Duża zmiana także w Niemczech, gdzie w końcu przestały tanieć mieszkania, a pojawiły się niewidziane od dwóch lat, nieśmiałe wzrosty cen na tym rynku. Ceny rosną też w Chinach, ale bardzo powoli i głównie ze względu na katastrofy pogodowe, więc problem za niskiej inflacji i zbyt niskiego wzrostu gospodarczego ciągle nie został tam rozwiązany.

Biznes telewizyjny nie wygląda już tak dobrze jak kiedyś, więc amerykańskie spółki spisują go na straty i same tracą przez to na wartości. Generalnie jednak nastroje na giełdach są w tej chwili dobre, w czym pomogły w czwartek lepsze dane z rynku pracy w USA.

Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Reklama

O obniżkach stóp w 2025 r. mówi już większość w Radzie Polityki Pieniężnej

Ireneusz Dąbrowski z Rady Polityki Pieniężnej uważa, że obniżki stóp procentowych w Polsce będą możliwe już w pierwszym półroczu 2025 roku. Jego zdaniem taki jest w tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz. W rozmowie z Bloombergiem dodał też, że nie podziela obaw o to, że realny wzrost płac może grozić ponownym wzrostem inflacji w przyszłości i zasugerował, że istotne będzie to,na jaki przyszły przebieg inflacji będzie wskazywać nowa projekcja inflacyjna NBP, która zostanie opublikowana w listopadzie.

Takich wypowiedzi ze strony członków RPP, wskazujących na możliwość obniżki stóp w przyszłym roku, było ostatnio więcej. Przyciągają one uwagę, ponieważ stoją w sprzeczności z zapowiedzią prezesa NBP Adama Glapińskiego z jego ostatniej konferencji prasowej. Powiedział on wtedy, że stopy w Polsce pozostaną na obecnym, wysokim poziomie aż do 2026 roku. Zdaniem Dąbrowskiego szef banku centralnego mówił wtedy po prostu o najbardziej pesymistycznym, skrajnym, ale wcale nie jedynym scenariuszu.

O możliwej obniżce stóp już w przyszłym roku, w taki czy inny sposób wspominali ostatnio obok Dąbrowskiego także Henryk Wnorowski, Ludwik Kotecki, Iwona Duda i Cezary Kochalski. Z kolei Wiesław Janczyk i Gabriela Masłowska sugerowali taki scenariusz już parę miesięcy temu. Wygląda więc na to, że Rada mogłaby przegłosować taką obniżkę nawet wbrew prezesowi Glapińskiemu, gdyby tylko chciała zdecydować się na taki ruch, bo zwolennicy obniżek stanowią w niej teraz wyraźną większość.

Obniżka stóp procentowych oznaczałaby między innymi łatwiejszy dostęp do kredytów mieszkaniowych dla osób, które dziś są na granicy zdolności kredytowej. Mniejsze byłyby też raty w przypadku kredytów już udzielonych. Wszystko to mogłoby przyczynić się do szybszego wzrostu gospodarczego w Polsce. Z drugiej strony wzrosłoby ryzyko, że dłużej trzeba będzie czekać na powrót inflacji do niskich poziomów w okolicach 2- 2,5 proc.

Koniec spadków cen mieszkań w Niemczech

Zależności pomiędzy tym, co dzieje się ze stopami procentowymi, a tym, jak wygląda rynek mieszkaniowy, można doszukiwać się też w Niemczech, bo tam w czerwcu Europejski Bank Centralny pierwszy raz po dłuższej przerwie obniżył stopy, a teraz pojawiają się tam dane wskazujące na to, że ceny mieszkań pierwszy raz po paru latach spadków, zaczęły rosnąć.

W drugim kwartale indeks cen mieszkań obejmujący największe miasta w całym kraju urósł o 2,4 proc. Ceny domów jednorodzinnych w tym samym czasie poszły w górę o 2 proc. To pierwsze wzrosty na tych rynkach od połowy 2022 roku, tak więc przecena trwała tam blisko dwa lata. Przez ten czas ceny mieszkań spadły tam średnio o blisko 15 proc., najmniej w Berlinie (około 11 proc.), a najbardziej, bo o około 20 proc. w Stuttgarcie i Monachium. Był to najgłębszy spadek cen na niemieckim rynku od 60 lat. Wcześniej, w latach 2008-2022 trwała nieustanna hossa, w czasie której mieszkania i domy w Niemczech podrożały średnio o ponad 220 proc.

ikona lupy />
Indeks cen mieszkań w 7 największych miastach Niemiec. Źródło: IfW Kiel / Inne

Kiel Institute for the World Economy, który publikuje te dane co kwartał, twierdzi, że rynek ustabilizował się i zakończył okres spadków cen dzięki perspektywie niższych stóp procentowych, co pozwoliło nieco zwiększyć popyt. Z drugiej strony dwuletni okres spadków cen spowodował, że deweloperzy ograniczyli liczbę nowych projektów wprowadzanych na rynek, więc podaż jest tam dziś znacząco mniejsza niż kilka lat temu. To sytuacja, która sprzyja temu, aby ceny zaczęły znów rosnąć. Ewentualne ożywienie na rynku mieszkaniowym może prowadzić do wzrostu inwestycji, a tym samym może pomóc osiągnąć szybszy wzrost gospodarczy u naszego zachodniego sąsiada, po latach stagnacji i gospodarczego marazmu.

Lepsze dane z rynku pracy w USA, giełdy się cieszą

Giełdy na świecie, które parę dni temu przeszły małe załamanie po złych danych z amerykańskiego rynku pracy, dziś wyglądają już znacznie lepiej. Pomogły w tym kolejne dane z tego samego rynku, które tym razem okazały się bardziej pozytywne. Tygodniowa liczba złożonych wniosków o zasiłek spadła bardziej od oczekiwań, do 233 tysięcy, z 250 tysięcy tydzień wcześniej.

Dane pojawiły się w momencie, w którym rynek i tak już się uspokajał po wstrząsie sprzed kilku dni. Gdyby więc okazały się one gorsze, mogłyby wywołać kolejny impuls spadkowy. Skoro jednak wypadły lepiej, to można było je potraktować jako dobry pretekst do odbicia cen akcji w górę. Inwestorzy, którzy wcześniej zaczęli bać się recesji zbliżającej się do USA, teraz uzyskali argument mówiący o tym, że to niekoniecznie musi być scenariusz, który za chwilę się zrealizuje i cały ten popłoch związany z domniemaną recesją mógł być przesadzony.

Indeks S&P 500 urósł więc aż o 2,3 proc. a indeks Nasdaq aż o 2,9 proc. U nas WIG 20 wzrósł o 1,2 proc., także w Azji, w nocy naszego czasu giełdowe indeksy szły wyraźnie do góry. Sytuacja wygląda więc lepiej, ale straty sprzed tygodnia nie zostały jeszcze odrobione w całości. W przypadku warszawskiej giełdy wykres WIG 20 nadal sugeruje, że dotychczasowy trend wzrostowy został złamany.

Telewizje to coraz gorszy biznes: przykłady ze Stanów Zjednoczonych

Telewizja to dzisiaj już zdecydowanie gorszy biznes, niż kilka lat temu, przynajmniej na amerykańskim rynku. Świadczą o tym odpisy, które księgują właśnie właściciele znanych telewizyjnych kanałów w USA. Można powiedzieć, że spisują je oni na straty.

Spółka Paramount Global właśnie uznała, że jej znane także z polskich kablówek kanały, takie jak np. MTV, czy Nickleoden, są warte o 6 mld dolarów mniej. Przy okazji ogłosiła też, że zwolni 15 proc. swoich pracowników, czyli około 2 tysięcy ludzi. Padną oni ofiarą zmieniających się trendów na rynku. Przychody Paramout z działalności telewizyjnej spadły w ostatnim kwartale o 17 proc. Jednocześnie przychody ze serwisów streamingowych, które ta spółka także ma w ofercie urosły o 13 proc. To dobrze pokazuje, jak zmieniają się preferencje konsumentów.

Dzień wcześniej decyzję o odpisie związanym z aktywami telewizyjnymi podjął Warner Bros. Discovery. W jego przypadku chodzi o takie stacje, jak np. CNN, czy też sportowa TNT, a zaksięgowana utrata wartości to aż 9,1 mld dolarów. Tutaj przyczyna jest dokładnie ta sama: ludzie oglądają telewizję tak zwaną liniową, czy tradycyjnie, za pośrednictwem sieci kablowych coraz krócej. Rośnie natomiast oglądalność serwisów streamingowych. Tak więc spółki, które posiadają jedno i drugie generalnie nie muszą wpadać w kłopoty, ale księgują spadek wartości biznesu telewizyjnego, ponieważ zakładają, że w przyszłości będzie on przynosić coraz mniejsze przychody i zyski.

Akcje Warner Bros. Discovery, gdzie odpis na aktywach telewizyjnych był tak duży, że doprowadził do straty netto, spadły w czwartek w Nowym Jorku o 9 proc. Akcje Paramount Global spadły o 2,4 proc.

Inflacja w Chinach rośnie, ale nie z tych powodów, o które chodzi inwestorom

Inflacja w Chinach nieco wzrosła do poziomu 0,5 proc. w skali roku. W czerwcu wynosiła 0,2 proc. i oczekiwano jej wzrostu do 0,3 proc. Dane są więc powyżej oczekiwań i pomimo tego, że chodzi tu o wzrost cen w sklepach, można uznać, że są pozytywne, ponieważ problemem w Chinach nie jest inflacja zbyt wysoka, tylko zbyt niska. Dane za lipiec są najwyższe od lutego.

ikona lupy />
Inflacja CPI w Chinach. Źródło: Macronext / Inne

Czasami wzrost inflacji z bardzo niskiego poziomu może świadczyć o ożywianiu się gospodarki. Rosnąca aktywność biznesowa i wzrost popytu na rynku oznaczają, że ceny w niektórych miejscach mogą rosnąć, a wcześniej nie mogły z powodu braku popytu. Chiny próbują właśnie pobudzić swoją gospodarkę do szybszego wzrostu, więc dane o wzroście inflacji można by odczytywać jako dobry znak i zapowiedź właśnie nadchodzącego ożywienia.

Niestety tym razem nie chodzi o to, że sytuacja gospodarki się poprawia, a bardziej o kataklizmy i zmiany klimatyczne. Według chińskiego biura statystycznego na wzrost wskaźnika inflacji w lipcu wpłynął wyłącznie wzrost cen żywności. W żadnej innej kategorii nie widać żadnego wzrostu. Z kolei żywność w lipcu drożała, ponieważ na skutek powodzi i katastrofalnie wysokich temperatur zaczęła w Chinach szwankować logistyka dostaw i w wielu miejscach pojawiły się braki żywności. Stąd wzrost cen akurat tych artykułów. W drugiej największej gospodarce świata wciąż więc nie widać przełomu, a rynki finansowe nadal czekają na opracowanie i wprowadzenie w życie jakiegoś rządowego planu ożywiania gospodarki, który okazałby się bardziej skuteczny, niż poprzednie.