W XXXII debacie "Strategie rynkowe TFI: perspektywy, wyzwania, zagrożenia" zorganizowanej przez PAP Biznes udział wzięli przedstawiciele Pekao TFI, Skarbiec TFI, Eques Investment TFI, TFI PZU i PKO TFI.

"Amerykańska gospodarka ma się nadspodziewanie dobrze. Jeżeli spojrzymy na dane makro, które ukazywały się w III kw., to zdecydowana większość z nich zaskakiwała pozytywnie. Wskaźniki koniunktury – jeżeli chodzi o sektor usług – są na wysokich poziomach, a w przemyśle powoli zaczynają się poprawiać, choć na początku roku notowały jeszcze istotny spadek. Perspektywy dla gospodarki amerykańskiej oceniam umiarkowanie pozytywnie" - powiedział członek zarządu Skarbiec TFI, Radosław Cholewiński.

"Rynki oceniły, że w (Stanach Zjednoczonych - PAP) nie ma recesji, ale myślę, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że może być. Efekty opóźnień w polityce monetarnej są bardzo długie. Część firm skorzystała z niskich stóp i zrefinansowała się po bardzo niskich stopach, konsument - wbrew pozorom - nie jest aż tak wyeksponowany na stopę zmienną, ale na stopę stałą w USA, gdzie hipoteki są lekko powyżej 3 proc., a obecny poziom hipotek jest na poziomie 7 proc. Dlatego widzimy, że wysokie stopy proc. dopiero zaczną tę gospodarkę kąsać z dużym opóźnieniem i wydaje mi się, że to opóźnienie nie było to dobrze wycenione na rynkach" - powiedział zastępca dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami w PKO TFI, Krzysztof Madej.

Jak wskazał Cholewiński, skala dotychczasowych podwyżek stóp procentowych w głównych gospodarkach światowych była bezprecedensowa i ciężko ocenić, czy skutki tego działania w całości już "przefiltrowały" się do gospodarki.

Reklama

"Istotna jest kwestia odroczonego w czasie wpływu podwyżek stóp procentowych - to coś, czego nie powie nam żaden model, ponieważ skala podnoszenia stóp procentowych w ciągu ostatniego roku w głównych gospodarkach światowych była bezprecedensowa i nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy na pewno ten efekt w pełni przefiltrował się do gospodarek. Są pewne symptomy, że to nastąpiło, ale jakbym miał wskazać ryzyko to właśnie to, że nie jesteśmy w stanie w pełni ocenić skutków podwyżek stóp procentowych, które były tak skoncentrowane w czasie" - powiedział.

Zdaniem uczestników debaty PAP Biznes, ryzyko dla światowej gospodarki może pojawić się ze strony Chin.

"Wydaje się, że w globalnej gospodarce są dwa główne czynniki – z jednej strony obawy o Chiny, a z drugiej strony nadzieje amerykańskie. W tej chwili zero procent analityków oczekuje, że chińska gospodarka poprawi się w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Z 78 proc. w lutym, mniej więcej, spadliśmy na poziom zero" - powiedział prezes zarządu Eques Investment TFI Tomasz Korab.

"Chiny są pod ciężarem czynników strukturalnych. Jeśli pomyślimy o każdej gospodarce, która przechodziła okres wzrostu od gospodarki słabo rozwiniętej, do gospodarki już rozwiniętej, to konsekwencją tego było wyhamowanie tempa wzrostu PKB. To wynika z podstawowych zasad ekonomii – prawo malejących przychodów krańcowych. Gospodarka na wczesnym etapie rozwoju notuje wysokie tempo PKB, w miarę jak jej poziom zamożności rośnie to tempo PKB spada. To jest przypadek Chin. Czy to będzie przyszły rok, czy następny, być może już teraz zaczyna się ten długoterminowy kryzys, który za kilka lat będzie określany mianem wielkiego kryzysu – o tym się dopiero przekonamy. (...) Można powiedzieć, że jesteśmy bliżej tego spowolnienia wzrostu niż byliśmy jeszcze na początku tego roku i jest to okoliczność, która będzie nam towarzyszyć" - ocenił podczas debaty Radosław Cholewiński ze Skarbiec TFI.

Chiny czeka największy w historii kryzys?

Jak wskazał Tomasz Korab, Chiny najprawdopodobniej czeka kryzys jakiego dotąd ten kraj nie doświadczył.

"Główny problem Chin to wyczerpanie modelu wzrostu. Od początku wieku model chiński był oparty na eksporcie. Na początku tego wieku nadwyżka Chin w handlu ze światem sięgała 12 proc. PKB, w związku z tym wzrost był nakręcany tym, że świat od nich kupował. Po 2008 r. to się skończyło i poszło w inwestycje. Dziś sektor nieruchomości stanowi blisko 30 proc. chińskiego PKB, tylko Hiszpania do podobnych poziomów się zbliżyła w 2007 r. Te daty nie są przypadkowe. 30 proc. PKB to nieruchomości, społeczeństwo zaczęło się starzeć, populacja w wieku produkcyjnym osiągnęła 'peak' i zaczyna spadać" - powiedział.

"Stąd chińska gospodarka ma ogromne problemy strukturalne, a do tego wszystko komplikuje sytuacja handlu itd. Powinny się przestawić na konsumpcję. To jest ogromna i super trudna operacja, którą trzeba przeprowadzić w starzejącym się społeczeństwie, które zaczęło się starzeć dużo za szybko nim się zdążyło dorobić. Operacja jest bardzo ryzykowna, żeby nie powiedzieć karkołomna" - dodał.

Wciąż istotna pozostaje też kwestia ścieżki inflacji, która - zdaniem uczestników debaty - pozostanie na podwyższonych poziomach przez dłuższy czas.

"W ujęciu globalnym nie mamy jeszcze tego tematu z głowy. Niestety w kolejnych latach prawdopodobnie czeka nas podwyższona inflacja, a zadanie dla banków centralnych będzie dość trudne. Tym bardziej, że banki chcą zmniejszać swoje bilanse, Fedowi to się powoli udaje. Mamy cały czas duży dopalacz ze strony polityki fiskalnej, on - szczególnie w Polsce - wspomaga wzrost PKB. Dlatego kształtowanie się tych czynników będzie kluczowe – z jednej strony ceny surowców, a z drugiej strony jak rządy będą podchodzić do dalszego stymulowania gospodarki. Przypomnijmy, że stymulacja następuje przy bardzo dobrym rynku pracy i rekordowo niskim bezrobociu, patrząc normalnie powinniśmy dążyć wtedy, żeby ta stymulacja schodziła" - ocenił Krzysztof Madej, zastępca dyrektora Departamentu Zarządzania Aktywami w PKO TFI.

Również zdaniem dyrektora ds. komunikacji inwestycyjnej Pekao TFI, Łukasza Kwietnia, choć inflacja w najbliższym czasie powinna się obniżać, jej perspektywy pozostają niepewne.

"Tendencje dezinflacyjne były bardzo mocne. Jeśli popatrzymy na Europę, te tendencje wynikały z tego, co negatywnego działo się w czerwcu - mamy naprawdę bardzo mizerną koniunkturę w Europie. Wskaźniki ankietowych badań PMI są brutalne. Mamy potężny problem i te problemy wzmacniają presję dezinflacyjną - widać to po cenach producentów, którzy muszą schodzić z marży" - powiedział podczas debaty Kwiecień.

"Oczywiście znakiem zapytania są ceny ropy i wpływ na paliwa. W sierpniu, kiedy ropa poszła w górę, w strukturze amerykańskiej inflacji mieliśmy prawie 11 proc. wzrostu cen paliw na stacjach benzynowych. I to jest bezpośrednio coś, co wywołuje presję i co powodowało ponowny wzrost inflacji. W perspektywie krótkoterminowej wydaje się jednak, że większość czynników - poza manipulacją, tj. rosyjsko-saudyjską operacją z cenami ropy - sprzyja dezinflacji. Spodziewamy się, że np. w Polsce dezinflacja doprowadzi do tego, że w I kw. inflacja może zejść do ok. 5 proc. Potem jednak zaczną się schody - dalszy spadek inflacji już nie będzie taki łatwy" - dodał.

Dyrektor Biura Rynku Akcji w TFI PZU, Tomasz Matras, zaznaczył podczas debaty, że inflacja zmienia się strukturalnie i wpływ na to mają wydarzenia z ostatnich lat.

"W szczególności wpływ na to ma pandemia i wojna w Ukrainie, która doprowadziła do tego, że rzeczywiście zaczyna dochodzić do efektu deglobalizacji, a poszczególne regiony - jak Europa czy Stany Zjednoczone - stawiają raczej na bezpieczeństwo dostaw, chociażby surowców, komponentów i przenoszą tę produkcję z krajów azjatyckich – m.in. z Chin – stąd potężne fabryki chociażby półprzewodników w Stanach czy Europie. To też czynnik, który będzie wpływał na wyższe koszty produkcji, więc chociażby z tego względu inflacja uplasuje się na trochę wyższych poziomach" - powiedział Matras.

"W tej chwili, jeżeli chodzi o kondycję gospodarczą, globalnie znajdujemy się w dołku albo blisko dołka, a inflacja cały czas jest na wyższym poziomie, choć książkowo powinno być odwrotnie. Teraz powinniśmy móc pobudzać gospodarkę, a de facto nie ma z czego. To nie jest ten okres, kiedy stopy proc. powinny być obniżane, więc inflacja pewnie się utrzyma na wyższych poziomach na dłużej, z różnych przyczyn, także strukturalnych, wynikających ze zmian w globalnej gospodarce oraz przenoszenia fabryk do miejsc, gdzie koszty produkcji są wyższe. Uważam, że inflacja utrzyma się na wyższym poziomie dłużej" - dodał. (PAP Biznes)