„Nasz dom płonie. Chcę, żebyście panikowali” – mówiła w 2019 roku w czasie szczytu ekonomicznego w Davos najsłynniejsza na świecie aktywistka klimatyczna Greta Thunberg. Pięć lat temu łatwo było wyśmiać wojowniczą nastolatkę i odesłać ją do szkoły, w czym lubowali się m.in. polscy prawicowi politycy. Jednak Europejską Agencję Środowiska nieco trudniej potraktować w ten żenująco paternalistyczny sposób, a jej przesłanie jest wyjątkowo zbieżne z przesłaniem młodej Szwedki.

Wypieranie katastrofy klimatycznej będzie nas kosztować ponad 1 bilion euro rocznie

W psychoanalizie ten mechanizm nazywa się „wyparciem” i polega na spychaniu niewygodnej prawdy głęboko do odmętów nieświadomości. Po lekturze raportu „Europejska ocena ryzyka klimatycznego”, opublikowanego w styczniu 2024 roku przez Europejską Agencję Środowiskową, zdecydowanie mamy co wypierać. Choć może lepiej, żebyśmy tego nie robili, bo skutki postępującego w zawrotnym tempie ocieplenia klimatu i tak odczujemy. Tak, my odczujemy, my, zwykli ludzie. Nie żaden mityczny „eurokołchoz”, nie grupka najbogatszych ludzi, którzy w największym stopniu się do niego przyczyniają, ale właśnie my. Może więc lepiej nie wypierajmy, bo co prawda na zatrzymanie katastrofy jest już za późno, ale wciąż możemy ograniczyć, przynajmniej częściowo, najdotkliwsze jej skutki.

Reklama

We wstępie do raportu możemy przeczytać wprost – działania ludzkości doprowadziły do bezprecedensowego w naszej historii globalnego ocieplenia. Pomiędzy lutym 2023 roku a styczniem 2024 roku średnia temperatura przekroczyła poziom przedindustrialny o 1,5°C. Rok 2023 był najcieplejszy na całym świecie od 100 000 lat. Nieznaną dotąd wysoką temperaturę osiągnęły oceany, a spośród wszystkich lądów najgwałtowniej ocieplał się kontynent europejski. Licząc od lat 80. XX wieku, Europa stawała się gorąca dwukrotnie szybciej niż reszta świata. Związane z tym fale upałów, przedłużające się susze i powodzie przestały dotyczyć tylko odległych nam geograficznie zakątków świata. Nawet przy najbardziej optymistycznym wariancie, zakładającym realizację postanowień porozumienia paryskiego z 2015 roku, większość zagrożeń będzie i tak narastać. Biorąc pod uwagę pesymistyczne scenariusze, do końca stulecia walka ze skutkami zmian klimatycznych będzie kosztować Europę ponad 1 bilion euro rocznie.

Nastawmy się lepiej na to, że będzie gorzej

Z czym się to wszystko wiąże, tak z perspektywy „zwyczajnego człowieka”? EEA wymienia kilka obszarów. Pierwszy z nich to żywność. Szczególnie w Południowej Europie wpływ klimatu na produkcję żywności będzie miało przełożenie na osoby, które się nią zajmują, zwłaszcza w obszarach wiejskich i przybrzeżnych. Jak czytamy w raporcie, zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego odbije się przede wszystkim na zdrowiu słabszych populacji, ale będzie miało też przełożenie na szerzej rozumianą gospodarkę. Podobnie w przypadku drugiego obszaru, czyli zdrowia właśnie – związane ze zmianami klimatu klęski naturalne będą wpływać na wydajność ludzkiej pracy i zasoby systemów opieki zdrowotnej. Przykład? Rekordowo gorące lato 2022 roku powiązano z 60-70 000 przedwczesnych zgonów na skutek upałów.

Kolejnym obszarem są ekosystemy, które na skutek zmian klimatycznych ulegają degradacji. Oznacza to nie tylko zanik lodowców, rafy koralowej i innych cieszących oko cudów natury, ale ma bezpośrednie przełożenie na produkcję, bezpieczeństwo żywnościowe, użytkowanie gruntów, infrastrukturę oraz zdrowie ludzi i zwierząt. Kolejny obszar to wspomniana wyżej infrastruktura, zwłaszcza krytyczna: energetyczna, wodna czy transportowa. Autorzy raportu przestrzegają, że są to systemy mocno wzajemnie powiązane i kryzys jednego kaskadowo pociągnie za sobą kryzysy kolejnych. Ostatnim, piątym obszarem, który wymieniają, są gospodarka i finanse. Tutaj również może zadziałać efekt kaskady, przekładający się na wiele gałęzi geopolityki, które na skutek wywołanych zmianami klimatu wydarzeń mogą zostać pozbawione finansowania. Jak wynika z raportu, negatywne skutki we wszystkich ww. obszarach odczujemy i tak, a od światowych polityk klimatycznych zależy – w jakim stopniu. Sądząc po oporze wywoływanym przez narzędzia mające uregulować tę kwestię, takie jak Europejski Zielony Ład, musimy się raczej nastawić na to, że będzie gorzej niż lepiej.