Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
Pszenica szybko drożeje
Mamy bardzo istotną zmianę na rynku zbóż w Europie. Pszenica, która praktycznie nieustannie taniała od maja 2022 roku, osiągnęła swój dołek na początku marca, a od kilku tygodni wyraźnie drożeje. W poniedziałek kontrakt na pszenicę z dostawą we wrześniu podrożał o 4 proc. do 256,5 euro za tonę. To aż o 40 proc. więcej niż wynosiła cena na początku marca. To także najwyższa cena od lipca ubiegłego roku.
Przyczyna wzrostów to susza w Europie, a zwłaszcza prognozy mówiące o tym, że obejmie ona większość Ukrainy i europejskiej części Rosji, a więc tereny kluczowe dla produkcji zbóż. Może to oznaczać, że po dwóch latach bardzo wysokich zbiorów w Rosji, dzięki którym podaż pszenicy była duża, a cena mogła spadać, teraz zbiory będą gorsze, a więc podaż na rynkach światowych mniejsza. Taka perspektywa powoduje, że już dziś pszenica wyraźnie drożeje.
Dzieje się tak zresztą nie tylko w Europie. Na rynku amerykańskim pszenica wczoraj drożała o 5,6 proc., a jej cena jest ostatnio najwyższa od lipca 2023 roku. Od dołka w marcu poszła w górę już o 31 proc.
Jeśli ten trend będzie kontynuowany (a obecnie nie ma żadnych sygnałów końca suszy w Rosji i Ukrainie), wtedy wzrosty cen pszenicy w końcu zaczną przekładać się na wzrosty cen żywności. Z drugiej strony zadowoleni będą mogli być rolnicy, którzy odzyskają rentowność przynajmniej w przypadku produkcji zbóż i nie trzeba będzie do nich dopłacać. W tej chwili, do końca maja rząd dopłaca im od 150 do 300 zł za tonę. Cena na rynkach europejskich w przeliczeniu na złote urosła od początku marca z 789 zł do 1091 zł, a więc także prawie dokładnie o 300 zł za tonę.
Procedura w związku z prezesem NBP i Trybunałem Stanu niemiłosiernie się przeciąga
Wygląda na to, że sprawa stawiania prezesa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu nie posuwa się do przodu i nic się pod tym względem w najbliższych dniach nie zmieni, chociaż w końcu zbierze się w tej sprawie Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Ma ona wydać opinię dla Marszałka Sejmu na temat tego, czy wniosek grupy posłów domagających się Trybunału dla Glapińskiego został złożony prawidłowo, czy też może wniosek trzeba poprawiać. Dopóki Komisja wniosku nie oceni, cała procedura jest wstrzymana. Marszałek Szymon Hołownia czeka na tę opinię już blisko miesiąc i dopiero teraz zwołano posiedzenie Komisji na najbliższą środę, 22 maja.
Jej szef, poseł Zdzisław Gawlik powiedział tymczasem, że możliwe, że na tym posiedzeniu Komisja nie przyjmie żadnej opinii, a ograniczy się tylko do przeprowadzenia nad nią dyskusji. Jeśli tak się stanie, to sprawa przeciągnie się jeszcze dalej. Kolejne posiedzenie Komisji na razie nie jest zaplanowane.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia jeszcze w kwietniu informował, że zdaniem służb prawnych Sejmu we wniosku posłów w sprawie prezesa NBP są uchybienia i trzeba go poprawić. Jednak zanim ten wniosek zostanie w tym celu zwrócony jego autorom, opinię na ten temat musi wydać Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Potem kiedy już w końcu doczekamy się na prawidłowo napisany wniosek, ta sama Komisja będzie mogła rozpocząć swoje dochodzenie, które może trwać dowolnie długo i obejmować przesłuchania między innymi prezesa NBP. Następnie Komisja sama przygotuje swój wniosek rekomendujący albo umorzenie sprawy, albo postawienie szefa banku centralnego przed Trybunałem Stanu. Wniosek ten będzie musiał zostać przegłosowany w Sejmie i dopiero wtedy, jeśli uzyska on odpowiednią większość, będzie mogło rozpocząć się właściwe postępowanie przed Trybunałem Stanu. Tak więc przed posłami i prezesem NBP wciąż jeszcze bardzo daleka droga, zanim ten moment ewentualnie nastąpi.
Złoty się umacnia, frank po 4,30 zł, jen rekordowo tani
Złoty znów się nam nieco wyraźniej umocnił. Gdyby ktoś chciał się wybrać na egzotyczne wakacje do Azji, to pewnie jest to dobry moment, bo japoński jen jest teraz najsłabszy w relacji do złotego w swojej historii. 100 jenów kosztuje tylko 2,5 zł. Rok temu kurs wynosił ponad 3,04 zł, tak więc w ciągu roku jen osłabił się do złotego o 17 proc. Chiński juan spadł z kolei wczoraj do poziomu najniższego od września 2020 roku i jest o 9 proc. tańszy, niż rok temu.
Najważniejsza dla polskiej gospodarki relacja złotego do euro też wygląda intrygująco – kurs euro spadł ostatnio w okolice 4,25 zł, co ostatni raz zdarzyło się na przełomie 2019 i 2020 roku.
Amerykański dolar zatrzymał się na poziomie 3,91 zł i od kilku dni nie jest w stanie zejść jeszcze niżej. Za to frank szwajcarski dotarł już do poziomu 4,30 zł, na którym ostatni raz był w lutym 2022 r.
Licząc od początku roku, złoty jest jedną z najsilniejszych walut świata, jedną z nielicznych, którym udało się w tym czasie umocnić wobec dolara. Silniejsze od złotego w tym rankingu są tylko waluty Meksyku, Albanii, Kolumbii i RPA. Wszystkie one, podobnie jak złoty, zyskują na wartości głównie dzięki świetnym nastrojom na globalnych rynkach finansowych, te z kolei zawdzięczamy prognozom obniżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych a ostatnio także tym dotyczącym ożywienia gospodarczego w Chinach. Po kilkuletnich turbulencjach związanych z koronawirusem, a następnie kryzysem energetycznym i napaścią Rosji na Ukrainę światowa gospodarka w końcu wychodzi na prostą, a przynajmniej są na to spore szanse, stąd też utrzymujące się na rynkach finansowych entuzjastyczne nastroje.
Euforia na giełdach, a
Te entuzjastyczne nastroje oczywiście nie ograniczają się tylko do walut. Giełdy akcji w ostatnich dniach coraz częściej biją rekordy notowań. Wczoraj taki rekord padł między innymi na amerykańskim rynku Nasdaq, jak i w przypadku naszego indeksu WIG. Z kolei WIG 20 wspiął się na poziom najwyższy od stycznia 2018 roku.
Tym razem zawdzięczaliśmy to głównie spółkom związanym z różnymi surowcami: Orlen podrożał o 2,6 proc. i jest najdroższy od lipca 2022, a KGHM podrożał o 3,4 proc. i jest najdroższy od kwietnia 2022.
To z kolei przesuwa naszą uwagę na rynek surowcowy, gdzie też mamy nowe rekordy. Ceny srebra są najwyżej od 2013 roku, po tym jak od początku tego roku poszły w górę już o ponad 31 proc. Z kolei miedź w ciągu ostatniego tygodnia swoje rekordy wszech czasów biła już dwa razy. Z kolei złoto w poniedziałek pierwszy raz w historii kosztowało ponad 2450 dolarów za uncję.
Gorąco jest też na rynku kryptowalut – bitcoinowi do nowego rekordu brakuje ledwie wzrostu o nieco ponad 3 proc. zaś kurs ethereum poszedł w górę o ponad 20 proc. jednego dnia tylko dlatego, że pojawiły się pogłoski o zbliżającym się momencie dopuszczenia do obrotu w USA funduszu ETF inwestującego w tę właśnie kryptowalutę.
Generalnie wśród analityków finansowych coraz częściej słychać opinie o tym, że rynek chyba już trochę przesadza z tym swoim optymizmem, bo wzrosty notowań pojawiają się jednocześnie w wielu miejscach rynku, mają coraz większą dynamikę i coraz trudniej jest je racjonalnie wytłumaczyć.
2 mld zł na Polską Grupę Górniczą
Warszawska giełda radzi sobie tak dobrze zapewne również dlatego, że nie ma na niej zbyt wielu spółek powiązanych z sektorem górnictwa węgla. Można zakładać, że gdyby były na niej notowane akcje Polskiej Grupy Górniczej, to raczej niekoniecznie byłyby w trendzie wzrostowym. Natomiast wracając do rzeczywistości, Grupa ta dostała kolejny zastrzyk pieniędzy od państwa. Tym razem rząd podarował jej 2 miliardy złotych pod postacią wartych tyle, świeżo wyemitowanych obligacji Skarbu Państwa. Obligacje oczywiście można szybko zamienić na rynku na gotówkę, a tę przeznaczyć na funkcjonowanie spółki, zapewne jednak niekonieczne na jej rozwój. W ubiegłym tygodniu pojawiła się bowiem informacja o tym, że górnicy w PGG dostaną w tym roku dwie premie, w wysokości od 3200 zł do 5200 zł na pracownika. Niestety nie są oni w stanie sami na te premie zapracować, ponieważ ich działalność rzadko bywa rentowna. W związku z tym na ich premie musi zrzucać się państwo. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze górniczym wyniosło w ubiegłym roku ponad 14 tys. zł brutto.