Największa unijna gospodarka walkowerem oddała m.in. rynek samochodowy Chinom i podobnie jak one ma problem z rynkiem nieruchomości. Na to nakłada się wzrost populizmu wewnątrz kraju i coraz bardziej widoczny konflikt między partiami politycznymi. Czy uda się zatrzymać upadek mitu „Wirtschaftswunder”? Pomysł jak rozruszać ekonomicznie naszego niemieckiego sąsiada jest realny, ale bardzo kontrowersyjny.

„Siłą Niemiec w ostatnich dekadach była z pewnością potężna gospodarka, która nie miała sobie równych na kontynencie” – pisze Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska. PKB Niemiec kurczy się najszybciej spośród dużych gospodarek UE, a do tego spada wydajność pracy. Brakuje tysięcy pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy lata temu decydowali się wykonywać niskopłatne zawody. Do tego Niemcy przespały właściwy moment na dołączenie do wyścigu technologicznego i cyfrowego.

Nie są w stanie konkurować z „ciągle głodnymi sukcesu Chinami”, pisze dalej Madejski. Dotyczy to zarówno branży motoryzacyjnej, elektronicznej jak i instalacji niezbędnych do tworzenia zielonej gospodarki, która za czasów Angeli Merkel została namaszczona na główny czynnik dalszego rozwoju ekonomicznego kraju.

Reklama

Wiodące przez lata prym w branży samochodowej firmy Mercedes czy VW przegapiły rewolucję elektryczną i nie nadążają za największymi obecnie producentami elektryków, jakimi są amerykańska Tesla i chiński BYD.

Rynek elektroniki przejmują chińskie firmy z Shenzen. Jeśli chodzi o kwestie digitalizacji usług publicznych, to Niemcy są tu daleko za Polską. „O ile w Polsce mnóstwo spraw można załatwić przez internet, w Niemczech potrzebny jest ciągle formularz na kartce” - przyznaje Bartosz Dudek, redaktor naczelny polskiej sekcji Deutsche Welle. Wciąż jeszcze w wielu miejscach naszego zachodniego sąsiada trudno zapłacić kartą płatniczą, a o dostępie do szybkiego internetu często można tylko pomarzyć, dodaje Madejski.

Kolejną klęskę Niemcy ponieśli w obszarze zielonych technologii. „Głośny był upadek firmy SolarWorld, która wytwarzała panele fotowoltaiczne. Spółka upadła właśnie dlatego, że nie mogła dłużej konkurować z konkurencją z Państwa Środka” - wskazał Dudek.

Podobnie jak Chiny

Bańka na rynku nieruchomości u naszego zachodniego sąsiada to kolejny problem, który budzi niepokój. Wysokie stopy procentowe, które najwyraźniej zbyt wolno duszą inflację, bankructwa kolejnych firm z budowlanych zwiększają tylko brak mieszkań dostępnych dla przeciętnego Niemca. Już teraz jest ich za mało o 600 tys., a do 2027 roku liczba ta może się powiększyć do 830 tys.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, zmusił rząd federalny do wprowadzenia poważnych cięć budżetowych. Brak dziesiątków miliardów euro wywołał kryzys finansowy i masowe protesty Niemców.

Koniec pewnej epoki

Niemcy przez dziesiątki lat byli beneficjentem wytworzonego po upadku komunizmu systemu gospodarczo-militarnego. Z jednej strony prowadzili swobodną wymianę handlową z Rosją i Chinami, z drugiej zaś cieszyli się bezpieczeństwem, jakie zapewniało im członkostwo w NATO i USA jako globalny policjant.

W tym czasie Niemcy wydawali o wiele mniej niż wymagane przez Sojusz 2 proc. swojego PKB na obronność. „Stabilny czas, w którym kwestie bezpieczeństwa Niemcy mogli niejako +outsourcować+ jednak się skończył. Donald Trump może niebawem znaleźć się w Białym Domu i groźba końca NATO w dotychczasowej formie wydaje się bardzo realna. Tymczasem Kreml prowadzi krwawą wojnę w Ukrainie i nie każdy ma pewność, że na niej się zatrzyma,” dodał Madejski.

Również życie polityczne w Niemczech się zmienia: coraz głośniej słychać głos niemieckich populistów, a „poparcie dla partii AfD wywołuje alarm w Niemczech”- przyznaje Dudek. „Mieliśmy falę demonstracji przeciwko skrajnej prawicy w całym kraju. Po tej fali poparcie dla AfD nieco spadło, o ok. 3 proc. Myślę, że te protesty trochę zadały kłam teorii, że skrajna prawica to +głos ludu+, który występuje przeciw +liberalnym elitom+. W niemieckich miastach protestowała najczęściej tymczasem klasa średnia. Tym też tłumaczę te spadki AfD. Trzeba natomiast zaznaczyć, partia ma swój twardy elektorat, szczególnie we wschodniej części kraju” – dodał szef Deutsche Welle Polska.

Czy większe nakłady państwa na fabryki uzbrojenia uratują niemiecką gospodarkę?

Skutki światowego kryzysu z 2008 roku odcisnęły mocne piętno na niemieckiej gospodarce. Wprowadzone przez Gerharda Schrödera reformy stały za sukcesem ekonomicznym naszego zachodniego sąsiada przez następne lata. Zdaniem Dudka obecnie żadne reformy nie pomogą niemieckiej gospodarce dorównać najlepszym. „Dziś jednak problemy wydają się poważniejsze niż za Schrödera i trudno byłoby je przezwyciężyć za pomocą nawet ambitnego programu reform. Światełkiem w tunelu może się okazać presja na zbrojenia - zaznacza ekspert.

Wojna w Ukrainie, zagrożenie rosyjską agresją na Europę Wschodnią i kontrowersyjne wypowiedzi Tumpa o braku wsparcia dla krajów NATO, które nie będą inwestować w swoje bezpieczeństwo, zmusza Europę do przyjęcia odpowiedzialności za nie. Rosnący na Starym Kontynencie popyt na broń, amunicję i sprzęt wojskowy przy wsparciu finansowym ze strony państwa mógłby ożywić niemiecką gospodarkę.

Prowadzi to do dość kontrowersyjnego pomysłu, by cała niemiecka gospodarka przeszła bardziej na tryb wojenny. Taki scenariusz naszkicował ostatnio były wiceminister obrony Janusz Zemke w rozmowie z Business Insiderem. Ale na razie nie ma na to zgody w samych Niemczech: „sto lat temu zbrojenia też uratowały niemiecką gospodarkę, ale skończyło się to katastrofą dla kontynentu. Teraz teoretycznie niemieckie zbrojenia mogą przed taką katastrofą Europę obronić. Co nie znaczy, że wszystkim taki kierunek się podoba”- pisze Madejski

Rozwój niemieckiego przemysłu zbrojeniowego wsparłby nie tylko gospodarkę, ale byłby również ważnym sygnałem dla Waszyngtonu i Europy, „że Berlin poważnie traktuje swoje zobowiązania”, uważa Madejski. Tym bardziej że opóźniona i nietrafiona reakcja rządu Scholza na inwazję Rosji na Ukrainę nadal kładzie się cieniem na pozycję Niemiec w Europie.