Łukasz Wilkowicz: W tym tygodniu poznamy właściwie pełny zestaw danych na temat gospodarki w kwietniu. Co będzie najważniejsze?

Piotr Bujak: Nie ma jednej takiej rzeczy. Czekamy na trzy główne wskaźniki aktywności: wyniki produkcji przemysłowej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej.

Wszystkie będą opublikowane w czwartek. Na tle poprzednich miesięcy powinno być bardzo dobrze. Mamy korzystną różnicę w liczbie dni roboczych w porównaniu z kwietniem ub.r. W marcu to działało na niekorzyść.

Bardzo dobrze będzie w przypadku przemysłu. Spodziewamy się tu faktycznie wyraźnej poprawy związanej z tym, że ustąpi negatywny efekt dotyczący liczby dni roboczych. Ale sądzimy też, że bardzo powoli, ale jednak trend będzie się poprawiał.

Przemysł: ciągle słabo, ale punkt zwrotny już minęliśmy

Jakiego wyniku można oczekiwać? W pierwszym kwartale produkcja była niższa niż rok wcześniej. Był to piąty z rzędu spadkowy kwartał.

Nasza prognoza na kwiecień to wzrost na poziomie 6,5 proc. To nieco powyżej konsensusu rynkowego.

Co pozwala się spodziewać takiego wzrostu, prócz różnicy w liczbie dni roboczych?

Badania ankietowe z szeregu ostatnich miesięcy. Wynika z nich, że co prawda bieżąca koniunktura nie jest dobra, ale minęliśmy już punkt zwrotny. Na razie to będzie widoczne przede wszystkim w wynikach tych branż, które produkują głównie na rynek krajowy, ale w branżach nastawionych na eksport również spodziewamy się delikatnego trendu wzrostowego.

Budownictwo na początku tego roku wypadało jeszcze słabiej niż przemysł. Jaki był tu kwiecień?

Również z poprawą. Produkcja budowlano-montażowa w pierwszych trzech miesiącach była słabsza, niż oczekiwano. Choć wiadomo było, że powinno nadejść spowolnienie związane z luką pomiędzy dwiema unijnymi perspektywami finansowymi, czy tym, że część inwestycji zakończyła się wcześniej z uwagi na kalendarz polityczny. Kwiecień powinien przynieść delikatną poprawę napędzaną budownictwem mieszkaniowym. W naszej ocenie to jednak za mało, by wyjść na plus. Nasza prognoza to spadek w porównaniu z analogicznym miesiącem ub.r. o 5,9 proc.

Kiedy będzie miało miejsce ożywienie w budownictwie?

Gdy zobaczymy wyraźniejszą poprawę w budownictwie przemysłowym czy infrastrukturalnym. Na to trzeba jednak w naszej ocenie poczekać do drugiej połowy roku.

Podwyżka płacy minimalnej ma wpływ na całą siatkę wynagrodzeń

Jeśli chodzi o wskaźniki mówiące o stanie popytu pozostaje nam jeszcze sprzedaż detaliczna.

Generalnie jesteśmy nastawieni pozytywnie, jeśli chodzi o popyt konsumpcyjny. Widzimy siłę konsumenta: dobre nastroje, bardzo mocny wzrost dochodów. Ale w kwietniu wyniki będą pod wpływem negatywnych efektów wysokiej bazy. Święta Wielkanocne w ub.r. były trochę później niż w tym. Przed rokiem zakupy świąteczne były w dużej mierze robione w kwietniu. Teraz to był marzec. Dlaczego spodziewamy się wzrostu, ale na poziomie 1 proc.

W danych z handlu ciekawe jest porównanie danych w ujęciu realnym i nominalnym. Czyli „deflator sprzedaży detalicznej”. Inaczej mówiąc wzrost cen. Ostatnio on spadł w okolice zera.

I nadal będzie w okolicach zera. Na razie presja inflacyjna na poziomie konsumenta jest dość słaba. Dodatkowo na ceny w sklepach przenoszą się głębokie spadki na poziomie producentów oraz trendy deflacyjne na rynkach światowych, dotyczące np. w żywności.

Oprócz danych dotyczących popytu w czwartek poznamy też statystyki z rynku pracy. Przede wszystkim wzrost płac w sektorze przedsiębiorstw.

Te dane są ważne dla oceny, co dalej z konsumpcją. Naszym zdaniem wzrost płac delikatnie spowolni, ale mówimy o zmianach w granicach błędu statystycznego. Nasza prognoza na kwiecień to wzrost o 11,5 proc. wobec 12 proc. w marcu. Powszechnie oczekuje się, że wzrost płac pozostanie w najbliższym czasie wysoki.

Z jednej strony widać, że popyt na pracę pozostaje słaby. W marcu zatrudnienie wyraźnie spadło. Biorąc pod uwagę dane dla ostatnich dwudziestu kilku lat większe spadki w tym miesiącu miały miejsce tylko w 2020 r., czyli w czasie pandemii, i w 2009 r., czyli na dnie kryzysu finansowego. O słabości popytu na pracę świadczy również to, że mocno obniża się liczba wakatów.

Ale jest i druga strona – i to ona ma decydujące znaczenie. Mam na myśli dużą podwyżkę płacy minimalnej. Warto pamiętać, że ona szybko rosła już wcześniej. W efekcie duży odsetek pracujących otrzymuje wynagrodzenie minimalne. To sprawia, że jej podwyżka ma znaczące oddziaływanie na całą siatkę płac.

Wróćmy jeszcze do popytu na pracę. Jakie są prognozy na kwiecień i dalszą część roku?

Osłabienie popytu na pracę, patrząc na informacje z firm czy badania ankietowe oraz biorąc pod uwagę inercję rynku, potrwa co najmniej do połowy roku. Drugie półrocze, w świetle poprawy planów zatrudnienia, powinno przynieść delikatne wzrosty.

Spadek zatrudnienia? Gospodarka się restrukturyzuje

Dużo się mówi o zwolnieniach grupowych. Jakie jest znaczenie tego czynnika dla spadku zatrudnienia.

Ten spadek, który widzimy w skali całej gospodarki, nie jest efektem zwolnień grupowych. Tych zwolnień wcale nie jest więcej niż w ostatnich latach, a jeśli porównywać dane w dłuższej perspektywie czasu, to jest ich bardzo mało. Niski popyt na pracę to efekt szerszego trendu. Co w sumie może martwić nawet mocniej. Firmy starają się ograniczać koszty, w dużej mierze przez ograniczanie kosztów zatrudnienia.

Pozytywny aspekt jest taki, że efektywność rośnie.

Biorąc pod uwagę, że bezrobocie nie rośnie, rzeczywiście taki proces można by postrzegać pozytywnie. Wiele wskazuje, że gospodarka się restrukturyzuje. Na znaczeniu zyskują branże o wyższej wartości dodanej. Ale tak naprawdę dopiero za jakiś czas będzie można zweryfikować, czy faktycznie taka korzystna zmiana ma miejsce.

Kolejne dwa lata powinny przynieść ożywienie na rynku kredytowym

W piątek poznamy dane o podaży i popycie na pieniądz.

Spodziewamy się ustabilizowania dynamiki podaży pieniądza w okolicach7 proc. Tu nie oczekujemy przełomu w przypadku żadnej kategorii.

Zainteresowanie hipotekami w ostatnim czasie, pomimo wygaśnięcia „Bezpiecznego Kredytu 2 proc.” nadal było bardzo duże.

Ten trend już widać od dawna. Generalnie jest tak, że w przypadku gospodarstw domowych dynamika kredytów jest dość wysoka, słabiej jest w kredytach dla firm. To efekt trwającego jeszcze ograniczania zapasów, ale i dezinflacji – w kategoriach nominalnych w gospodarce mamy spowolnienie. Oznacza to, że potrzeba mniej kredytów bieżących. Popyt na kredyt inwestycyjny również wygląda dość słabo. Widać, że w niektórych dużych spółkach pewne projekty się zatrzymują. Ale myślę, że to chwilowe zjawisko. Kolejne dwa lata powinny przynieść znaczące ożywienie na rynku kredytowym.

PKB: nie zrealizowały się czarne scenariusze

Porozmawiajmy jeszcze o minionym tygodniu. Co było najważniejsze z perspektywy naszego rynku finansowego?

Wydarzenia globalne. W pierwszej kolejności zwraca uwagę odczyt inflacji w USA. Wyniosła 3,4 proc. Była o 0,1 pkt proc. niższa niż miesiąc wcześniej. Inflacja w Ameryce w końcu nie rozczarowała, nie była wyższa od oczekiwań. Tu uspokoiło obawy, że Rezerwa Federalna może się wstrzymywać dłużej z obniżkami stóp procentowych. Poprawiło to nastroje inwestycyjne na świecie i w pewnej mierze przełożyło się na umocnienie złotego.

A dane krajowe?

Bez przełomu. Bilans płatniczy zgodnie z oczekiwaniami pokazał, że poprawa jeśli chodzi o saldo handlowe jest już za nami, teraz czas na lekką korektę (nadwyżka na rachunku bieżącym wyniosła 325 mln euro, saldo handlowe zamknęło się nadwyżką na poziomie 486 mln euro). Dane o inflacji tak naprawdę miały wtórny charakter, bo okazały się zgodne z wstępnym szacunkiem (wzrost cen konsumpcyjnych w skali roku o 2,4 proc. – red). Inflacja bazowa dość wyraźnie się obniżyła (wyniosła 4,1 proc. – red.). Można ze spokojem patrzeć na umiarkowany wzrost inflacji do końca roku.

Mieliśmy jeszcze dane o PKB. Był wzrost o 1,9 proc. w porównaniu z I kw. ub.r.

PKB rozczarował względem prognoz z początku roku. One później były obniżane z uwagi na słabe wyniki przemysłu. Wzrost nie przekroczył 2 proc., ale też nie zrealizowały się czarne scenariusze wzrostu rzędu 1,5 proc. czy jeszcze mniej.

Z tym, że to pierwszy szacunek. Nie wiemy jeszcze, jaka była struktura wzrostu.

Naszym zdaniem solidnie poprawiła się dynamika konsumpcji i osiągnęła 3,5 proc. w skali roku. Natomiast inwestycje wypadły słabo. Wynik był w okolicach zera.