Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Chińczycy fundują światu kolejną odsłonę hossy na giełdach

Mamy festiwal nowych rekordów wszech czasów na światowych giełdach, który napędzany jest doniesieniami z Chin o kolejnych elementach planu ożywiania tamtejszej gospodarki. W czwartek dowiedzieliśmy się, żerząd w Pekinie wyemituje nowe obligacje za 2 bln juanów, czyli około 284 mld dolarów i przeznaczy te kwoty na różne formy wsparcie konsumpcji w Chinach, a także na częściową spłatę długów lokalnych samorządów. Wsparcie konsumpcji ma mieć formę na przykład dopłat przy wymianach, chociażby starych rowerów, albo samochodów na nowe. Chiny mają się też doczekać swojej odmiany „500 plus” – nie licząc pierwszych dzieci w rodzinach, na każde kolejne ma przypadać 800 juanów miesięcznie.

Niezależnie od konkretnych sposobów wydawania tych pieniędzy, na rynkach wrażenie zrobiła przede wszystkim sama kwota 284 mld dolarów. Inwestorzy uwierzyli znów w to, że zachodnie firmy będą sobie radzić lepiej na chińskim rynku. W efekcie podrożały akcje producentów dóbr luksusowych: Dior i Hermes, a także Louis VittonMoet Hennessy zaliczyły wzrosty o blisko 10 proc. zaś akcje L’Oreal podrożały o 7 proc.

Drugi efekt to wzrosty cen surowców. Cena miedzi poszła w górę o 3,5 proc. a w ślad za nią o 5-6 proc. w górę poszły akcje jej największych producentów: Antofagasty, Glencore, BHP, czy AngloAmerican. W efekcie europejski indeks Stoxx 600 skończył dzień najwyższym zamknięciem w historii. Rekordy wszech czasów pobiły też niemiecki Dax i amerykański S&P 500. Indeks rynków wschodzących MSCI Emerging Markets urósł najwyżej od lutego 2022 roku.

Dziś w nocy giełdy w Szanghaju i w Hongkongu nadal rosną o blisko 4 proc. i kończą tydzień największym wzrostem od 2008 roku. Dziś także weszły w życie zapowiedziane już we wtorek obniżki stóp procentowych i zmniejszenie rezerwy obowiązkowej w chińskich bankach, co zwiększy płynność na chińskim rynku finansowym. Pojawiły się też kolejne złe dane z chińskiej gospodarki, tym razem o tym, że zyski firm przemysłowych były w sierpniu aż o 17,8 proc. niższe niż rok temu. Rynek jest zinterpretował tę sytuację pozytywnie, bo uznał, że złe dane zwiększają szanse na kolejne impulsy mające ożywić gospodarkę ze strony chińskich władz.

Cyfrowy Polsat spada na giełdzie o ponad 7 proc. przez kłótnie w rodzinie

W tym inspirowanym Chinami globalnym wybuchu inwestycyjnego optymizmu próbowała brać udział także giełda w Warszawie, ale wyszło jej to średnio. WIG 20 urósł tylko o 0,9 proc. głównie dzięki akcjom KGHM, które podrożały o 4,9 proc. Efekt byłby lepszy, gdyby nie akcje Cyfrowego Polsatu, które spadły o 7,6 proc. Była to reakcja na coraz bardziej ewidentny konflikt pomiędzy Zygmuntem Solorzem, czyli założycielem Polsatu, a jego dziećmi, które dziś jako dorośli menedżerowie pełnią różne kluczowe funkcje w tej grupie. Dzieci w liście do członków managementu w Grupie Polsat skarżą się na brak kontaktu z ojcem i przestrzegają przed „osobami, które niedawno nabyły uprawnienia”, czyli zapewne przed nową żoną Solorza. Już sam ten list, ujawniony przez Gazetę Wyborczą wywołał najpierw konsternację wśród inwestorów, a potem wyprzedaż akcji, ponieważ rynek uznał, że w tej sytuacji tak naprawdę nie wiadomo co dalej będzie się dziać z Polsatem.

Następnie sytuacja zrobiła się jeszcze dziwniejsza, ponieważ odezwał się, przebywający jak się okazało w podróży poślubnej, Zygmunt Solorz i zapowiedział, że wyrzuci z pracy swoje dzieci, co będzie oznaczać trzęsienie ziemi we władzach Polsatu. Cytowani przez Bloomberga analitycy mówią, że z punktu widzenia rynku jeśli kierowanie grupą przejdzie z rąk Solorza w ręce jego nowej żony (przed którą ostrzegają dzieci), a nie w ręce dzieci, wtedy rynek uzna, że znacząco rośnie prawdopodobieństwo znaczących zmian w strategii całej grupy, nie wykluczając potencjalnej sprzedaży niektórych aktywów, których Solorz ma wiele nie tylko w mediach, ale też np. w energetyce.

Rząd dopisał 1 mld zł dla przedsiębiorców do ustawy powodziowej

Sejm pracuje nad pakietem rozwiązań dla powodzian zawartych w projekcie specjalnej ustawy, która ma zostać uchwalona już w najbliższy wtorek. Warto zauważyć, że w ramach prac w Sejmie dopisano do niego nowe artykuły bardzo istotne dla przedsiębiorców, ponieważ zakładające dodatkową pomoc dla nich.

Rządowa autopoprawka do projektu ustawy wprowadza tak zwane świadczenie interwencyjne. „W ramach świadczenia przedsiębiorca będzie mógł ubiegać się o uzyskanie środków odpowiadających maksymalnie wysokości poniesionej przez niego szkody" - napisano w uzasadnieniu do autopoprawki. Aby to osiągnąć, będzie musiał złożyć wniosek do ZUS, co będzie możliwe także w formie elektronicznej w internecie. Będzie musiał jednak wysokość szkód udokumentować. Ułatwieniem ma być to, że do pozyskania pieniędzy wystarczające będzie zobowiązanie przedsiębiorcy, że dokumentację w kwestii szkód przedstawi w ciągu pięciu miesięcy. Przelew zostanie uruchomiony na podstawie takiego zobowiązania. Jeśli jednak po upływie pięciu miesięcy szkody nadal nie będą udokumentowane, wtedy kasę trzeba będzie zwrócić wraz z odsetkami.

Pewnym haczykiem dla niektórych przynajmniej przedsiębiorców może okazać się dodatkowe zobowiązanie, które towarzyszy całemu temu pomysłowi. Otóż każdy, kto będzie chciał otrzymać świadczenie interwencyjne, będzie musiał się zobowiązać do tego, że przez kolejne 6 miesięcy będzie dalej prowadzić działalność gospodarczą oraz, że w tym czasie utrzyma poziom zatrudnienia.

Koszt pomocy dla przedsiębiorców jest szacowany na nieco ponad 1 mld złotych. Do tej pory plan pomocy państwa w związku z powodzią nie przewidywał żadnych bezpośrednich przelewów finansowych dla przedsiębiorców. Mogli oni liczyć tylko na odroczenia i zawieszenia jeśli chodzi o płatności podatków i składek, a także na wsparcie z Funduszu Pracy na utrzymanie zatrudnienia.

Obniżka stóp procentowych w Szwajcarii

Szwajcarski bank centralny już trzeci raz w tym roku obniżył stopy procentowe. Tak naprawdę robi to za każdym razem, kiedy ma okazję podjąć taką decyzję, ponieważ w Szwajcarii posiedzenia na ten temat w banku centralnym odbywają się tylko raz na trzy miesiące. Stopy obniżano więc w marcu, w czerwcu i teraz we wrześniu. Główna stopa poszła w dół z poziomu 1,25 proc. do 1 proc. i było to zgodne z oczekiwaniami rynku.

Prezes banku Thomas Jordan, któremu właśnie skończyła się kadencja, zasugerował też, że w kolejnych miesiącach prawdopodobne są kolejne obniżki, ponieważ inflacja w Szwajcarii jest na bardzo niskim poziomie 1,1 proc. Te przypuszczenia potwierdził jego następca w banku, Martin Schlegel. Z prognoz banku wynika, że inflacja w Szwajcarii spadnie poniżej 1 proc. pod koniec tego roku i będzie się utrzymywać na tak niskim poziomie przez kolejne dwa lata.

Obniżki stóp w Szwajcarii mają znaczenie dla posiadaczy tzn.kredytów frankowych w Polsce, ponieważ teraz mogą oni liczyć na niższe odsetki od tych kredytów. Ich znaczenie w polskim sektorze bankowym jest już jednak znacznie mniejsze, niż kilka lat temu, ponieważ sporą część tych kredytów albo przewalutowano na złotowe w ramach ugód banków z klientami, albo unieważniono sądowymi wyrokami.

Rosja zapada się w stagflację

Zupełnie inna niż w Szwajcarii sytuacja jest w Rosji. Tam inflacja nie jest mała i rośnie, zamiast spadać, a bank centralny, zamiast obniżać stopy procentowe, musi w takiej sytuacji je podnosić, co z kolei hamuje tempo wzrostu w całej gospodarce. Szefowa rosyjskiego banku Elwira Nabiullina powiedziała właśnie, że nie wyklucza kolejnej podwyżki stóp na najbliższym posiedzeniu zwołanym na 25 października. Dodała, że nikt nie powinien oczekiwać, że bank centralny będzie tolerować wysoką inflację. Wynosi ona tam obecnie 9,1 proc.

Taka zapowiedź może oznaczać, że Rosja po blisko trzech latach od napaści na Ukrainę powróci do rekordowo wysokiego poziomu stóp z lutego 2022 roku, kiedy to musiała bronić rubla przed upadkiem, podnosząc je nagle z 9,5 proc. do 20 proc. Teraz, już od ponad roku, są one podnoszone stopniowo, a główna wynosi teraz 19 proc. W związku z tym, że Bank Rosji ani razu w ciągu ostatnich lat nie podniósł stóp o mniej niż 1 punkt procentowy, można zakładać, że zapowiedź Nabiulliny oznacza co najmniej powrót w październiku na poziom 20 proc.

Nabiullina od miesięcy przestrzega, że Rosja zmierza w stronę stagflacji, czyli sytuacji, w której gospodarka się nie rozwija, ale utrzymuje się w niej wysoki wzrost cen. Najważniejsza przyczyna tej sytuacji to jej zdaniem ogromne problemy z brakiem pracowników w Rosji, wywołane wojną i związanymi z nią mobilizacjami mężczyzn do wojska, oraz ucieczkami przed nią całych rodzin za granicę.