się na przykład odwołaniem Adama Glapińskiego z funkcji prezesa Narodowego Banku Polskiego. W takiej sytuacji jego następcę wskazuje Prezydent RP, a Sejm zatwierdza go w głosowaniu. W okresie, w którym nie ma prezesa, bankiem centralnym kieruje jego Pierwszy Zastępca.

NBP chce szybko zwiększać udział złota w rezerwach walutowych

Dziś Pierwszym Zastępcą Prezesa NBP jest Marta Kightley, która w środę akurat była w Sejmie, ale bez związku ze sprawą Trybunału Stanu dla prezesa Glapińskiego. Uczestniczyła ona w posiedzeniu podkomisji do spraw instytucji finansowych, która omawiała marcową projekcję inflacji NBP.

Kightley powiedziała tam dwie interesujące rzeczy: po pierwsze niezależnie od tego, co stanie się zcenami prądu po ich uwolnieniu, inflacja na koniec roku będzie na niższym poziomie, niż to zakłada ostatnia projekcja NBP z marca, a po drugie, bank centralny zamierza zwiększyć udział złota w rezerwach walutowych Polski do 20 proc. już w najbliższym czasie – chce się uporać z tym zadaniem do końca przyszłego roku.

Jeśli chodzi o projekcję inflacji, to zakłada ona inflację w ostatnim kwartale tego roku na poziomie 3,4 proc. albo 8,4 proc., w zależności od tego, czy rząd będzie dalej stosował jakieś osłony zapobiegające wzrostowi cen prądu, czy je po prostu uwolni (dziś wiadomo, że bardziej prawdopodobny jest ten pierwszy wariant). Natomiast jeśli chodzi o złoto, obecnie jego udział w rezerwach wynosi 12,6 proc. a jego wartość właśnie przekroczyła 25 mld dolarów (a całych rezerw 200 mld dolarów). Aby dzisiaj dotrzeć do poziomu 20 proc., należałoby dokupić złota za blisko 15 mld dolarów, co można zrealizować, sprzedając na przykład obligacje amerykańskie wchodzące w skład naszych rezerw.

Obligacje wprawdzie dają stały dochód w postaci odsetek, a złoto nie jest oprocentowane, ale ostatnio i tak przynosi na rynkach finansowych większe zyski. Od początku tego roku cena dziesięcioletnich obligacji amerykańskich spadła na rynku o 4,7 proc., zaś cena złota w tym samym czasie urosła o 13,9 proc.